Dojazd do wypadków służb ratowniczych na 32. kilometrze autostrady A4 wciąż blokowany jest przez barierki. Drogowcy poszli jednak ratownikom na rękę i bariery nie są już mocowane śrubami, a specjalnymi klinami. - To rzeczywiście szybko rozbieralna bariera, ale wciąż zabiera nam niezbędny czas - twierdzą strażacy.
Po medialnej interwencji w sprawie barierek utrudniających dojazd służb ratowniczych do wypadków na autostradzie A4 Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zmienia front. Strażacy nie muszą już odkręcać specjalistycznym sprzętem śrub. Zamiast tego demontować będą barierki przymocowane za pomocą specjalnych klinów. Ma być łatwiej i szybciej. Do podniesienia barierek wystarczy użycie młotka. Strażaków takie rozwiązanie wciąż nie satysfakcjonuje.
"Złe rozwiązanie"
- W tej chwili mamy do czynienia z szybko rozbieralną barierą. To nie jest już kwestia 20 minut. Czas się skrócił, teraz demontaż to kwestia 3 minut. To jednak wciąż jest złe rozwiązanie i cały czas będziemy dążyć do jego zmiany - wyjaśniał na antenie TVN24 Ryszard Kalus z Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowogrodźcu. Strażak dodaje, że ostre kanty jakie tworzą się po ściągnięciu bariery stwarzają niebezpieczeństwo. - Dla nas ważna jest każda minuta, każda chwila - podkreśla Kalus.
Według strażaków najlepszym rozwiązaniem byłoby postawienie w miejscu wjazdu przesuwnej bramy. - Każde barierki, które trzeba demontować ręcznie to dla nas złe rozwiązanie - grzmią.
Co na to GDDKiA? - Dokładamy wszelkich starań, żeby akcja ratownicza była jak najbardziej ułatwiona. Będziemy robić wszystko żeby te rzeczy usprawnić - twierdzi Michał Radoszko z dolnośląskiego oddziału GDDKiA.
Przeszkoda wydłużyła czas akcji
Barierki przed wjazdem awaryjnym dla służb ratunkowych na 32. kilometrze autostrady A4 zostały zamontowane pod koniec listopada. Strażacy narzekali, że przez bariery wydłużał się ich czas dojazdu do wypadków. Na miejsce wypadku na 32. km A4 mogli dojechać w ciągu 10 minut, pokonując niespełna 10 km. Przez barierki musieli dokładać ok. 15 km w jedną stronę, by dojechać do kolejnego węzła na 46 km.
Miało być bezpieczniej
GDDKiA w sprawie nie widziała niczego nadzwyczajnego. I tłumaczyła, że barierki zostały postawione, by uniemożliwić wjazd na drogę pojazdom nieuprzywilejowanym. Dzięki czemu zwiększyło się bezpieczeństwo w tym miejscu. Rzecznik dolnośląskiego oddziału GDDKiA tłumaczył, że barierki problemu nie stanowią, bo strażacy mogą je szybko zdemontować w ciągu 3-4 minut. Wystarczyło odkręcić śruby. Strażacy próbowali i okazało się, że czasu na demontaż potrzeba znacznie więcej.
- Stalową konstrukcję trzeba rozebrać. To nie jest łatwe. Wcześniej dojazd zajmował nam 10 minut. Teraz przy dobrej pogodzie to co najmniej 20 minut. To się nam nie opłaca i jeździmy dookoła - tłumaczył na początku grudnia Kalus.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław