17 marca przed krakowskim sądem ruszy precedensowy proces cywilny wytoczony przez maturzystkę Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej o zaniżenie ocen na maturze. W ten sposób, zdaniem powódki, naruszono jej dobra osobiste, takie jak twórczość naukowa i prawo do kształcenia. W odpowiedzi na pozew Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Krakowie informuje, że nie uznaje żądania pozwu i wnosi o oddalenie powództwa w całości.
Zdaniem Kingi Jasiewicz na rozszerzonym egzaminie maturalnym z biologii zaniżono jej punktację z trzech zadań. Z powodu zbyt za niskiej liczby punktów zdobytych przez nią na maturze nie została przyjęta na kierunek lekarsko-dentystyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego: limit wynosił 262 pkt, jej zabrakło jednego pkt. Wcześniej wystąpiła do OKE o skorygowanie wyniku egzaminu, ale uzyskała odpowiedź odmowną o braku trybu odwoławczego od wyników matury.
Uważa, że oceniający popełnili "istotne uchybienia"
Obecna już studentka domaga się zobowiązania OKE do przyznania jej dodatkowo po jednym punkcie za odpowiedzi na trzy pytania i ustalenia nowego wyniku egzaminu. Chce także nowego świadectwa maturalnego ze skorygowanym wynikiem egzaminów.
- Zdecydowałam się pójść do sądu, bo nie miałam jak odwołać się od matury. To jest cały ten ból, że jest błąd w systemie - mówi maturzystka z Zakopanego
W pozwie autorka szczegółowo rozważa swoje odpowiedzi na pytania i wskazuje m.in., że nie powinna ponosić skutków rozbieżności zdań między autorem podręcznika, z którego się uczyła, a egzaminatorem. Uważa również, że oceniający popełnili istotne uchybienia, polegające na niepoprawnej, zbyt rygorystycznej interpretacji tzw. klucza, prowadzące do wypaczenia wyniku egzaminu.
Jak stwierdza, błędny wynik egzaminu uniemożliwił jej studia na wybranej uczelni, tym samym naruszając jej dobra osobiste w postaci prawa do twórczości naukowej oraz kształcenia, gwarantowane przez Konstytucję RP. Podkreśla, że nie musiałaby też ponosić kosztów związanych z płatnymi studiami na kierunku lekarsko-dentystycznym, które obecnie kontynuuje i na których jeden semestr kosztuje 26 tys. zł.
OKE zaprzecza
W odpowiedzi na pozew OKE domaga się oddalenia powództwa i wskazuje, że nie doszło do naruszenia żadnych dóbr osobistych powódki.
Według tego stanowiska, prawo do nauki stanowi jedno z podstawowych praw obywatelskich, nie stanowi jednak dobra osobistego; natomiast praca egzaminacyjna nie jest twórczością naukową, tylko określoną w przepisach formą oceny poziomu wykształcenia ogólnego.
- Praca została zweryfikowana. Widzieli ją inni egzaminatorzy. Nie biorę tu pod uwagę błędu - mówi Lech Gawryłow, dyrektor okręgowej komisji egzaminacyjnej w Krakowie.
Ponadto - zgodnie z przepisami - wyniki egzaminu maturalnego są ostateczne. Ewentualne uznanie skargi na ocenę maturalną lub świadectwo dojrzałości, i jej uwzględnienie, prowadziłoby w istocie do uchylenia oceny maturalnej, a tym samym doszłoby do sytuacji, w której "nie istniałby w obrocie" wynik egzaminu maturalnego umożliwiający przyjęcie na studia wyższe – wskazuje OKE.
Zdaniem komisji, nie doszło także do błędów przy ocenie maturzystki. Jak wyjaśnia OKE, punkty przyznawane są tylko za poprawne rozwiązania, precyzyjnie odpowiadające poleceniom zawartym w zadaniach; natomiast odpowiedzi niezgodne z poleceniem, tj. nie na temat, lub niepełne są traktowane jako brak odpowiedzi.
To pierwszy taki przypadek
Maturzystka ukończyła szkołę średnią w 2013 roku. Wtedy też zdała maturę, ale w ubiegłym roku zdecydowała się na poprawę wyniku z biologii. Dziewczynie zabrakło jednego punktu, aby dostać się na dzienną stomatologię w Krakowie.
Po ogłoszeniu wyników matur wnosiła o wgląd w pracę. Twierdziła, że nie uznano jej czterech odpowiedzi, które jej zdaniem są poprawne.
To pierwszy taki przypadek w historii, kiedy maturzysta pozywa komisję egzaminacyjną. Datę pierwszej rozprawy w procesie wyznaczono na 17 marca.
Autor: wini / Źródło: PAP / TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN