Uczelniana komisja, która wyjaśniała przyczyny tragedii podczas studenckich otrzęsin w Bydgoszczy, zakończyła prace. Rzecznik Uniwersytetu Przyrodniczo-Technologicznego nie chciał mówić o szczegółach raportu sporządzonego dla ministerstwa nauki, przyznał jednak, że podczas organizacji imprezy "nawarstwiło się wiele złych decyzji".
Podczas studenckich otrzęsin zorganizowanych w siedzibie Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy zginęły dwie osoby, a kilkanaście odniosło obrażenia. Do tragedii doszło, kiedy w łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, spotkało się wiele osób. W pewnym momencie ludzie wpadli w panikę i zaczęli się tratować.
"Nawarstwiło się wiele złych decyzji"
Sprawę bada prokuratura i specjalna komisja powołana przez rektora. Ta druga przesłuchała 30 osób i sporządziła raport, który trafi do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jako pierwsze poinformowało o tym Radio PIK. Rzecznik uczelni nie zdradza na razie szczegółów ustaleń w tej sprawie.
- Komisja nie zajmowała się formułowaniem zarzutów ani ustalaniem winnych. To kwestie, które będzie rozstrzygać prokuratura. Komisja badała jak zorganizowano imprezę i co działo się w jej trakcie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nawarstwiło się wiele złych decyzji, może i zaniedbań - powiedział reporterowi TVN24 dr Mieczysław Naparty, rzecznik Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy.
Raport komisji potwierdza też wcześniejsze ustalenia śledczych, że drzwi pod łącznikiem były zamknięte. - Gdyby były otwarte, do tej tragedii najprawdopodobniej by nie doszło - powiedział Naparty. Kto za to odpowiada? Tego komisja już nie ustaliła. Jak podkreślił dr Naparty, to już zadanie prokuratury.
"Raport może być wskazówką"
Już wiadomo, że prokuratura jest zainteresowana raportem. Śledczy chcą się zapoznać z jego treścią.
- Od razu zaznaczę, że możemy go potraktować tylko jako wskazówkę, a nie dowód w sprawie. Pamiętajmy, że postępowanie karne rządzi się innymi prawami. To nie to samo co wysłuchanie osób, które dobrowolnie się zgłosiły do komisji - powiedział portalowi tvn24.pl prokurator Piotr Dunal.
Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Śledczy dalej przesłuchują świadków i zbierają materiał dowodowy. - Decyzje o tym co będziemy robić dalej zapadną dopiero za kilka dni - mówi Dunal.
Zginęły dwie osoby
Tragedia wydarzyła się w nocy z 14 na 15 października podczas otrzęsin na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. W łączniku pomiędzy dwoma budynkami, w których odbywała się impreza, skupiło się wiele osób i w pewnym momencie zaczęły się tratować. Bezpośrednio po wypadku hospitalizowanych zostało kilkunastu uczestników imprezy, z których dwie zmarły. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła 24-letnia studentka, a po trzech dniach, również w szpitalu, zmarł 19-letni student. Kilkanaście osób było rannych.
Dlaczego doszło do tragedii?
Z ustaleń śledztwa wynika, że otrzęsiny były tzw. imprezą masową i nie mają tu zastosowania przepisy dotyczące uczelni, bo od uczestników pobierano opłaty. W tej sytuacji konieczne było wystąpienie o pozwolenie do prezydenta miasta, a także otrzymanie opinii straży pożarnej, powiadomienie policji, zapewnienie obecności służb medycznych.
W śledztwie ustalono też, że jedyne drzwi ewakuacyjne w budynku, gdzie odbywały się otrzęsiny, były zamknięte. Według ustaleń policji w imprezie na UTP brało udział ok. 1,2 tys. studentów. Władze uczelni informowały, że w imprezie uczestniczyło ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach mogło przebywać ok. 700-800 osób.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze/ Radio PiK
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24