Rodzina Dzikowskich z Poznania zamontowała w swoim mieszkaniu 12 kamer. Są m.in. w salonie, kuchni, sypialni oraz pokojach czwórki dzieci. Internauci mogą ich podglądać 24 godziny na dobę. Dzikowscy szczerze przyznają, że robią to dla pieniędzy. Nie bacząc na zagrożenia, jakie płyną z życia w sieci.
Dzikowscy postanowili urządzić sobie "Big Brothera" z własnej nieprzymuszonej woli. Kamery na żywo przekazują obraz i dźwięk. Wchodząc na ich stronę, widzimy podgląd ze wszystkich. W każdej chwili można też kliknąć na jeden z obrazów, aby go powiększyć i usłyszeć, co się dzieje w domu. "Pierwsza rodzina w Polsce na żywo w internecie" - tak się reklamują.
Barbara i Mieczysław mają czwórkę nieletnich dzieci. Kacpra (13 lat), Weronikę (9 lat), Dawida (4 lata) i najmłodszą Sandrę (2 lata). Kamery zamontowane są również w ich pokojach. O wszystkim informują, a jakże, poprzez stronę. Po co?
Sława i pieniądze?
- Braliśmy udział w programie "Mama kontra Mama", gdzie nie wszystko było przedstawione zgodnie z prawdą. My chcemy pokazać, jak naprawdę żyje rodzina. Bez naciągań i reżyserowania - mówi Barbara Dzikowska.
Ale jest też drugie dno.
- Chcemy zarobić. Dla siebie i dla dzieci. My wynajmujemy to mieszkanie i chcielibyśmy je wykupić. Dzięki tym transmisjom chcemy zapewnić przyszłość dzieciom - dodaje jej mąż Mieczysław.
Internauci zamawiają pizzę i... prostytutkę
Pomysł zrealizowany został z dużym rozmachem. Poprzez stronę poinformowali o poszukiwaniach "zainteresowanych współpracą". Podali swoje prywatne numery kontaktowe. Mało rozsądnie, ponieważ internauci momentalnie zwęszyli okazję do żartów. Na ich adres wielokrotnie już zamawiano pizzę i kebaby. Jednego wieczora pod drzwiami zjawiła się prostytutka.
- Ciężko jest, bo straciliśmy prywatność. Ludzie do nas wydzwaniają w dzień i w nocy. Obrażają, straszą, że zabiorą dzieci. Zgłosiliśmy sprawę na policję - mówi matka czwórki dzieci.
Wydaje się, że właśnie wmieszanie w to wszystko dzieci najbardziej bulwersuje opinię publiczną. W czwartek do drzwi państwa Dzikowskich zapukali przedstawiciele Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Losem najmłodszych uczestników "show" zainteresował się również Rzecznik Praw Dziecka.
- Dostaliśmy dużo zgłoszeń w tej sprawie. Monitorujemy tę niecodzienną sytuację. Zgłosiliśmy sprawę do sądu - słyszymy w biurze prasowym rzecznika.
Rodzina jest nieugięta
Nie wpływa to jednak na poglądy rodziców o słuszności przedsięwzięcia. No, może trochę. "Dla zapewnienia intymności" postanowili czasowo wyłączać kamery w pokojach dziecięcych.
- Nie widzimy w tym nic złego, że pokazujemy nasze życie. Nie uważamy się za złych rodziców - przyznają zgodnie Dzikowscy.
Na razie nie planują zaprzestania eksperymentu. W przygotowaniu mają kamery w samochodzie, a także takie wmontowane w okulary.
Materiał "Faktów" TVN. ZOBACZ WIĘCEJ
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: logopol.pl