Kopalnie miedzi różnią się od kopalń węgla kamiennego, choć jedne i drugie są podziemnymi kopalniami głębinowymi. W kopalniach miedzi inna jest jednak technologia wydobycia, inne warunki pracy, odmienne środowisko skalne. Inne też są czynniki ryzyka.
- Tu są ogromne korytarze, ale nie takie jak zwykliśmy sobie wyobrażać myśląc o kopalni. Byłem w tej kopalni w Rudnie tam na dole (...) to są ogromne przestrzenie (...). Gdy wyjechaliśmy na zewnątrz wydawało mi się, że przejechaliśmy ogromną ilość kilometrów (...), gdy zobaczyłem na mapie mały obszar, który nam udało się zwiedzić, bo myśmy tylko przecież tam zwiedzali, w porównaniu do całego obszaru tego podziemnego miasta to jest ogrom. To są dziesiątki kilometrów wydrążonych pod ziemią. Robi to ogromne wrażenie (...) - mówił na antenie TVN24 relacjonujący dziś akcję ratowniczą w kopalni Rudna pod Polkowicami reporter Tomasz Kanik.
Kopalnie miedzi przypominają podziemne miasta. Korytarze w nich są długie, a pola eksploatacyjne rozległe. W kopalniach węgla górników transportują na przodek wagoniki kolejki. W kopalniach miedzi ludzi wożą specjalnie przystosowane do pracy pod ziemią terenowe samochody - land rovery, mogące zabrać za jednym razem nawet dwadzieścia osób. Dziennie podziemnymi korytarzami każdy z tych pojazdów przemierza 30-40 km. Po dwóch latach pracy pod ziemią zwykle są wycofywane z eksploatacji.
Jak można było usłyszeć w relacji Tomasza Kanika we "Wstajesz i wiesz" TVN24, rozległa przestrzeń pod ziemią, dość dużo światła oraz mniej zapylone powietrze niż w typowej kopalni węgla, u osoby postronnej która pierwszy raz zjedzie na dół, stwarzają poczucie względnego bezpieczeństwa. Ale to poczucie może okazać się złudne.
Trzy rodzaje zagrożeń
Pokłady miedzi w Polsce znajdują się w zasobach geologicznych narażonych na co najmniej kilka zagrożeń. Kombinat Górniczo-Hutniczy Polska Miedź opisuje na swojej stronie internetowej trzy rodzaje zagrożeń naturalnych występujących w kopalniach Zagłębia Miedziowego. Są nimi:
- zagrożenie wodne. Groźba gwałtownego zalania korytarzy ujawnia się w szczególności podczas głębienia szybów - przy przechodzeniu przez bogate w złoża wody trzeciorzędowe i czwartorzędowe (liczące do 2,5 mln lat) pokłady skał.
- zagrożenie termiczne. Ujawnia się ono szczególnie w najniżej położonych partiach złoża na 1000 m pod ziemią i niżej. Im głębiej człowiek jest pod ziemią, z tym wyższą temperaturą ma do czynienia. Ten rodzaj zagrożenia będzie, według analiz KGHM, z czasem narastać. W ciągu najbliższych 40 lat planowane jest zejście z wydobyciem nawet do poziomu 1450 m.
- zagrożenie tąpaniami. Według KGHM bezpośrednią pochodną tej grupy zagrożeń są obowiązujące zasady oraz rygory prowadzenia robót.
Katastrofa, do której doszło wczoraj wieczorem w Rudnej była, w myśl wstępnych ustaleń, właśnie tąpnięciem. Według oficjalnej definicji Wyższego Urzędu Górniczego tąpnięcie jest zjawiskiem spowodowanym wstrząsem górotworu, w wyniku którego wyrobisko lub jego odcinek ulega gwałtownemu zniszczeniu lub uszkodzeniu.
Ludzie przegrali z naturą
Ekspert ds. górnictwa Jerzy Markowski tłumaczył na antenie TVN24, że wtorkowej katastrofy nie dało się przewidzieć. - To klęska z naturą, przegraliśmy z naturą - konstatował i wyjaśniał, że do wstrząsu doszło w miejscu, gdzie nie prowadzi się eksploatacji, w magazynie maszyn ciężkich. Teoretycznie w takim miejscu nie powinno być żadnej przyczyny powodującej wstrząs. Doszło jednak, według Markowskiego, do samoistnego podziemnego trzęsienia ziemi.
Ekspert tłumaczył, że część wstrząsów skalnych w wyrobiskach jest często celowo prowokowanych przez górników po to, aby rozładować napięcie skalne w górotworze i zminimalizować ryzyko zawału. Całkowicie jednak wyeliminować tego ryzyka nie można.
Wstrząsy wywołane przez górników są codziennością w górnictwie miedzi w Polsce. Technologia wydobycia surowca ze złoża polega bowiem na wysadzaniu skał, kruszeniu ich jeszcze pod ziemią przez potężne maszyny, wydobywania na zewnątrz taśmociągami i pozyskiwania miedzi dopiero na powierzchni. Miedź stanowi zaledwie dwa procent wydobytej masy, ale to pozornie małe nasycenie skał miedzią i tak gwarantuje wysoką opłacalność wydobycia.
Jak przebiega wydobycie miedzi?
Wydobycie miedzi to codzienne ponoszenie ryzyka, ale przy zachowaniu maksymalnych zasad bezpieczeństwa.
Zanim dojdzie do wysadzenia skał górnicy nawiercają w nich otwory strzałowe o głębokości około trzech metrów. Do tych otworów wprowadzany jest materiał wybuchowy. Dwa razy w ciągu dnia, po opróżnieniu obszaru strzału z maszyn i z ludzi, z bezpiecznej odległości ładunki są detonowane.
Zanim pokruszony eksplozją materiał skalny zostanie wydobyty, w miejsce po wybuchu wjeżdża urządzenie zwane samojezdnym wozem kotwiącym. Zabezpiecza on warstwy stropowe, żeby już dalej skały nie spadały na podłoże. Wbija między skały tak zwane kotwy rozprężne, o długości ok. 1,6 m. Kotwy te spinają skały tak trwale, jak zbrojenie spina żelbetowe stropy czy nadproża w budynkach. Dopiero z tak zabezpieczonego miejsca wydobywa się materiał skalny.
Zanim urobek wyjedzie na powierzchnię jest jeszcze w razie potrzeby rozdrabniany. Większe fragmenty skał (zwane przez górników kęsami) rozkruszają jeszcze pod ziemią wielkie młoty hydrauliczne. Podobne do nich można spotkać na powierzchni, pracujące np. przy wyburzaniu dużych budynków.
Jak przewiduje się zagrożenia?
W kopalniach miedzi są też nieczynne wyrobiska. One - choć nie odbywa się już w nich eksploatacja złóż - pełnią bardzo ważną rolę. Obserwuje się w nich jak zachowuje się górotwór i na tej podstawie przewiduje i w miarę możliwości minimalizuje zagrożenia. Największa nieczynna komora, w nieodległej od Rudnej kopalni Polkowice Sieroszowice ma wymiary 100 x 15 x 15 metrów.
- Walczymy z zagrożeniami, ale czasami człowiek ponosi klęskę - mówił w TVN24 Janusz Steinhoff, doktor nauk technicznych ze specjalizacją z dziedziny górnictwa kopalin stałych, były minister gospodarki. - Współczesna nauka z niektórymi warunkami sobie nie radzi. Często odchodzi się od eksploatacji złóż, gdzie występuje nadkoncentracja zagrożeń, ale nie zawsze jest to możliwe. Jeżeli chodzi o tąpania, niedopuszczenie do nadmiernych naprężeń, strzelanie wstrząsowe czy inne metody profilaktyki przeciwtąpaniowej, ale mamy do czynienia z siłami natury, a z naturą walczy się trudno.
- Górnik zjeżdżając na dół nie może się bać, ale musi znać wszystkie zagrożenia, aby wiedzieć czego się na dole spodziewać - mówili górnicy z kopalni Polkowice-Sieroszowice w programie "Jak to ruszyć" TVN Turbo pokazującym specyfikę pracy maszyn górniczych w polskich kopalniach miedzi.
Autor: Jacek Pawłowski / Źródło: tvn24