Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego potwierdził podczas posiedzenia sejmowej speckomisji, że on i rzecznik CBA byli obserwowani. - Paweł Wojtunik nie powiedział, kogo podejrzewa, ale opisał samochody, które jeździły za nim i Jackiem Dobrzyńskim – mówią nieoficjalnie dziennikarzom portalu tvn24.pl posłowie z sejmowej komisji. Miało to mieć związek z aferą podsłuchową.
- Wszystkie informacje przekazałem posłom. Ze względu na ściśle tajne obrady komisji nie mogę o nich teraz mówić - powiedział nam szef CBA po wyjściu z posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
Do śledzenia Wojtunika i rzecznika CBA miało dojść w czerwcu i lipcu 2014 roku, zaraz po wybuchu afery taśmowej. - Jeździły za nimi Toyota Yaris, Volkswagen Bus z charakterystycznym bagażnikiem na dachu oraz terenowe Volvo - relacjonują nasi rozmówcy.
Tajna grupa w MSW?
Sejmowa speckomisja zebrała się we wtorek w związku z doniesieniami "Gazety Wyborczej". Według dziennika w MSW działała specjalna grupa, która miała inwigilować byłych szefów ABW, SKW, BOR oraz obecnego szefa CBA. Jak utrzymywał dziennik, o udział w tzw. aferze podsłuchowej miał podejrzewać ich Bartłomiej Sienkiewicz. Były szef MSW zaprzeczył.
"Jak dzieci we mgle"
Według naszych informacji Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura, które od początku wyjaśniają, kto zorganizował nagrywanie biznesmenów i polityków ujawnione przez tygodnik "Wprost", przyjmowały wiele hipotez.
- Na początku poruszali się, jak dzieci we mgle. Co gorsza, obawiam się, że dziś nie są wiele mądrzejsi - mówił nam jeden z posłów ze speckomisji zajmujący się tą sprawą. Motywem inwigilowania Wojtunika miało być m.in. sprawdzenie, czy biznesmen Marek Falenta współpracował z CBA.
Innym tropem była kwestia nagrania spotkania szefa Biura z byłą wicepremier Elżbietą Bieńkowską. - Agencja i CBŚ zastanawiały się m.in. nad tym, dlaczego mimo informacji tygodnika "Wprost" o istnieniu takiego nagrania, nie ukazał się jego stenogram, a później okazało się, że takiego nagrania w ogóle nie ma - uważa jeden z naszych rozmówców.
Prokuratura: nie mieliśmy takich informacji
Portal tvn24.pl ustalił, że w aktach prokuratorskiego śledztwa nie ma informacji o obserwowaniu Wojtunika i innych szefów służb specjalnych, o których pisała "Gazeta Wyborcza". Jednak prokuratorzy związani ze sprawą tłumaczą naszym dziennikarzom, że służby, które miały rozpracowywać szefa CBA i innych, wcale nie musiały przekazać o tym informacji do śledztwa.
- Przestępstwo nielegalnego nagrywania nie jest czynem z katalogu tych, w przypadkach których można stosować obserwację i podsłuch – tłumaczy prokurator Anna Hopfer, prowadząca śledztwo ws. afery podsłuchowej.
W chwili tej publikacji na pytania posłów skończyli odpowiadać Andrzej Seremet, prokurator generalny oraz prokurator Hopfer.
O pomoc do USA
Seremet powiedział, że w ramach śledztwa dotyczącego afery taśmowej prokuratura wystąpiła o pomoc prawną do USA. Pliki z nagraniami, które ujawnił tygodnik "Wprost", były przechowywane w serwisie Dropbox. Prokuratorzy chcą, by firma pomogła im w tej sprawie.
Poseł PiS wezwany na wniosek nagranego w aferze
Tymczasem wezwanie na przesłuchanie dostał poseł PiS Maks Kraczkowski. Uważa, że był podsłuchiwany przez policję w ramach sprawdzania różnych tropów w aferze podsłuchowej. - Policja chce teraz zalegalizować ten fakt - oskarża parlamentarzysta.
- Zaprzeczam - mówi dziennikarzom śledczym portalu tvn24.pl Andrzej Seremet, prokurator generalny.
Poseł PiS został wezwany na przesłuchanie 12 marca, do warszawskiej siedziby Centralnego Biura Śledczego Policji.
- To przesłuchanie na wniosek jednego z pokrzywdzonych w śledztwie w sprawie nielegalnego nagrywania polityków i biznesmenów - tłumaczy naszym dziennikarzom prokurator Hopfer. Nie chce ujawnić, na wniosek której z nagranych przez kelnerów osób odbędzie się przesłuchanie posła PiS. - Pokrzywdzeni mogą składać takie wnioski - dodaje Hopfer. Z kolei prokurator generalny zapewnia, że wezwanie Kraczkowskiego nie ma żadnego związku z jakimikolwiek podsłuchami.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jednego z pokrzywdzonych interesują ewentualne związki posła z dziennikarzem Piotrem Nisztorem, który był współautorem tekstów w tygodniku "Wprost", ujawniających treść nagranych rozmów polityków. Kraczkowski potwierdza, że zna Nisztora.
Afera podsłuchowa
Tzw. afera podsłuchowa wybuchła w połowie czerwca 2014 r. Tygodnik "Wprost" zaczął wtedy publikować nielegalnie zarejestrowane rozmowy wysokich urzędników państwowych i biznesmenów. Jednym z "bohaterów" afery był ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Prokurator Hopfer zarzuciła biznesmenowi Markowi Falencie zlecenie nagrywania. O nagrywanie podejrzani są - byli już - dwaj kelnerzy topowych, warszawskich restauracji.
Autor: Maciej Duda, Robert Zieliński, dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl