Osoba, która wyskoczyła z ciężarówki, to nie mój kierowca - mówił na antenie TVN24 BiS właściciel firmy transportowej Ariel Żurawski. Do jego przedsiębiorstwa należała ciężarówka, która wjechała w ludzi na jarmarku w Berlinie. Trwa wydanie specjalne w TVN24 BiS.
W dzielnicy Charlottenburg w Berlinie w poniedziałkowy wieczór ciężarówka wjechała w tłum ludzi odwiedzających świąteczny jarmark. Berlińska policja poinformowała tuż po godz. 21., że zginęło co najmniej dziewięć osób, a ponad 50 zostało rannych. Kierowca pojazdu uciekł.
Ciężarówka należała do polskiej firmy transportowej. Jej właściciel Ariel Żurawski powiedział w TVN24 BiS, że jest przekonany, iż jego kierowca nie prowadził auta, które spowodowało tragedię
"To mój kuzyn"
- Ręczę za niego. To mój kuzyn - mówił. Tłumaczył, że mężczyzna był doświadczonym kierowcą, pracował w tym zawodzie od 15 lat.
Relacjonował, że wiedzę na temat tego, co dzieje się z ciężarówką miał do godz. 15-16. Dodał, że rozmawiał właśnie z żoną kierowcy tira.
- Mówiła, że już o godz. 16 nie mogła się do niego dodzwonić. Ja z nim rozmawiałem około południa - mówił.
Dodał, że rozładunek towaru, który przewoził tir, miał mieć miejsce w poniedziałek, ale do niego nie doszło, bo niemiecka firma przeniosła go na wtorek na godz. 8.
- Powiedział mi tylko, że stoi naprzeciwko naszego kontrahenta. Na tym rozmowa się skończyła - powiedział.
Tir przewoził elementy stalowe
Dodał, że poprosił kierowcę, by tam czekał. Tłumaczył, że w ciężarówce były konstrukcje stalowe ważące 25 ton.
- Mój scenariusz, jaki ja widzę na tę chwilę, to jest taki, że jemu po prostu coś tam zrobili, porwali ten samochód, bo był praktycznie w centrum Berlina i mieli fajne auto, którym można zrobić, co zrobili - mówił Żurawski.
- Daję rękę, nogę, że ten, który prowadził i wjechał (w ludzi - red.) w centrum Berlina, to nie był mój kierowca - powtórzył.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24bis