- Dla nas to niesamowita radość. Dzisiaj te łzy, to łzy radości - mówili podczas konferencji w szpitalu Paulina i Mateusz, rodzice 2-letniego Adasia wybudzonego wczoraj ze śpiączki. Chłopiec bawi się zabawkami, przytula misia, a przede wszystkim już samodzielnie oddycha. Rodzice dziękują wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że ich syn żyje: "Czekamy, aż będzie w domu".
Dziennikarze rozmawiali w czwartek z rodzicami dwulatka, który w niedzielę trafił do krakowskiego szpitala w stanie ekstremalnego wychłodzenia. Nie wiadomo, czy chłopiec ich rozpoznaje.
"Przytula misia od nas"
- Patrzył na nas, ale czy nas poznał, będziemy widzieć dopiero jak nam powie – mówi mama Adasia, Paulina.
Rodzice nie chcą wracać do tego co się stało. Teraz najważniejsze jest, że synek ma się coraz lepiej: - Nie wracamy do tamtych chwil, bo to jest traumatyczne wydarzenie. Teraz najważniejsze jest, aby on zupełnie wrócił do nas - mówią. Wydaje się jednak, że wszystko jest na dobrej drodze, aby chłopiec odzyskał całkowitą sprawność: - Patrzy na zabawki, bawi się, wyciąga po nie ręce, a nawet przytulił misia, którego mu przywieźliśmy – opowiada wzruszona mama. A tata Adasia dodał: Szczęście takie, jakby się na nowo narodził.
Babcia, pod której opieką był w niedzielę chłopiec, jeszcze nie widziała Adasia. - Czuje się dobrze, wszystko jest w porządku - mówi o stanie zdrowia swojej mamy, pani Paulina.
"Najukochańszy syn na świecie"
Przy okazji, rodzice podziękowali wszystkim tym, którzy przyczynili się do uratowania ich synka, w tym lekarzom, a przede wszystkim policjantowi, który znalazł Adasia. Dziękowali też tym, którzy trzymali kciuki za powrót ich syna do zdrowia. - To dodawało nam wiele otuchy i dziękujemy wszystkim – powiedział dziennikarzom tata. – Chyba cała Polska modliła się o to, żeby było wszystko dobrze, i dzięki Bogu jest. Czekamy, aż będzie w domu – dodała mama.
Rodzice zaznaczają jednocześnie, że będą przy dziecku teraz tak długo, jak tylko to będzie możliwe.
Podczas rozmowy z dziennikarzami, mama chłopczyka zwracała uwagę, że jej syn zawsze miał silny organizm. - Jest bardzo silnym chłopcem. Jeżeli coś mu nie wychodziła, to dążył do tego, aby mu się to udało - mówi. - Po prostu najukochańszy syn na świecie - dodała
Tata Adasia dziękuje wszystkim:
Adaś wraca do zdrowia
Adaś, który w stanie skrajnego wychłodzenia organizmu trafił do szpitala w krakowskim Prokocimiu, jest w coraz lepszym stanie. W czwartek, po raz pierwszy od wybudzenia ze śpiączki farmakologicznej zobaczył swoich rodziców.
Chłopiec trafił do szpitala w Prokocimiu w niedzielę. W poprzedzającą noc, między 3 a 5 rano, wyszedł z domu swojej babci w Racławicach. - Około 8 rano dostaliśmy informację o jego zaginięciu i niezwłocznie rozpoczęliśmy akcję poszukiwawczą - mówił Michał Godyń, policjant z Krzeszowic, który znalazł chłopca. Reakcja musiała być natychmiastowa, bo jego organizm był skrajnie wychłodzony. Po wstępnej akcji ratunkowej, został przewieziony do szpitala.
Chłopiec został podpięty do urządzenia ECMO, które umożliwia pozaustrojowe utlenowanie krwi. Dzięki niemu udało się podnieść temperaturę ciała chłopca z 12,7 do 36 stopni Celsjusza. Mimo tego, że chłopiec od wczoraj jest odłączony od respiratora, lekarze zapowiadają, że może minąć kilka dni, zanim Adaś zostanie całkowicie odłączony od aparatury.
Rodzice dziecka nie wiedzą, dlaczego Adaś wyszedł w środku nocy z domu babci ubrany jedynie w pidżamę. - Czy szedł do domu, czy w śnie był? Nie wiadomo. Nie zdarzało mu się to wcześniej - mówił tata chłopca.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ps/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie | Małgorzata Oberc