Zadebiutowała ponad 50 lat temu, ale dopiero teraz ma szansę na najważniejszą nagrodę w branży - Oscara. I od razu przeszła do historii. Bo 86-letnia Emmanuelle Riva jest najstarszą aktorką pierwszoplanową nominowaną do tej statuetki. Ona sama laury za wybitną rolę w "Miłości" kwituje krótko: - Zaczęłam karierę od filmu o miłości niemożliwej. Kończę filmem o miłości spełnionej, aż po grób. To dobry morał.
Żadnych wywiadów, plotek, artykułów poświęconych życiu i karierze. Cisza. Choć zadebiutowała ponad 50 lat temu, media straciły ją z oczu. Dopiero genialna rola w "Miłości" Michaela Haneke zmieniła wszystko.
- Jako młodą aktorkę każde zamieszanie wokół mojej osoby krępowało mnie. Tym bardziej teraz nie zamierzam być celebrytką. Zależy mi, żeby do końca intensywnie przeżywać życie, mieć kontakt ze wspaniałymi ludźmi i pracować, zamiast iść na emeryturę. A medialny zgiełk i blichtr festiwalowy? Nie o to mi chodzi. Krzyki fotografów: "Skręć w drugą stronę!, Popatrz tutaj!" to szaleństwo, którego ja nie rozumiem. Wiem, że niektórzy aktorzy to kochają, ale ja nie jestem małpą do wykonywania takich poleceń - trzymając nagrodę aktorską mówiła na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes, gdy filigranową i łagodną 85-latką zaczęli interesować się dziennikarze z całego świata.
Od tamtej pory za rolę Anny - nauczycielki muzyki, która musi stawić czoła śmierci - dostała m.in. Europejską Nagrodę Filmową, nagrodę Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych, Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z Los Angeles oraz Lumiere Awards, które są jednym z najważniejszych wyróżnień we Francji. Ma też nominację do Cezarów i Oscarów. I już przeszła do historii: bo do tej ostatniej nagrody nominowana jest jako najstarsza aktorka pierwszoplanowa (najstarszą aktorką nominowną do Oscara wciąż pozostaje nieżyjąca od 3 lat Gloria Stuart - doceniono ją w wieku 87 lat za drugoplanową rolę w "Titanicu" Jamesa Camerona). A jeśli Riva wygra, będzie najstarszym laureatem kiedykolwiek uhonorowanym Oscarem.
- Jej gra jest po prostu wstrząsająca. Jakkolwiek rozbudowane byłyby moje oczekiwania - przewyższyła je - tak rolę Emmanuelle Rivy w "Miłości" podsumował reżyser filmu.
Kariera w cieniu debiutanckiej roli
Michael Haneke pierwszy raz zobaczył ją w jej najsłynniejszej wówczas roli - w miłosnym dramacie wojennym "Hiroszima, moja miłość" Alaina Resnais, jednym z najważniejszych obrazów Nowej Fali. Była 36-latką, jedną z amantek francuskiego kina - dzięki historii Francuzki, która przyjeżdża do Hiroszimy i nawiązuje specyficzny romans z japońskim architektem.
Opowieść o straconej miłości i o świecie po kataklizmie to był jej filmowy debiut i od razu wejście smoka. Na festiwalu w Cannes w 1959 roku mówiła dziennikarzom: - Pierwszy raz zagrałam kobietę, w teatrze zawsze wcielałam się w dziewczynki. Chyba nie chcieli, bym dojrzała.
Ale nagrody ani ona, ani film nie dostali. W ostatniej chwili za sprawą Amerykanów wycofano obraz z konkursu.
Ale Riva i tak złapała wiatr w żagle. Spełniło się jej marzenie: na dobre wyrwała się z małego miasteczka Cheniménil, gdzie dorastała w domu włoskiego malarza Alfredo Rivy jako Paulette Germaine Riva, dopóki nie przeczytała anonsu o konkursie na stypendium aktorskie w paryskiej szkole teatralnej.
W stolicy przez lata nie schodziła z desek teatrów. Występowała w filmach największych: Jeana-Pierre'a Melville'a, Georgesa Franju, Marca Bellocchio, Krzysztofa Kieślowskiego (który dał jej epizodyczną rolę schorowanej matki Juliette Binoche w "Niebieskim"), a także u Wojciecha Jerzego Hasa, u którego pod koniec lat 60. w "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" zagrała matkę głównego bohatera. Zachwyciła w "Teresie Desqueyroux", gdzie była tytułową bohaterką, a partnerował jej Philippe Noiret.
Ale dla szerokiej publiczności zniknęła. Choć grała w 77 filmach, widzom kojarzyła się głównie z ''Hiroszimą...''. Dopóki pracy nie zaproponował jej Haneke.
"Mogłam nie grać Anny, ale po prostu nią być"
- Zaprosiłem ją na casting. Przyszły wszystkie francuskie aktorki z interesującej nas grupy wiekowej. Gdy zobaczyłem Emmanuelle i usłyszałem, jak mówi, wiedziałem już, że jest mi niezbędna. Nie tylko dlatego, że jest świetną aktorką, ale także dlatego, że razem z Jeanem-Louisem Trintignantem, który miał być jej filmowym mężem, tworzyli bardzo atrakcyjną i wiarygodną parę - reżyser wspominał w wywiadzie dla "Liberation".
Obraz powstał specjalnie dla Trintignanta (Haneke zapewnia, że nie zrobiłby go bez niego: "Tylko on wręcz promieniuje ciepłem, którego potrzebowałem"), ale to Riva jest osią "Miłości". W bolesnej historii pożegnania, walki o godność, o odchodzenie w zgodzie ze sobą, niebycie ciężarem dla drugiej osoby osiągnęła aktorskie mistrzostwo.
- Jestem na ostatnim etapie życia. Zdaję sobie sprawę, że mój czas jest ograniczony. Może dlatego tak mocno zaangażowałam się w ten projekt? Bo on zostawia w ludziach ślady. To jest coś, co jeszcze mogę zrobić dla innych - wyznała "Los Angeles Times".
Rola była dla niej również osobistym przeżyciem. Kiedy było trudno, próbowała odciąć się od emocji - zamykała się w domu, słuchała muzyki andaluzyjskiej i arabskiej. Ale - jak zapewniła - mimo to czerpała z pracy przyjemność: - Dzięki ''Miłości'' znów robiłam coś niezwykłego. Znowu czułam mocniej. Brakowało mi tego przez ostatnie lata. Ta rola przyszła w idealnym momencie mojego życia, bo jestem już na tyle dojrzała, że mogłam nie grać Anny, ale po prostu nią być.
Patrząc wstecz 86-letnia aktorka zauważyła podobieństwa między swoją debiutancką rolą, a tą, dzięki której wyszła z jej cienia.
- Jestem świadoma ciągłości między tymi dwoma filmami. Oba łączy ogromne znaczenie, jakie miały w moim prywatnym życiu. Były jak prezenty od opatrzności, dotykały mnie bardzo głęboko. Łączy je także temat. Bo "Miłość" nie jest filmem o śmierci lub chorobie, ale o miłości, która jest istotą życia. Zaczęłam karierę od filmu o miłości niemożliwej. Kończę filmem o miłości spełnionej, aż po grób. Film Haneke będzie niewątpliwie moją ostatnią wielką rolą - oceniła.
Oscar na urodziny?
Dla niej współpraca z Haneke miała wiele wspólnego z tą z Kieślowskim. - Obaj byli bardzo precyzyjni w swojej pracy, zaangażowani i wymagający, ale to mi odpowiada. Ta intensywność na planie jest dla mnie bardzo ważna jako aktorki, bo jestem pasjonatką i łączy mnie z nimi chęć zbliżenia się do perfekcji. Ale myślę, że Haneke jest bardziej zadowolony, bardziej uśmiechnięty. Kieślowski nie sprawiał wrażenia szczęśliwego człowieka - powiedziała w rozmowie z "Guardianem".
Reżyser "Miłości", choć surowy, to jednak lubił żarty. - Grałam martwą Annę. Po klapsie podeszłam do monitora, by sprawdzić efekt. A on mi powiedział, że ruszały się moje palce u stóp i muszę się skoncentrować, by całą scenę powtórzyć raz jeszcze. Ekipa się śmiała, że moje stopy mają własną wolę, a ja do dziś nie wiem, czy było je w ogóle widać - wspominała pracę na planie.
Polubili się. Razem wybierają się na oscarową galę, gdzie "Miłość" ma szansę na pięć statuetek (w tym dla najlepszego filmu, reżysera i aktorów). To będzie jej drugi wyjazd do USA w życiu, po podróży do Nowego Jorku 10 stycznia. Wtedy zastępowała Haneke, który nie mógł odebrać nagrody National Board of Review, a po ceremonii poprosiła producentów o samochód, by zobaczyć Manhattan i Statuę Wolności.
Oscary odbędą się 24 lutego. To dzień jej urodzin. I już zapowiedziała, że zamierza je spędzić w Hollywood. - Kocham życie. To, że tego dnia skończę 86 lat nie ma znaczenia. Nadal żyję i czuję się świetnie - zapewniła.
OSCARY 2013
Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Jessica Chastain ("Wróg numer jeden") Jennifer Lawrence ("Poradnik pozytywnego myślenia") Emmanuelle Riva ("Miłość") Quvenzhané Wallis ("Bestie z południowych krain") Naomi Watts ("Niemożliwe")
Autor: Agnieszka Kowalska\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe