Myśliwy zabrał rocznego, rannego dzika do domu i trzymał nielegalnie przez 18 lat. Sprawa została skierowana do sądu. Według leśników, mężczyzna przyznał, że wykorzystywał zwierzę do szkolenia psów myśliwskich. - Niestety, takie przypadki zdarzają się ciągle często - ubolewają łowczy.
- Dostałem zgłoszenie z Państwowej Straży Łowieckiej, że trzeba przyjąć dzika z pewnej wsi na Śląsku - mówi Jacek Wąsiński, szef Leśnego Pogotowia w Mikołowie.
O sprawie powiadomili łowczych mieszkańcy wsi, których zaniepokoiło, że ktoś trzyma w gospodarstwie dzikie zwierzę: - To nielegalne - mówi Wąsiński. Na miejscu okazało się, że nie było to jedyne przewinienie gospodarza, prawdopodobnie byłego myśliwego.
- W rozmowie przyznał, że trenował na dziku psy myśliwskie. To, niestety, zdarza się często. Mnie już na studiach uczono, że dzikarzy szkoli się na skórze z dzika, a nie żywym zwierzęciu. To nie tyko nielegalne, ale nieetyczne - mówi Wąsiński.
Jak dodaje leśnik, byłemu myśliwemu żal było rozstawać się z dzikiem. Znalazł go przy drodze 18 lat temu. Dzik miał wtedy rok, był ranny w nogę, prawdopodobnie potrącił go samochód. Leśnik: - W takiej sytuacji należy od razu zawiadomić policję, straż miejską albo łowiecką. Nie wolno zabierać dzikiej zwierzyny.
Dzik podobno kilka razy uciekał od myśliwego i wracał.
Nikt go już nie szczuje psami
Wąsiński nazwał go Zygmuś. 19-letni olbrzym - waży ponad 100 kg - porusza się ociężale, dużo śpi, ma lekką zaćmę i braki w uzębieniu. - To kwestia wieku. Zaczyna dziecinnieć na starość - mówi Wąsiński.
Poprzedni właściciel zwierzaka miał opowiadać Wąsińskiemu, że dzik coś ostatnio nie chce jeść. A wystarczyło dobrać mu odpowiednie pożywienie. W Leśnym Pogotowiu, gdzie Zygmuś mieszka od piątku dostaje zmieloną kukurydzę, rozmoczoną karmę oraz pokrojone owoce i warzywa.
Nowy wybieg zdążył zryć, ale nie brodzi w błocie i kałużach, jak w poprzednim miejscu zamieszkania. Pierwszego dnia, jak mówi Wąsiński, "przewrócił wybieg do góry nogami". - Był bardzo agresywny. Może to kwestia huczki, okres godowy właśnie kończy się u dzika. A może podejścia. Nikt go już nie szczuje psami, zwracamy się do niego łagodnie i uspokoił się.
Ukarać, ale nie za znęcanie
- Skierowaliśmy do sądu wniosek o ukaranie pana, który trzymał dzika - mówi Rafał Latus z Państwowej Straży Łowieckiej w Katowicach. Ale wniosek dotyczy tylko przetrzymywania dzikiej zwierzyny. - Nic więcej nie mogliśmy temu panu udowodnić - wyjaśnia łowczy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Wąsiński