Komu Halina Frąckowiak życzyła, by jej nie zapomniał? Co do przekazania Polakom miał John Fitzgerald Kennedy? Co Maryla Rodowicz, Bogusław Kaczyński i Iron Maiden robili w poznańskim hotelu Merkury? Odpowiedzi na te pytania odnajdziecie w książce "Historie warte Poznania. Od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony" Filipa Czekały, dziennikarza portalu tvn24.pl. Jednym z patronów książki jest TVN24.
- "Historie warte Poznania. Od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony" to zbiór ciekawostek i anegdot związanych z Poznaniem. Opowiadają je ludzie, którzy uczestniczyli w tych zdarzeniach, znają je z rodzinnych opowieści czy są przedmiotem ich badań - mówi Filip Czekała.
Książka od środy jest dostępna w księgarniach. Na blisko 400 stronach znajdziemy 25 rozdziałów opisujących wydarzenia od 1929 r. do dziś.
Iron Maiden na weselu, "Poznań" w Warszawie
Choć opisywane historie dotyczą Poznania, lektura powinna zainteresować nie tylko mieszkańców stolicy Wielkopolski. Wiele opowiadanych anegdot równie dobrze mogłoby się wydarzyć w innym mieście. Nie brakuje też wydarzeń, o których głośno było nie tylko w kraju, ale i za granicą.
- Takim przykładem jest koncert Iron Maiden na poznańskim weselu. Udało mi się porozmawiać m.in. z parą młodą z 1984 r., i z dziennikarzem, który był tłumaczem brytyjskiego zespołu. Niewiele osób pamięta też o tym, że samolot, którym kapitan Tadeusz Wrona szczęśliwie lądował bez podwozia na warszawskim Okęciu nosił imię "Poznań". O chrzcinach samolotu na poznańskiej Ławicy opowiadała mi Jadwiga Rotnicka. Obecna senator w 1997 r. była matką chrzestną tego boeinga - mówi autor "Historii wartych Poznania".
W książce pojawiają się też wątki dotyczące postaci z pierwszych stron gazet. - Moi rozmówcy wspominają historie związane m.in. z Marylą Rodowicz, Haliną Frąckowiak, Bogusławem Kaczyńskim, Janem Kulczykiem czy Józefem Cyrankiewiczem - wylicza Filip Czekała.
Uroki Polski Ludowej
Zadowoleni powinni być miłośnicy PRL. W książce znajdą m.in. wspomnienia z kolejek sklepowych, absurdy, z jakimi stykali się w sklepach, lokalach gastronomicznych, czy na budowach.
– W 1985 r. tata na Winogradach stał prawie miesiąc w kolejce za telewizorem. Codziennie przychodził i podpisywał listę. Stałem z nim w kolejce i gdy już doszliśmy, okazało się, że telewizorów nie ma, ale rzucili dywan. Olbrzymi – trzy metry na cztery. Pobiegłem wtedy do budki telefonicznej i zadzwoniłem do szwagra, czy nie chce. Do dziś ma go w domu, jest nie do zdarcia – śmieje się Janusz Grabia. fragment rozdziału "Pan tu stał"
W książce nie zabrakło też propagandy Polski Ludowej. Opisane są wizyty władz partyjnych na Międzynarodowych Targach Poznańskich czy ceremonie przypominające dzisiejsze defilady na cześć Wielkiego Wodza w Korei Północnej podczas Centralnych Dożynek w 1974 r.
– Wszyscy siedzieliśmy na murawie i czekaliśmy na umówiony sygnał – białą kartkę, jaką przykładano do okna na trybunie honorowej. Gdy kartka się pojawiła, oznaczało, że zbliża się towarzysz Gierek. Stawaliśmy wtedy na baczność jak psy Pawłowa, a I Sekretarza KC PZPR rozpierała duma, że wśród tysięcy osób zebranych na stadionie to na jego widok następowało poruszenie – wspomina Tomasz Mikszo. fragment rozdziału "Dla Gierka zostałem orłem"
Przemysław numer pół miliona
Jeden z rozdziałów poświęcony jest półmilionowemu poznaniakowi. W lutym 1974 r. o narodzinach Przemysława Windorpskiego rozpisywały się wszystkie gazety. "Wydarzenie to stało się gwoździem karnawałowego sezonu w Poznaniu" – pisał wtedy "Express Poznański". Losy małego Przemka śledzono przez kilka lat.
Niektórych tekstów, jakie opublikowano w prasie, nie powstydziłyby się dziś największe obecne tabloidy. Rodzinę małego Przemka prześwietlono do dwóch pokoleń wstecz, wymieniano zarobki małżeństwa, rozpisywano się o tym, jak wygląda ich typowy dzień.
W prasie ukazał się nawet wiersz napisany przez położną Jadwigę Wolską, która odebrała półmilionowego poznaniaka:
Półmilionowy opuścił klinikę, wzrasta w potęgę nasz poznański gród! Drugą połowę rozpoczął swym krzykiem On do miliona już nas będzie wiódł!
Półmilionowy obywatel miasta to jeszcze jeden białej służby plon! Niechaj z Poznaniem w górę nam wyrasta: Za zdrowie mleczkiem toast wzniesie on!
Półmilionowy wielką zrobił wrzawę, choć jeszcze mały, ty nań z dumą spójrz: Może się uda prześcignąć Warszawę... Od poznanianek to zależy już!
Wystawa i drewniany rollercoaster
"Historie warte Poznania" to także historie sprzed okresu PRL-u. O Powszechnej Wystawie Krajowej z 1929 r., która podsumowywała 10-lecie wolnej Polski, opowiada 98-letnia Łucja Waligóra-Wiciak, która pamięta tą imprezę z dzieciństwa.
Jednym z magnesów, który przyciągał ludzi na PeWuKę, było wesołe miasteczko. Jak napisano w przewodniku, można tam było spędzić rozmaicie kilka godzin. Atrakcji było tu co niemiara: zjeżdżalnia wodna, wirujące balony, luksusowy hipodrom, elektrodrom na 25 skuterów, auto-kolejka na 15 wózków, „dziki osioł” czyli „auta wykonujące rozliczne nieprzewidziane ewolucje”, galeria sztucznych zwierząt, strzelnica, karuzela, kręgielnia czy... wioska murzyńska. Główną atrakcją była jednak kolejka górska Himalaje o długości 2 km. Ten drewniany rollercoaster zlokalizowany w parku Kasprowicza był największym w Europie i wśród wielu budził strach. – Nie miałam odwagi tam pójść, podobnie jak na ogromną zjeżdżalnię – przyznaje pani Łucja. Przewidziano także atrakcje dla dorosłych. Na PeWuCe pod nazwą „Najpiękniejsze kobiety świata” skrywał się pierwszy w Polsce peepshow. Wzbudzał zgorszenie w pewnych kręgach, jednak wśród panów zainteresowanie było ogromne. fragment rozdziału "Byłam na dwóch PeWuKach"
Wśród najświeższych historii poczytać można o podróżach rodziny Fiedlerów, czy innej "podróżniczce" - szkole, której budynek przewieziono z Holandii na kilkunastu tirach. CZYTAJ WIĘCEJ
"Historie warte Poznania. Od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony"
Autor: Filip Czekała
Wydawnictwo Poznańskie
Rysunki: Martyna Czekała
Projekt okładki: Michał Pawłowski
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Mateusz Czekała
Autor: red/i / Źródło: TVN 24 Poznań