Meksyk pokonał Kamerun 1:0 w drugim meczu MŚ, ale powinien znacznie wyżej. Drużynie z Ameryki Północnej przeszkadzali sędziowie, którzy nie uznali dwóch prawidłowo zdobytych goli.
Od początku drugiego meczu grupy A stroną przeważającą w Napal byli Meksykanie. I to nie tylko na trybunach, gdzie królował zielony kolor.
Swoją przygniatającą przewagę piłkarze "El Tri" powinni udokumentować już po 11 minutach, ale wtedy po raz pierwszy kardynalny błąd popełnił sędzia Roldan Perez. Kolumbijczyk dopatrzył się pozycji spalonej i nie uznał gola Giovaniego Dos Santosa. Powtórki pokazały jednak, że arbiter nie miał racji.
To nie było ostatnie "słowo" arbitra. Niezrażeni jego pomyłką Meksykanie dążyli do objęcia prowadzenia i jeszcze przed przerwą znów umieścili piłkę w siatce. Ponownie uczynił to Gio, ale i tym razem sędzia miał jakieś wątpliwości.
Co dostrzegł, to jego słodka tajemnica, bo powtórki nie pokazały, żeby po dośrodkowaniu Azteków z rzutu rożnego doszło w polu karnym rywali do faulu, nie było mowy również o pozycji spalonej.
Dopięli swego
Meksykanie się nie poddawali. Dopięli swego w drugiej połowie. Szczęśliwym strzelcem był Oribe Peralta. Sędzia tym razem nie protestował.
"El Tri" wygrali zasłużenie. Kameruńczycy zawiedli na całej linii. Drużyna Volkera Finke w drugiej połowie stworzyła sobie tak naprawdę tylko jedną dogodną sytuację - z rzutu wolnego strzelał Benoit Assou-Ekotto, ale piłka minimalnie minęła słupek meksykańskiej bramki.
Autor: lukl/twis / Źródło: sport.tvn24.pl