- "No to umrze. Każdy umrze, panie. (...) Wysyłam tam policję" - usłyszał w słuchawce od dyspozytora ratownictwa medycznego w Kaliszu Sebastian Banasiak. Mężczyzna próbował wezwać karetkę do pijanego kolegi, dławiącego się wymiocinami w Ostrowie Wielkopolskim. Lekarz, który 15 minut po telefonie pojawił się na miejscu, stwierdził zgon 59-latka. Sprawę śmierci zbada prokuratura.
Cała sytuacja rozegrała się w środę przy ul. Kamiennej w Ostrowie Wielkopolskim przed godz. 15.
- Jedliśmy na ogródku obiad i mój przyjaciel Jurek źle się poczuł i odszedł od stołu - opowiada Sebastian Banasiak. Mężczyzna usiadł na schodach, po chwili się na nich osunął i zaczął się dusić. - Zacząłem dzwonić na numer alarmowy 112 - opisuje.
Według danych z telefonu pana Sebastiana, była wtedy godzina 14.52.
Drugi dyspozytor zamiast karetki
Telefon odbiera dyspozytorka. Mężczyzna wyjaśnia, co się dzieje. Kobieta mówi, by ułożyć kolegę na boku, po czym przeprowadziła półtoraminutowy wywiad. W tym momencie zamiast wysłać na miejsce karetkę, mówi: Już łączymy.
Po 25 sekundach w słuchawce odzywa się kobieta. "Proszę?" - słyszymy na nagraniu. Zgłaszający mówi: Bo ja tu zgłaszałem... Jeszcze z kimś innym mam gadać? Prosiłbym o karetkę.
Na to odpowiada... mężczyzna z dyspozytorni: Ratownictwo medyczne, o co chodzi?
Zdezorientowany pan Sebastian zaczyna mówić: Mężczyzna, 60 lat... Po czym przerywa: Przed chwilą rozmawiałem z inną kobietą. Wszędzie łączenie jakieś. No ludzie, zgłosiłem! Ostrów Wielkopolski, Kamienna.
"Jeszcze z Sopotem połączcie! To jest kpina!"
Dyspozytor w tym momencie się uniósł: Proszę nie dyskutować tu ze mną tylko odpowiadać na pytania. Przedtem rozmawiał pan z Poznaniem, pan rozmawia teraz z centralą w Kaliszu.
"To mnie jeszcze z Sopotem połączcie! To jest kpina!" - irytuje się pan Sebastian.
Dyspozytor zamiast uspokoić sytuację, jedynie ją zaognił, po czym wrócił do przeprowadzania wywiadu, w którym oprócz podstawowych informacji pyta m.in. o imię i nazwisko poszkodowanego, dopytuje, czy dobrze usłyszał nazwisko i kolejny raz pyta, czy mężczyzna jest pijany.
"No to umrze. Każdy umrze, panie".
"Po co ta dyskusja, proszę pana?! Nie chcę mieć człowieka na sumieniu, a tu 10 telefonów trzeba wykonać!" - denerwuje się pan Sebastian.
W tym momencie dyspozytor zaczyna krzyczeć: Przestań pan gadać, tylko odpowiadać na pytania. Ja muszę wywiad zebrać. Muszę wiedzieć, w jakim kodzie karetkę wysłać i jaką wysłać.
"To człowiek umrze, a my będziemy sobie wywiady robić" - odpowiada mu zgłaszający. Odpowiedź dyspozytora szokuje: "No to umrze. Każdy umrze, panie".
Pan Sebastian w te słowa nie może uwierzyć. "Pan odbiera telefon i mówi: to niech umrze? (...) Pan się zastanawia, co pan mówi?". Po kolejnym pytaniu dyspozytora krzyczy: Proszę pana, proszę przyjechać, do cholery! Bo mnie szlag trafia!- Po czym powtarza adres.
"Nie drzyj się człowieku. Policję wzywam" - mówi dyspozytor i się rozłącza.
Karetka po 15 minutach, lekarz stwierdził zgon
Po tej rozmowie Sebastian Banasiak ponownie zadzwonił na 112. Tam po kilkudziesięciu sekundach poinformowano go, że karetka już jedzie.
Jak przekazał Dariusz Bierła, dyrektor szpitala w Ostrowie Wielkopolskim, karetka wyjechała o godz. 15:01. Pogotowie na miejsce dotarło po 7 minutach, czyli kwadrans po tym, jak pan Sebastian zadzwonił na 112. Lekarze stwierdzili zgon mężczyzny.
Na miejsce - "do awanturującego się mężczyzny" - przyjechała także policja. - Nie byłem agresywny, ani nie krzyczałem na nikogo. Człowiek był spanikowany i chciał, żeby jak najszybciej przyjechało pogotowie - dziwi się Sebastian Banasiak. - Mam nadzieję, że dyspozytor poniesie jakieś konsekwencje - dodaje.
Wojewoda chce wyjaśnień, prokuratura zbada sprawę
Po medialnych doniesieniach, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler powiedział, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie o czyn z art. 150 kk i 160 kk par. 2. - Chodzi o nieumyślne spowodowanie śmierci człowieka oraz o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki, za co grozi do 5 lat więzienia - powiedział prokurator PAP.
Niedługo później swoje oświadczenie wystosował wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann. Zapowiedział, że zażąda od dyrektora szpitala w Kaliszu wyjaśnień w związku z postępowaniem dyspozytora w trybie pilnym. Poinformował też, że w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości zarządzi na miejscu kontrolę.
- Prowadzenie wywiadu medycznego powinno być profesjonalne i niezależnie od warunków oraz reakcji zgłaszającego. Takie zachowanie oceniam skrajnie krytycznie - mówi wojewoda.
Autor: FC//ec/jb / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/Wikipedia (CC BY SA 3.0)