Chciała pięknie wyglądać w sukni ślubnej. Od porodu marzyła, żeby schudnąć. 6 marca poszła do prywatnej kliniki na zabieg odsysania tłuszczu. Następnego dnia źle się poczuła. Wieczorem trafiła do szpitala. 8 marca zmarła. Ślub miał być w maju. Wczoraj był pogrzeb.
Prokuratura w Częstochowie wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 34-letniej Anny.
Kobieta w jednej z prywatnych klinik w Częstochowie postanowiła przejść zabieg liposukcji (odsysanie tkanki tłuszczowej), a dokładnie lipoabdominoplastyki (odessanie tłuszczu z nadbrzusza i wycięcie fałdu skórnego z podbrzusza - red.).
Zabieg odbył się 6 marca. Następnego dnia pacjentka straciła przytomność, wieczorem zaś trafiła do szpitala w Częstochowie.
- Ona została do nas dowieziona w stanie ciężkim - powiedział nam Dariusz Kopczyński, zastępca dyrektora Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie. Dodał, że "była nieprzytomna, po długiej reanimacji, z przywróconym tętnem".
Pacjentka trafiła na oddział intensywnej terapii. Jednak leczenie nie powiodło się i następnego dnia w godzinach rannych kobieta zmarła.
Do końca oddychała pod respiratorem, przytomności nie odzyskała.
Liposukcja to ryzyko zatoru
13 maja Anna miała wziąć ślub. - Suknia już była kupiona. Ania chciała pięknie wyglądać. Chciała być zgrabniejsza, marzyła o tym od urodzenia dziecka - opowiedziały nam mama i niedoszła teściowa kobiety.
- Strasznie ją kochałem. Dla mnie wyglądała pięknie. Ale takie miała marzenie - opowiada pan Adrian, narzeczony kobiety.
Razem pojechali do lekarza w Warszawie. - Powiedział, że plastykę brzucha zrobi jej osobno, a odsysanie tłuszczu osobno. Ale najpierw polecił jej schudnąć 12 kg - wspomina narzeczony.
Lekarz z Częstochowy miał zaproponować co innego. Pan Adrian: - Że zrobi Annie dwa zabiegi na raz i wypisał, jakie badania mamy zrobić.
Mężczyzna przyznaje, że na zabieg nie zabrali ze sobą wyników badań. - Lekarz nie kazał ich przywozić - podkreśla. I dodaje: - Ja je cały czas mam, zostały w samochodzie.
Anna poszła na zabieg o dziewiątej rano. O 15.30 zadzwoniła do narzeczonego. - Wyglądała strasznie, nie mogła oddychać - mówi pan Adrian.
- Dlaczego ta operacja trwała aż sześć godzin? - pyta. Lekarz, który wykonał zabieg, miał przepraszać narzeczonego i wyjaśniać: - Nie wiem, co się stało.
Była piękna, ostrzegamy
- Sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi, co było przyczyną śmierci. Biegli ocenili, że prawdopodobnie zator płucny. Zlecono dodatkowe badania histopatologiczne - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
- Zabiegi liposukcji mają wpisane ryzyko powikłań w postaci zatorów tłuszczowych. Pacjentka powinna mieć wcześniej o tym wiedzę - mówi Dariusz Kopczyński.
Śledczy zabezpieczyli dokumentację medyczną, biegli będą ją teraz analizować.
13 marca był pogrzeb Anny. Osierociła 12-letnią córkę, która kilka lat wcześniej straciła ojca.
Mama Anny: - Czuję ból. Straszny ból. Dziewczyny, przemyślcie, zanim coś takiego zrobicie, żeby wasze mamy potem nie płakały, nie tęskniły.
Autor: mag/i/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Skalski