Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Polska naruszyła art. 2 europejskiej Konwencji praw człowieka i podstawowych wolności, badając sprawę śmierci Grzegorza Przemyka. Trybunał uznał, że postępowanie karne trwało zbyt długo i dlatego doszło do przedawnienia.
Trybunał orzekł we wtorek, że Polska będzie musiała zapłacić Leopoldowi Przemykowi - ojcu Grzegorza, 20 tys. euro odszkodowania. L. Przemyk domagał się 50 tys. euro, ale ETPC nie uznał jego żądania. Zdaniem ETPC, postępowanie przed sądami krajowymi było wadliwe, co - jak podkreślił - zauważył także Sąd Najwyższy, dlatego należało uznać, że Polska naruszyła europejską Konwencję praw człowieka i podstawowych wolności i przyznać Leopoldowi Przemykowi odszkodowanie.
ETPC podkreślił, że przekazanie sprawy sądowi niższej instancji jest zazwyczaj wynikiem błędów popełnionych przez ten sąd, dlatego - jak zaznaczył ETPC - powtórne zwrócenie sprawy sądowi niższej instancji w ramach jednego postępowania sądowego świadczy o poważnych niedociągnięciach w funkcjonowaniu systemu sądowego.
Skarga ojca Przemyka
Według Leopolda Przemyka, sądy powinny były badać zabójstwo jego syna na podstawie art. 105 par. 2 kodeksu karnego, zgodnie z którym nie przedawnia się przestępstwo skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu lub ciężkim uszkodzeniem ciała, którego dopuścił się funkcjonariusz publiczny w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Polskie sądy uznały, że było to pobicie ze skutkiem śmiertelnym i stwierdziły, że doszło do przedawnienia jego karalności. W skardze do Trybunału Leopold Przemyk podnosi, że polskie sądy nie przeprowadziły właściwego postępowania wyjaśniającego i tym samym naruszyły art. 2 europejskiej Konwencji praw człowieka i podstawowych wolności, który stwierdza, że "prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę".
Zatrzymany, zmarł po kilku dniach
12 maja 1983 r. milicjanci zabrali 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka z pl. Zamkowego w Warszawie na komisariat. Tam został ciężko pobity - dostał kilkadziesiąt ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach, a jego pogrzeb stał się manifestacją przeciw komunistycznym władzom. W lipcu 1984 r. sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza D., dyżurnego komisariatu. Natomiast na kary więzienia zostali skazani dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka do szpitala. Po 1989 r., gdy uchylono wyroki wydane w 1984 r., sprawa wróciła do sądu. Ireneusz K. został w 1997 r. uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, a Denkiewicz został skazany na dwa lata więzienia, ale nie odsiedział ani dnia, bo według psychiatrów, odbycie kary uniemożliwiał jego stan psychiczny.
Kolejne procesy
Kolejne procesy K. ruszały trzykrotnie: w 2000 r., w 2003 r. i 2004 r. Za pierwszym razem sąd uznał, że sprawa się przedawniła, za drugim - uniewinnił K., dopiero w maju 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Ireneusza K. za winnego i skazał na 8 lat więzienia, ale w wyniku amnestii kara została zmniejszona o połowę. Sąd uznał wtedy, że pobicie, którego skutkiem była śmierć Przemyka, było przestępstwem popełnionym przez funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych i w związku z tym nie doszło do przedawnienia. Wyrok ten został jednak uchylony w grudniu 2009 r. przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, który uznał, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r., a przepis kodeksu karnego, na który powoływał się SO i pełnomocnicy ojca Przemyka, nie ma tu zastosowania. SA uznał, że pobicie, którego skutkiem była śmierć Grzegorza, nie mieściło się w pojęciu "ciężkiego uszczerbku na zdrowiu", czy "ciężkiego uszkodzenia ciała", o którym mowa w art. 105 par. 2 kodeksu karnego. Kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego złożył w 2010 r. do Sądu Najwyższego ówczesny prokurator generalny, minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Sąd Najwyższy oddalił jednak kasację, bo uznał ją za bezzasadną. Wskazał, że Sąd Okręgowy uznał milicjanta za winnego, ale jednocześnie nie stwierdził, by była to zbrodnia komunistyczna, która - zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - przedawnia się dopiero po 30-u latach. Skoro nie zaskarżyli tego ani prokurator ani pełnomocnik ojca Przemyka, to - według Sądu Najwyższego - Sąd Apelacyjny nie mógł stwierdzić, że była to zbrodnia komunistyczna i musiał sprawę umorzyć.
Śledztwo IPN
Śledztwo w sprawie śmierci Przemyka prowadził również Instytut Pamięci Narodowej. W 2009 r. zarzuty utrudniania wyjaśnienia śmierci Przemyka usłyszał były minister spraw wewnętrznych Czesław K., jednak z powodu przedawnienia karalności IPN umorzył w 2012 r. postępowania przeciwko niemu i 20 innym podejrzanym. Od postanowienia śledczych IPN odwołali się do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia m.in. ojciec Przemyka - Leopold, Cezary F. - przyjaciel maturzysty i świadek bicia go przez milicję oraz dawny adwokat matki Przemyka - mec. Maciej Bednarkiewicz. Żądali wznowienia postępowania, ale w maju 2013 r. warszawski sąd utrzymał w mocy decyzję śledczych IPN.
Autor: /jk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24