- Całkowicie podtrzymujemy swoje zdanie (na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej - red.) - powiedział Jarosław Kaczyński po spotkaniu z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Odniósł się też do słów premiera, który powiedział, że z szefem PiS "nie można sobie ułożyć stosunków w jednym państwie". - Nie wiem, czy pan Tusk chce mnie zamordować, czy też ograniczy się do banicji? - pytał Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS, słowa premiera, odnoszące się do jego osoby, "wykazują, jak bardzo się denerwuje, jak bardzo wie, że prawda i tak wyjdzie na jaw.
- Krótko mówiąc, jak bardzo przerażony jest Donald Tusk, jak bardzo wie, że ta prawda w końcu doprowadzi do tego, że to on znajdzie się w niesłychanie trudnej sytuacji - mówił Kaczyński.
Ocenił, że "sama sprawa smoleńska całkowicie wystarcza do tego, żeby ta władza odeszła". Poinformował, że PiS podtrzymuje swój zamiar złożenia wotum nieufności wobec rządu.
PiS chce informacji Seremeta w Sejmie
Szef PiS powiedział, że jego rozmowa z Seremetem miała charakter prywatny. - Tam był także zastępca prokuratora generalnego i szef wojskowej prokuratury płk Ireneusz Szeląg - dodał.
Kaczyński nie chciał ujawniać szczegółów spotkania. Powiedział tylko, że "zostaną złożone pewne wnioski" przez jego pełnomocnika.
- Przedstawiłem przede wszystkim prok. Szelągowi, bardzo szczerze, co sądzę na temat jego działania w tej sprawie - powiedział.
Także przedstawiciel prokuratury nie chciał zdradzać szczegółów spotkania.
Kaczyński zapewnił, że podtrzymuje wniosek, by prokurator generalny stawił się na najbliższym posiedzeniu Sejmu z informacją na temat śledztwa smoleńskiego, przedstawioną w świetle nowych faktów.
Sprawa chor. Musia pod specjalnym nadzorem
Prezes PiS poinformował, że rozmowa w prokuraturze dotyczyła też śmierci chorążego Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40 w Smoleńsku. Kaczyński dowiedział się, że sprawa ta została przeniesiona do prokuratury okręgowej i jest pod nadzorem prokuratury apelacyjnej. - Czyli uczyniono to, co jest możliwe w obecnym stanie prawnym - skomentował szef PiS, przypominając, że prokurator generalny nie ma wpływu na prace prokuratury okręgowej.
- Będą tę sprawę wyjaśniać i prokurator generalny deklarował, że rozumie, iż ta sprawa może budzić daleko idące podejrzenia - dodał
Muś zeznał przed prokuraturą wojskową, że Rosjanie sprowadzali samoloty - Tu-154M i Jak-40 - do wysokości 50 metrów. W poniedziałek stołeczna prokuratura poinformowała, że sekcja zwłok technika pokładowego wykazała, że popełnił on samobójstwo. Według prokuratury, nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich. Zwłoki 42-letniego byłego podoficera znalazła żona w piwnicy w bloku w Piasecznie, w którym mieszkali.
"Mamy własne źródła informacji" Pytany o przyznanie się "Rzeczpospolitej" do pomyłki (w kontekście informacji o trotylu na pokładzie Tu-154- red.), Kaczyński stwierdził, że to "dowodzi kondycji dzisiejszych mediów".
Wycofanie się przez redakcję gazety z definitywnych stwierdzeń o materiałach wybuchowych Kaczyński "przyjął ze smutkiem". - Ale jeszcze raz potwierdzam, to wszystko, co mówiliśmy my - dodał.
- "Rzeczpospolita" "Rzeczpospolitą", my mamy własne źródła informacji - zapewnił. - Oczywiście one nie mają charakteru bezpośredniego, muszą opierać się na opiniach innych, ale te były całkowicie jednoznaczne - wyjaśnił Kaczyński.
Dodał, że z całą pewnością na pokładzie prezydenckiego samolotu znajdowały się materiały wybuchowe. - Zostały stwierdzone przy pomocy urządzeń, które bardzo rzadko się mylą - powiedział.
"Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo"
Wcześniej na specjalnej konferencji w Sejmie były premier mówił: - Zastanawialiśmy się jak władza będzie się broniła, znalazła się w sytuacji bardzo trudnej. Jest bardzo charakterystyczne, że najpierw prokurator Szeląg mówił, że nie było żadnego materiału wybuchowego i to wszystko nieprawda, a później zaczął wywód, że jednak coś tam było, że urządzenia nieprecyzyjne, że tak naprawdę to dopiero trzeba będzie zbadać próbki. Wygląda to po prostu na wielkie oszustwo i tak to traktujemy, bo mamy ku temu pewne dodatkowe podstawy - powiedział szef PiS.
Kaczyński dodał: - Zostało stwierdzone - i to prokuratorzy musieli przyznać - że w szczątkach samolotu wykryto elementy, z których składają się materiały wybuchowe. Jest to przesłanka bardzo potężna do tego, by twierdzić, że był zamach. My nasze twierdzenia całkowicie podtrzymujemy - podkreślił Kaczyński.
Specjalne zebranie
Jarosław Kaczyński powiedział też, że według jego wiedzy "grupa specjalistów zebrała się w kancelarii premiera, żeby opracować jakąś reakcję i wygląda na to, że jest to właśnie ta reakcja".
I dodał, że nadal domaga się dymisji rządu. - To, co powiedzieli panowie prokuratorzy, to taka typowa gra socjotechniczna. Widzimy, że ta władza jest gotowa bronić się na każdej zasadzie. Konsekwencje przyznania prawdy były by daleko idące i wykraczały by poza sferę polityczną - ocenił szef PiS.
Rząd do dymisji
Jeszcze przed konferencją prokuratury Jarosław Kaczyński mówił w Sejmie: - Żądamy dymisji rządu Tuska. Nie może być tak, by rządzili ludzie, którzy w sprawie straszliwej zbrodni mataczyli przez przeszło 30 miesięcy - oświadczył Kaczyński, komentując doniesienia "Rzeczpospolitej". W kilka minut później prokuratorzy wojskowi zaprzeczyli doniesieniom "Rz".
- W żadnym kraju demokratycznym, pół- czy ćwierćdemokratycznym, w żadnym kraju, który nie jest taką brutalną dyktaturą i to dyktaturą w istocie zewnętrzną, taki rząd nie może trwać. Stracił wszelkie, najmniejsze nawet moralne podstawy do tego, by sprawować władzę, już nie mówiąc o tym, że w momencie, gdy on sprawuje władzę, dojście do prawdy, takiej prawdy procesowej, jest oczywiście radykalnie utrudnione - powiedział prezes PiS.
Kaczyński powiedział, że w obliczu informacji "Rz" powinno zostać w środę zwołane nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, na którym Seremet przedstawi wszystkie informacje odnoszące się do publikacji "Rz" i innych okoliczności katastrofy.
Spotkanie z Seremetem
Prezes PiS dodał, że jeszcze dziś o 15.30 spotyka się z Andrzejem Seremetem. To Kaczyński poprosił Prokuratora Generalnego o rozmowę.
- Nasze przeświadczenie, iż doszło do zbrodni, wynika nie tylko z tego ujawnionego dziś faktu (domniemanego znalezienia trotylu - red.). Najpierw było nieuzasadnione rozdzielenie wizyt, później było zdjęcie ochrony z prezydenta, później to co wiązało się z naprowadzaniem samolotu, katastrofa, akcja dezinformacyjna, która następowała tak szybko, że trudno sobie wyobrazić, że nie była przygotowana - wyjaśniał Kaczyński. Przypomniał, że minister Radosław Sikorski 10 kwietnia 2010 roku już po godzinie 9 "mówił, że to błąd pilotów". - Skąd to wiedział? - pytał.
"Lech Kaczyński był postacią nietuzinkową. To mogło powodować niechęć"
Według Kaczyńskiego, powinno powtórzyć się wszystkie badania ws. katastrofy. - Mamy opisane przeze mnie wydarzenia, mamy badania niezależnych naukowców, którzy wykluczają wersje wypadku. Ostatnio w te badania się zaangażowało wielu innych polskich naukowców. Ta ujawniona dzisiaj przesłanka jest ważna, ale nie jedyna, dlatego mówię o zabójstwie - mówił prezes PiS. Na pytanie o to, kto mógłby mieć interes w doprowadzeniu do śmierci 96 osób i prezydenta RP, odparł: - To pytanie muszą postawić sobie prokuratorzy.
- Lech Kaczyński był postacią nietuzinkową, różniącą się od tych, które dzisiaj rządzą Polską. To mogło powodować niechęć czy więcej niż niechęć - powiedział. Jego zdaniem, nie ma sensu wznawiać prac komisji Miller, ponieważ całkowicie się ona skompromitowała.
Publikacja i konferencja
Dzisiejsza "Rzeczpospolita" napisała, że polscy pirotechnicy znaleźli ostatnio na wraku tupolewa w Smoleńsku ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny.
Autor: jk/mn//bgr/kdj / Źródło: TVN24, PAP