Polski konsulat w Monachium wystąpił do prokuratury o przekazanie polskim władzom pełnej listy odnalezionych w monachijskim mieszkaniu dzieł sztuki. Według dyplomatów, mogą znajdować się wśród nich dzieła zrabowane z terenów Polski. We wtorek prokuratura w Augsburgu pokazała slajdy przedstawiające obrazy - m.in. płótna Otto Dixa, Oskara Kokoschki, Picassa, Chagalla i Renoira, a także obrazy, które nie figurują w żadnych katalogach.
O odnalezieniu 1,5 tys. płócien napisał w miniony weekend tygodnik "Focus". Bezcenne dzieła w domu przechowywał 80-letni mieszkaniec Monachium. Jak pisaliśmy, to prawdopodobnie Cornelius Gurlitt, syn Hildebranda Gurlitta, który pracował dla Goebbelsa i miał za granicą sprzedawać "zdegenerowaną" sztukę. We wtorek niemiecka prokuratura poinformowała, że w mieszkaniu znaleziono 121 oprawionych obrazów i 1258 płócien bez ram. Na razie nie ustalono konkretnych właścicieli, do których pierwotnie należały.
Ich wartość szacowana jest na miliard euro.
Dzieła w dobrym stanie
- Wśród autorów dzieł są m.in. Max Liebermann, Max Beckmann, Otto Dix, Oskar Kokoschka, Henri Toulouse-Lautrec, August Macke, Emil Nolde, Ernst Ludwig Kirchner, Pablo Picasso, Carl Spitzweg, Marc Chagall, Renoir, Schmidt-Rottluff, Hofer, Macke - mówił Reinhard Nemetz, szef prokuratury w Augsburgu. Zapowiedział, że nie ma planów, by pełna lista została opublikowana w internecie. Zachęcił jednak do zgłaszania się osoby, które podejrzewają, że któreś z dzieł mogło należeć do ich przodków. Eksperci dodali, że dzieła są w dobrym stanie, chociaż część z nich jest poważnie zabrudzona. - To niesamowite patrzeć na nie. Sądziliśmy, że przepadły, że zostały zniszczone, a one przetrwały i to w całkiem niezłym stanie - powiedziała jedna ze specjalistek, Meike Hoffmann. W kolekcji były także obrazy z wcześniejszych epok, w tym nawet z 16. wieku. Część znalezionych obrazów nie figuruje w katalogach i była dotychczas nieznana. Wśród dzieł jest m.in. nieznany dotąd obraz Marka Chagalla.
Zwrócą obrazy Żydom?
Według Hoffmann kolekcja składa się głównie z dzieł sztuki zrabowanej przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy, są w niej jednak także obrazy innego pochodzenia. - Ustalanie pochodzenia obrazów będzie długim i skomplikowanym procesem - powiedziała Hoffman.
Konsulat RP w Monachium wystąpił w poniedziałek do prokuratury o przekazanie władzom polskim pełnej listy zabezpieczonych obiektów. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wśród dzieł sztuki mogą znajdować się też zrabowane przez Niemców eksponaty pochodzące z polskich zbiorów - powiedziała konsul generalna Justyna Lewańska. Z informacji prokuratury wynika, że co najmniej jeden obraz mógł pochodzić z okupowanej w drugiej wojnie światowej przez Niemcy Francji.
Na trop dzieł policja wpadła w 2011 roku po tym, jak Cornelius Gurlitt przekraczając granicę, wylegitymował się fałszywym paszportem. Okazało się, że mężczyzna nie miał żadnego majątku ani pracy i że utrzymywał się ze sprzedaży obrazów, które zostawił mu ojciec - pracujący dla Goebbelsa. Gurlitt senior skupował od Żydów dzieła sztuki i gromadził je w domu. Po wojnie i jego śmierci kolekcję przejął syn. Żydowska Konferencja Roszczeń zaapelowała już o zwrot dzieł prawowitym właścicielom. Prokuratura podkreśla, że na razie nie rozpatruje sprawy w kategoriach przestępstwa i nie zamierza nikogo aresztować.
Zdementowała też informacje o przechowywaniu kolekcji w pomieszczeniach urzędu celnego w Garching pod Monachium. Obrazy są w bezpiecznym miejscu - powiedział prokurator, odmawiając podania adresu.
"Zdegenerowana" sztuka
Władze III Rzeszy przystąpiły w 1937 roku do generalnej rozprawy ze sztuką uznaną przez nich za "zdegenerowaną" lub "narodowo obcą". Na podstawie dekretu wydanego przez Hitlera z muzeów i prywatnych kolekcji skonfiskowano najczęściej bez odszkodowania ponad 21 tys. obrazów, rzeźb i innych obiektów. Uchwalona rok później ustawa usankcjonowała konfiskaty. Ustawa nie została anulowana do dzisiaj i uniemożliwia odzyskanie obrazów na drodze prawnej. W 1937 roku w Monachium zorganizowano wielką wystawę "sztuki zdegenerowanej", by ośmieszyć ją i ostrzec społeczeństwo przed zgubnym wpływem "narodowo obcych" artystów. Wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem, zwiedziło ją dwa miliony osób, co zaniepokoiło władze i spowodowało jej zamknięcie. Niezależnie od tego powszechne były przypadki kupowania za bezcen lub po znacznie zaniżonych cenach dzieł sztuki od niemieckich Żydów emigrujących z Niemiec w obawie przed prześladowaniami. Większość przypadków uległa przedawnieniu. W 1998 roku władze w Berlinie zobowiązały się, podpisując jako jeden z 44 krajów Deklarację Waszyngtońską, do poszukiwania zrabowanych dzieł sztuki i do zwrotu ich prawowitym właścicielom lub odszkodowania. W praktyce w takich przypadkach dochodzi do trwających latami kosztownych procesów sądowych. Niemiecki adwokat Markus Stoetzel reprezentujący spadkobierców żydowskiego kolekcjonera sztuki Alfreda Flechtheima ostro skrytykował niemieckie władze za utrzymywanie przez niemal dwa lata w tajemnicy faktu odnalezienia kolekcji.
Autor: /jk / Źródło: Reuters, bbc.co.uk, PAP