Magiczne (choć realnie istniejące) drzewo, które ma dać ludziom tlen, drewno, miód i pieniądze. Tak najkrócej można podsumować zalety oxytree podawane przez importerów tej rośliny do Polski. W kraju może rosnąć już nawet trzydzieści tysięcy sadzonek. Nikt jednak nie wie, jak roślina ta zachowa się w naszych ekosystemach. Służby państwa nie są w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytania z tym związane.
O drzewie tym do niedawna mówiło się w zasadzie wyłącznie w środowiskach branżowych: rolników, plantatorów, producentów mebli, znawców energii. Szerzej medialnie stało się znane za sprawą bankrutującej gminy Ostrowice w Zachodniopomorskiem. Wójt, poszukując różnych sposobów na uratowanie gminnych finansów, chciał sadzić i zarabiać na drewnie oxytree (drzewa tlenowego). Ostatecznie pomysł upadł.
Ale biznes związany z oxytree prowadzi wielu prywatnych plantatorów w różnych częściach kraju. Jeden z importerów podaje na swojej stronie internetowej, że w Polsce jest już trzydzieści tysięcy sadzonek tego drzewa.
Importerzy wyliczają zalety oxytree. Ma rosnąć w imponującym tempie i już po sześciu latach osiąga wartość przemysłową. Po ścięciu - informują - odrasta i można je jeszcze ścinać regularnie co cztery lata przez osiemnaście lat. Surowiec pozyskany z oxytree nazywają "drewnianym aluminium", bo zachowując twardość i odporność na uszkodzenia, ma być o jedną trzecią lżejszy od gatunków dotychczas używanych w meblarstwie. Zwolennicy nowej rośliny podkreślają, że jej ogromne liście absorbują duże ilości dwutlenku węgla i wyzwalają wiele tlenu do atmosfery. Zrębki z gałęzi mają mieć imponującą wartość energetyczną, a kwiaty - skutecznie wabić pszczoły. W dodatku gatunek ten ma być odporny na wahania temperatury i nie wymagać specjalnie żyznych gleb.
Drzewo idealne? Niekoniecznie
Stworzyli je inżynierowie genetyczni w Hiszpanii. Skrzyżowali dwie odmiany paulowni i uznali, że powstałą najdoskonalsza odmianą tego gatunku. Przekonują, że oxytree nie jest skażone niedoskonałościami natury.
W Polsce pierwsze ziarno wątpliwości w związku z obecnymi w Polsce tysiącami sadzonek oxytree zasiała Państwowa Rada Ochrony Przyrody. "Szerokie propagowanie i sadzenie obcego dla flory Polski gatunku drzewa o biologii mało poznanej w warunkach polskich jest przedsięwzięciem obarczonym ryzykiem, zarówno w sensie przyrodniczym jak i ekonomicznym. Komisja negatywnie opiniuje wniosek obejmowania projektu jej sadzenia patronatem ministra środowiska" - czytamy w piśmie rady do ministra środowiska.
Doktor Michał Falkowski, przewodniczący komisji do spraw roślin, ocenia że istnieje potencjalne zagrożenie wynikające z masowej uprawy oxytree w Polsce, jednak jest ono trudne do oceny. Dlaczego? Otóż w Polsce nie ma żadnych popartych badaniami naukowych analiz pozwalających na ocenę, jak gatunek ten będzie zachowywał się w naszych ekosystemach.
Tymczasem w krajach podobnych klimatycznie do naszego, np. w Czechach, niektóre odmiany paulowni (naturalnie pochodzącej z Azji) poddane są uważnej obserwacji państwowych służb z powodu możliwości ujawnienia się inwazyjnych właściwości tych drzew.
Importerzy oxytree przedstawiają własne argumenty. Przekonują, że gatunek ten wytwarza bezpłodne nasiona i można go rozmnażać tylko w laboratoriach przez klonowanie. Powołują się na dokumenty dopuszczające sadzonki do obrotu na terenie Unii Europejskiej, a więc i w Polsce. Wszystko "na legalu" - jak mawia się w kupieckim żargonie.
"Obawy może budzić szybki wzrost i duże liście"
Opinię Państwowej Rady Ochrony Przyrody przeczytał wrocławski poseł Ireneusz Zyska (Wolni i Solidarni) i jął interpelować u ministra ochrony środowiska. Pyta między innymi, czy tworzenie w Polsce plantacji oxytree jest bezpieczne dla przyrody.
Nie dowiedział się jednak wiele. Wiceminister i główny konserwator przyrody Andrzej Szweda-Lewandowski też powątpiewa, że oxytree ma same zalety, ale jednoznacznej odpowiedzi udzielić nie może. Powód? Już znany. Brak wiarygodnych badań przeprowadzonych w polskich warunkach. Wiceminister Szweda pisze, że "obawy może budzić już szybki wzrost tej rośliny oraz duże liście, które mogą zacieniać podłoże i utrudniać wzrost innym roślinom". W jego ocenie oxytree może wygrać z rodzimymi gatunkami roślin konkurencję o miejsce, składniki pokarmowe i wodę. Zwłaszcza że drzewo tlenowe potrzebuje do wzrostu dużych ilości wody.
Szweda-Lewandowski swoje obawy opiera na wcześniejszych doświadczeniach z innymi obcymi roślinami, które początkowo uprawiane w kontrolowanych warunkach, w końcu wymykały się spod kontroli. Ministerstwo Środowiska nie kontroluje jednak importu sadzonek oxytree, nawet go urzędowo nie obserwuje. Drzewo to nie znajduje się bowiem na ministerialnej liście gatunków obcych wymagających obserwacji. Do Polski trafiło dopiero rok temu.
Wiceminister Szweda-Lewandowski sugeruje, że skoro oxytree hodowane jest na plantacjach, powinien się nim zainteresować również minister rolnictwa.
Jak gorący kartofel
Minister właściwy do spraw rolnictwa ma do takich poruczeń swoją wyspecjalizowaną służbę. Nazywa się ona Inspekcją Nasiennictwa i Ochrony Roślin. Próbowaliśmy dowiedzieć się, czy ma ona oxytree w obszarze swojego zainteresowania. Okazało się, że nie ma, bo... gatunki obce znajdują się pod nadzorem ministra środowiska. I to ten minister mógłby rozszerzyć listę gatunków obcych o oxytree.
Zatem - choć z psiankowatymi paulownia ma niewiele wspólnego - można odnieść wrażenie, że urzędy odpowiedzialne za polską florę odrzucają od siebie oxytree niczym gorący kartofel.
Brak polskich badań na temat drzewa tlenowego nie oznacza, że nie są one w Polsce prowadzone. Bo są. Jednak na ich wyniki trzeba będzie poczekać kilka lat, aż eksperymentalne plantacje urosną. Dwa doświadczalne nasadzenia oxytree obserwują botanicy z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Nie dadzą one jednak odpowiedzi na pytanie, czy może być to gatunek inwazyjny.
Od rzeczniczki prasowej uniwersytetu Jolanty Cianciary dowiadujemy się, że prowadzony z sadzonkami projekt badawczy ma na celu wyłącznie ocenę, jak roślina ta zachowuje się w polskich warunkach klimatycznych na różnych rodzajach gleb. Na szerzej zakrojone badania potrzebne są pieniądze przekraczające możliwości finansowe uczelni.
Historia zna przypadki...
Historia zna już przypadki, gdy rośliny z innych stref klimatycznych i innych warunków glebowych, sprowadzone do Polski, stawały się utrapieniem. Do dziś na przykład w wielu miejscach kraju niebezpieczeństwo stwarzają odradzające się siedliska barszczu Sosnowskiego.
Sprowadzony został z kaukaskich republik Związku Radzieckiego w latach 50. XX wieku jako roślina pastewna. Stan ówczesnej wiedzy botanicznej i agrotechnicznej pozwalał specjalistom snuć nadzieje, że będzie to roślina wysokowydajna i łatwa w uprawie. Rzeczywistość okazała się inna. Barszcz, ze względu na parzące właściwości, okazał się groźny dla ludzi. Po dwóch dekadach gospodarstwa rolne przestały go uprawiać. Przybysz ze Wschodu okazał się jednak na tyle inwazyjny, że rozsiewał się sam. Mimo podejmowanych co roku prób likwidacji jego siedlisk odradza się w najmniej spodziewanych miejscach.
Dziś, rzecz jasna, nauka jest na zupełnie innym etapie, a inżynieria genetyczna pozwala na hodowanie roślin, które same się nie rozmnażają, nie wytwarzają nasion albo wytwarzają je niezdolne do kiełkowania. Faktem jednak jest - i przyznają to urzędy państwowe - że oxytree zaczął być uprawiany w Polsce bez przeprowadzenia kompleksowych badań naukowych pozwalających na jednoznaczne stwierdzenie, czy roślina ta zagraża przyrodzie, czy też nie.
Autor: jp//rzw
Źródło zdjęcia głównego: SorinDragoiOxytree/Wikipedia CC BY-SA 4.0