Jeśli rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zechcą ekshumować ciała swoich bliskich, to państwo powinno im to umożliwić - to opinia ministra Michała Boniego, który w 2010 r. m.in. koordynował transport szczątków ofiar do kraju. Choć Boni w "Faktach po Faktach" przyznał, że ekshumacje "być może są potrzebne", to jednocześnie zastrzegł, że decyzja należy do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.
- Skoro jest taka obawa w wielu rodzinach (że ciała zostały zamienione - red.), to powinno to działać (ekshumacje - red.) w taki sam sposób, jak to działało wtedy (w 2010 r.). Wtedy też zasada mówiła, że nie otwiera się trumien, ale cztery rodziny wyraziły takie życzenie i znaleźliśmy formułę. Jeśli teraz rodziny będą miały takie życzenie, to uważam, że państwo jest od tego, by w takich trudnych sytuacjach starać się to oczekiwanie zrealizować - oświadczył Boni.
Dodał także: - Na dzisiaj jest to jednak obszar działania prokuratora generalnego i to on będzie musiał podjąć decyzję, jeżeli takie będzie życzenie sprawdzenia wszystkiego.
"Państwo ten egzamin zdało"
Boni zapewnił, że w 2010 roku cały sztab osób wykonywał wiele działań, by pomóc rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. - Uważam za bardzo niesprawiedliwe powiedzenie, że wszystko zawiodło. Że były jakieś zakazy w związku z otwieraniem trumien, jakby ktoś chciał wtedy komuś zrobić coś złego. Działaliśmy dla dobra ludzi. Wszystkie rodziny, które chciały i zgłosiły wnioski o spopielenie swoich bliskich, otrzymały wskazania we współpracy z inspekcją sanitarną jak to się robi. Znaleźliśmy rozwiązanie - mówił minister.
Jako argument przytoczył też historię w związku z transportem ciał pary prezydenckiej na pogrzeb w Krakowie. - Kiedy dzwoniłem w dniu pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu o godz. 6.30 do pana ministra (Jacka) Sasina, mówiąc mu o tym, że możemy wydać zgodę na to, żeby samolot zawiózł ciała pary prezydenckiej, a wcześniej był wybuch wulkanu na Islandii, to oznacza, że żeby przeanalizować tę sytuację, dziesiątki osób musiały wykonać jakąś pracę. I myślę, że wykonały ją rzetelnie - ocenił Boni.
Minister powiedział też, że rozumie emocje, które zapewne towarzyszą osobie, która stwierdza, że przestała ufać państwu polskiemu. - Ale jak przechodzimy do debaty politycznej, dyskusji w Sejmie, kiedy tych emocji powinno być troszkę mniej, to wtedy uważam, że nie można powiedzieć, że państwo polskie zawiodło. Bo trzebaby było zobaczyć całą wielką maszynerię, która wtedy pracowała. Dziesiątki ludzi, prawie dwa tysiące osób. Martwi mnie jak pani Małgorzata Wassermann mówi, że było tylko kilkanaście osób, może 30 osób, bo mówi tylko o Moskwie. Nie mówi o tym, co się działo tutaj - mówił Boni.
Stwierdził też, że nie ma żadnego przepisu prawa obligującego wtedy urzędników do udzielania pomocy rodzinom ofiar katastrofy. - A jednak zorganizowano taką pomoc. I we wszystkich sprawach, w których dzwoniono, że potrzeba transportu, szybkiej wizy, było dla mnie oczywiste, że te zadania wykonywano. Więc oceniając państwo muszę powiedzieć, że państwo ten egzamin zdało. Co nie oznacza, że nie mam smutku w sobie i też tych otwartych przeprosin w sobie, za te błędy, które się przy identyfikacji zdarzyły - przyznał Boni.
Coś zawiodło?
- Wtedy było takie powszechne oczekiwanie, żeby zidentyfikować ciała i przywieźć naszych bliskich i przyjaciół do kraju i godnie ich pochować. Te pierwsze identyfikacje wiązały się z rozpoznawaniem ciał, a ta ostatnia faza - z badaniami genetycznymi na o wiele większą skalę. I mógł się zdarzyć błąd. Kiedy słyszę: "co zawiodło", to oczywiście w kontekście informacji prokuratora generalnego w Sejmie i tego, co powiedział pan premier, mówiąc "przepraszam" - coś musiało zawieźć, skoro te pomyłki nastąpiły - oświadczył minister.
Zaznaczył, że "na pewno trzeba krok po kroku to wszystko jeszcze raz zbadać". - Musiał być chaos szczególnie na początku, dlatego, że sytuacja była kompletnie nieprzewidywalna. Działały procedury, które mówią na przykład, że nie trzeba wydawać specjalnego zakazu otwierania trumien, bo po prostu przepisy prawa o tym mówią. Przepisy prawa mówią, jakie powinny być akty zgonu i kto je wydaje w takiej sytuacji. Przepisy mówią o wielu rzeczach. Istota działania państwa w takiej sytuacji polega na tym, żeby nie działały tylko przepisy, ale żeby ludzie w tych przepisach działali - skonkludował Michał Boni.
Autor: ktom//kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24