Separatystyczne władze Krymu, który został we wtorek zaanektowany przez Rosję, zdecydowały o odebraniu Tatarom części ziem, na których żyją. Są one potrzebne dla realizacji "celów społecznych" - poinformował wicepremier republiki Rustam Termigaljew.
Tatarzy stanowiący około 12 proc. ludności Krymu usłyszeli od prorosyjskich władz półwyspu, które doprowadziły do jego odłączenia od Ukrainy, że część ziemi, jaką zajmują, jest potrzebna nowym władzom. Temirgaljew zasugerował, że są ku temu ważne przesłanki wiążące się z funkcjonowaniem społeczności półwyspu. Jak wyjaśniał, chodzi o ziemie "nieoficjalnie" zajęte przez Tatarów po upadku ZSRR.
"Poproszeni" o odejście. Umieszczą ich gdzieś indziej
- Poprosiliśmy krymskich Tatarów o opuszczenie części ich ziemi, której potrzebujemy na cele społeczne, (...) ale jesteśmy gotowi dać im inną i zalegalizować ich pobyt w wielu miejscach, w których będą mogli prowadzić normalne życie - zapewnił wicepremier.
Dodał też, że widziałby w przyszłym rządzie Krymu przedstawicieli tej nacji, co pozwoliłoby - jak pisze rosyjska agencja RIA Nowosti - "załagodzić istniejące w regionie napięcia etniczne".
Mordowani i przesiedlani w czasach ZSRR
W czasie wtorkowego orędzia przed podpisaniem aktu aneksji Krymu do Rosji Władimir Putin zapowiedział, że władze Rosji poczynią wszelkie niezbędne kroki polityczne i prawne, aby zakończyć proces rehabilitacji represjonowanych w czasach stalinowskich Tatarów krymskich. Opowiedział się też za tym, by na Krymie były trzy równoprawne języki państwowe: rosyjski, ukraiński i tatarski.
Tatarzy od początku kryzysu na Krymie odwoływali się do tureckiej mediacji (przez związki z islamskim kręgiem kulturowym) i nie uznają referendum ani separatystycznych działań lokalnych władz.
Nie wiadomo też, jak zareagują w najbliższych tygodniach, bo do kwietnia muszą wybrać rosyjski paszport albo zostać przy ukraińskim.
Z powodu tragicznej historii związanej ze zbrodniami stalinowskiego ZSRR na ludności tatarskiej wysiedlonej z Krymu przed 70 laty, trudno zakładać, że tak liczna (ok. 300 tys.) i nieprzychylnie nastawiona do Moskwy mniejszość narodowa na półwyspie liczącym 1,5 mln mieszkańców będzie chciała się podporządkowywać władzom w Symferopolu i na Kremlu.
Autor: adso\mtom / Źródło: tvn24.pl, RIA Novosti