Była asysta wojskowa i apel smoleński podczas obchodów Czerwca '56. Zaraz po wymienieniu ofiar buntu robotniczego, wspomniano o ofiarach katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Wówczas niektórzy opuścili uroczystość.
Apel smoleński został odczytany po godzinie 11 przy Pomniku Poległych w Powstaniu Poznańskim 28-30 czerwca 1956 r. Organizatorem tej uroczystości był Związek Kombatantów i Uczestników Powstania Poznańskiego Czerwca 1956. Swoją obecność zaznaczyli politycy PiS, stojący w pierwszym rzędzie. Na miejscu byli m.in. wicepremier Piotr Gliński, czy poseł z Poznania Bartłomiej Wróblewski.
W uroczystości udział wzięli żołnierze z 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu.
W trakcie apelu smoleńskiego wspomniano imiennie Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego wraz z małżonką Marią Kaczyńską; ostatniego Prezydenta RP na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego oraz dowódców poszczególnych sił zbrojnych, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem.
Po apelu rozległy się brawa, ale część osób zaczęła opuszczać uroczystości.
- Nie można robić farsy z tego. Ludzie giną w wypadku, a tu łączą to z Czerwcem? - dziwi się jeden z uczestników uroczystości.
- Co to ma wspólnego z Czerwcem 1956 roku? Ja nie wiem - dodaje kobieta, po czym szybkim krokiem idzie w drugą stronę.
Władze miasta wiedziały o planowanym apelu, ale nie były gospodarzami uroczystości, a tylko gośćmi. Będący na miejscu wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski zaznaczył, że w jego ocenie zabrakło równowagi przy odczytywaniu apelu.
- Z pewnością dla uczestników uroczystości może być wątpliwe, czy jest sprawiedliwym z punktu widzenia historii i uczciwości, jeżeli ledwie połowa apelu jest poświęcona ofiarom Czerwca '56 (...), a drugą połowę poświęca się osobom, które zginęły tragicznie w wypadku lotniczym w Smoleńsku - powiedział.
Spór o apel
Przed 60. rocznicą Czerwca, w Poznaniu rozgorzał spór o apel smoleński. Kiedy wyszło na jaw, że w trakcie obchodów, na polecenie szefa MON Antoniego Macierewicza, ma zostać odczytany, swój sprzeciw wyraził prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Chciał by apel ograniczył się wyłącznie do faktów związanych z Czerwcem '56.
Prezydent poprosił w piśmie do dowódcy Garnizonu Poznań o wojskową asystę, ale bez wspomnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Poparły go środowiska kombatanckie, a także opozycjoniści z czasów PRL. Macierewicz pozostał jednak nieugięty.
- Wojsko Polskie i minister obrony narodowej nie będzie selekcjonował polskich bohaterów na tych, którzy się komuś podobają i tych, którzy się komuś nie podobają. Krew przelana za ojczyznę jest cenna, bez względu na to, z jakich żył pochodzi - powiedział.
Oznaczało to, że wojsko ostatecznie nie weźmie udziału w uroczystościach, co wiązało się też z brakiem apelu smoleńskiego.
Będzie też apel na głównych uroczystościach?
W poniedziałek MON zapewniło jednak, jak informuje "Gazeta Wyborcza", że wojsko weźmie udział w wieczornym, kulminacyjnym punkcie obchodów na Placu Mickiewicza. Scenariusz przewiduje wystąpienia m.in prezydentów m.in. Polski i Węgier, występ chóru, a także odczytanie cywilnego apelu, upamiętniającego wyłącznie ofiary Czerwca.
MON zapowiedziało jednak odczytanie apelu w przyjętej przez siebie wersji, czyli ze wspomnieniem ofiar katastrofy smoleńskiej. Nie sprecyzowano jednak gdzie miałby się on odbyć. Informacje o wojskowej asyście potwierdził rzecznik Kancelarii Prezydenta RP Marek Magierowski. Poznańscy urzędnicy, sprzeciwiający się takiemu rozwiązaniu, nie zostali poinformowani o planach ministerstwa.
Na przedpołudniowej uroczystości była i asysta wojskowa, i apel smoleński. Nikt nie potrafi powiedzieć jak będzie wieczorem.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań