- To coś makabrycznego, to co opowiada minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Mamy to szczęście, że za granicą jego wypowiedzi i jego osoba nie są traktowane poważnie. Inaczej mielibyśmy z tego powodu bardzo duże kłopoty - powiedziała w "Kropce nad i" była premier Ewa Kopacz (PO).
Była premier odniosła się do słów Antoniego Macierewicza, który podczas zeszłotygodniowej oceny rządów PO-PSL krytykował stan polskiej armii. - Według Antoniego Macierewicza za rządów PO nie było armii. Jak się go posłucha, to wychodzi, że byli tylko i wyłącznie jacyś ruscy agenci. To coś makabrycznego, to co opowiada minister obrony narodowej. Mamy to szczęście, że za granicą jego wypowiedzi i jego osoba nie są traktowane poważnie. Inaczej mielibyśmy z tego powodu bardzo duże kłopoty. On obniża naszą wiarygodność w obszarze obronności - stwierdziła Ewa Kopacz. - Pod jednym (w ocenie rządów PO-PSL - red.) jestem w stanie się podpisać, pod postulatem jednego z ministrów (rządu PiS - red.). Tym ministrem był oczywiście minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który mówił, że niewątpliwie trzeba zwiększyć nakłady na psychiatrię. Po wysłuchaniu pana ministra Macierewicza w pełni się pod tym postulatem podpisuję. Nie można takich rzeczy opowiadać - zaznaczyła.
Burza po słowach Clintona
Była premier komentowała słowa byłego prezydenta USA Billa Clintona, który powiedział, że Polska i Węgry „chcą przywództwa w stylu Putina”. Krytycznie na tę wypowiedź amerykańskiego polityka zareagowały polskie władze. Premier Beata Szydło przekonywała, że były prezydent USA powinien przeprosić Polskę, a prezes PiS Jarosław Kaczyński odsyłał go do lekarza.
Ewa Kopacz przypomniała, że Clinton to sprawdzony przyjaciel Polski, który „kibicował naszym przemianom w Polsce i przekonywał kongresmenów, aby Polska była pełnoprawnym członkiem NATO”.
- Jeśli dzisiaj on wyraża swoją opinię, nawet krzywdzącą dla Polski, to dzisiaj nasi politycy, którzy sprawują władzę, chociażby w perspektywie szczytu NATO nie powinni reagować takim językiem - stwierdziła.
- Zbierając opinie polityków PiS na temat Billa Clintona, dochodzę do wniosku, że jesteśmy w stanie w sposób niegrzeczny traktować naszych przyjaciół - zarzuciła Kopacz.
Dziennikarze byli inwigilowani?
Ewa Kopacz była pytana o inwigilowanie dziennikarzy, co zarzucał poprzednim rządom minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Była premier podkreśliła, że pytała o to swoich ministrów.
- Wtedy, kiedy po raz pierwszy taka informacja zafunkcjonowała w przestrzeni publicznej, a byłam wtedy premierem, to pierwszą rzecz jaką zrobiłam, to poprosiłam ministra sprawiedliwości, ministra spraw wewnętrznych, koordynatora służb specjalnych, żeby przedstawili mi pełny raport, czy są zakładane nielegalne podsłuchy. Usłyszałam od nich negatywną odpowiedź - powiedziała.
- Dzisiaj nielegalne podsłuchiwanie jest przestępstwem, więc minister Kamiński nie powinien opowiadać, jak zła była poprzednia ekipa, tylko powinien złożyć dokumenty do prokuratury - dodała.
Przełożone spotkanie
Komisja Europejska ogłosiła, że wyda opinię na temat praworządności w Polsce, jeśli do 23 maja polskie władze nie podejmą działań zmierzających do usunięcia zastrzeżeń dotyczących Trybunału Konstytucyjnego. W związku z tym partie opozycyjne (PO, Nowoczesną i PSL) przełożyły na wtorek zaplanowane na tę środę spotkanie w sprawie TK.
- Zmieniły się niewątpliwie okoliczności. To opozycja dowiedziała się o tym, co zamierza Komisja Europejska w stosunku do rządzących, ale nie jestem pewna, czy rządzący nie wiedzieli o tym zdecydowanie wcześniej. Jeśli politycy PiS w przekazach telewizyjnych mówili, że rząd był w stałym kontakcie z KE, to nie dałabym swojej prawej ręki za to, że rząd albo premier Beata Szydło, która bezpośrednio rozmawiała (z KE - red.), nie usłyszała, że właśnie w tym tygodniu lub na początku przyszłego tygodnia taki raport się pokaże - skomentowała Ewa Kopacz.
Według byłej premier dobrą decyzją opozycji było to, iż w większości nie wzięła udziału we wtorkowym spotkaniu w sprawie TK organizowanym przez marszałka Marka Kuchcińskiego. Pojawił się na nim prezes PiS Jarosław Kaczyński i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz oraz przedstawiciele partii KORWiN.
- Opozycja zachowała się bardzo czujnie, bo jeśli fakt, że Komisja Europejska ma zamiar wysłania do Polski raportu był wiadomy rządowi, to był wiadomy też Jarosławowi Kaczyńskiemu. Skoro ta wiedza była w posiadaniu Jarosława Kaczyńskiego, to stąd nagle to zaproszenie klubów opozycyjnych, aby znów mieć argument: "no proszę drogiej Komisji, przecież ja tu z nimi rozmawiam”. Po raz pierwszy opozycja nie dała się na to nabrać. Liderzy nie poszli do Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiem, jak teraz będzie tłumaczył rząd PiS, że nie wykonano zaleceń Komisji Weneckiej - oceniła.
Autor: kło//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24