Utworzenie ministerstwa energetyki to jest bardzo sensowna prozycja - stwierdził w "Faktach po Faktach" były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Marek Borowski uznał tymczasem, że "mnożenie resortów" wygląda na rodzaj "wewnętrznych przepychanek" i trzeba wyraźnie określić pozycję PSL-u w rządzie, w którym ludowcy są "albo koalicjantem, albo tylko figurantem".
Zdaniem Marcinkiewicza "pełnomocnik" ds. energetyki działający w ramach innego resortu "to dzisiaj za mało", bo energetyka jest "porozrzucana po wielu resortach" i z tym problemem mierzy się nie tylko Polska, ale i inne kraje.
Ministerstwo energetyki?
- Jak się wyjmie energetykę ze skarbu państwa to wówczas łatwiej byłoby połączyć skarb państwa z gospodarką. To też byłoby sensowne, bo do nadzoru właścicielskiego dodano by politykę gospodarczą - ocenił były premier.
Dodał, że "wówczas nie mielibyśmy takich problemów z gazem łupkowym i z energetyką jądrową i z naszym dziwnym, zakompleksionym podejściem do Rosji".
- Mnożenie resortów to okres miniony. Raczej trzeba dążyć do komasacji. Połączenie ministerstwa skarbu z ministerstwem gospodarki jest sensowne - przyznał Marek Borowski, ale dodał, że w jego ocenie, pomysł dotyczący wydzielenia ministerstwa energetyki wydaje się być przykładem "wewnętrznych przepychanek".
"Coś nie tak" z rządem
- Albo PSL jest koalicjantem i za coś odpowiada, albo jest tylko figurantem - dodał gość "Faktów po Faktach".
Z tą opinią zgodził się Kazimierz Marcinkiewicz, uznając, że "jest coś nie tak w rządzie, jeśli wicepremier dowiaduje się z mediów o decyzji premiera o odwołaniu ministra skarbu". - Sprawa memorandum dowiodła, że oni się chyba za mało ze sobą spotykają, za mało rozmawiają - uznał były premier.
Zapytany w związku z tym o to, czy decyzja o odwołaniu Mikołaja Budzanowskiego z kierowania resortem skarbu była odpowiednia, Marek Borowski nie określił się jednoznacznie, ale dodał, że "zdziwiło go, że premier nie wiedział nic o memorandum" podpisanym przez Gazprom i EuroPolGaz w kwestii ewentualnego powrotu do projektu gazociągu Jamał II.
- Premier musi mieć jakąś notatkę na biurku. Skoro jej nie miał, to wiedziałem już, że coś jest nie tak - skwitował.
Autor: adso//gak/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24