"Jeździli za mną". Czy i kto rozpracowywał szefów specsłużb?

"Jeździli za mną". Czy i kto rozpracowywał szefów specsłużb?
"Jeździli za mną". Czy i kto rozpracowywał szefów specsłużb?
Źródło: tvn24

Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego potwierdził podczas posiedzenia sejmowej speckomisji, że on i rzecznik CBA byli obserwowani. - Paweł Wojtunik nie powiedział, kogo podejrzewa, ale opisał samochody, które jeździły za nim i Jackiem Dobrzyńskim – mówią nieoficjalnie dziennikarzom portalu tvn24.pl posłowie z sejmowej komisji. Miało to mieć związek z aferą podsłuchową.

- Wszystkie informacje przekazałem posłom. Ze względu na ściśle tajne obrady komisji nie mogę o nich teraz mówić - powiedział nam szef CBA po wyjściu z posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych.

Do śledzenia Wojtunika i rzecznika CBA miało dojść w czerwcu i lipcu 2014 roku, zaraz po wybuchu afery taśmowej. - Jeździły za nimi Toyota Yaris, Volkswagen Bus z charakterystycznym bagażnikiem na dachu oraz terenowe Volvo - relacjonują nasi rozmówcy.

Tajna grupa w MSW?

Sejmowa speckomisja zebrała się we wtorek w związku z doniesieniami "Gazety Wyborczej". Według dziennika w MSW działała specjalna grupa, która miała inwigilować byłych szefów ABW, SKW, BOR oraz obecnego szefa CBA. Jak utrzymywał dziennik, o udział w tzw. aferze podsłuchowej miał podejrzewać ich Bartłomiej Sienkiewicz. Były szef MSW zaprzeczył.

"Jak dzieci we mgle"

Portal tvn24.pl o podejrzeniach inwigilowania Wojtunika pisał w październiku 2014 roku. Wskazywaliśmy, że mogły to wykonywać fizycznie służby wojskowe.

Według naszych informacji Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura, które od początku wyjaśniają, kto zorganizował nagrywanie biznesmenów i polityków ujawnione przez tygodnik "Wprost", przyjmowały wiele hipotez.

- Na początku poruszali się, jak dzieci we mgle. Co gorsza, obawiam się, że dziś nie są wiele mądrzejsi - mówił nam jeden z posłów ze speckomisji zajmujący się tą sprawą.Motywem inwigilowania Wojtunika miało być m.in. sprawdzenie, czy biznesmen Marek Falenta współpracował z CBA.

Innym tropem była kwestia nagrania spotkania szefa Biura z byłą wicepremier Elżbietą Bieńkowską. - Agencja i CBŚ zastanawiały się m.in. nad tym, dlaczego mimo informacji tygodnika "Wprost" o istnieniu takiego nagrania, nie ukazał się jego stenogram, a później okazało się, że takiego nagrania w ogóle nie ma - uważa jeden z naszych rozmówców.

Prokuratura: nie mieliśmy takich informacji

Portal tvn24.pl ustalił, że w aktach prokuratorskiego śledztwa nie ma informacji o obserwowaniu Wojtunika i innych szefów służb specjalnych, o których pisała "Gazeta Wyborcza". Jednak prokuratorzy związani ze sprawą tłumaczą naszym dziennikarzom, że służby, które miały rozpracowywać szefa CBA i innych, wcale nie musiały przekazać o tym informacji do śledztwa.

- Przestępstwo nielegalnego nagrywania nie jest czynem z katalogu tych, w przypadkach których można stosować obserwację i podsłuch – tłumaczy prokurator Anna Hopfer, prowadząca śledztwo ws. afery podsłuchowej.

W chwili tej publikacji na pytania posłów skończyli odpowiadać Andrzej Seremet, prokurator generalny oraz prokurator Hopfer.

O pomoc do USA

Seremet powiedział, że w ramach śledztwa dotyczącego afery taśmowej prokuratura wystąpiła o pomoc prawną do USA. Pliki z nagraniami, które ujawnił tygodnik "Wprost", były przechowywane w serwisie Dropbox. Prokuratorzy chcą, by firma pomogła im w tej sprawie.

Poseł PiS wezwany na wniosek nagranego w aferze

Tymczasem wezwanie na przesłuchanie dostał poseł PiS Maks Kraczkowski. Uważa, że był podsłuchiwany przez policję w ramach sprawdzania różnych tropów w aferze podsłuchowej. - Policja chce teraz zalegalizować ten fakt - oskarża parlamentarzysta.

- Zaprzeczam - mówi dziennikarzom śledczym portalu tvn24.pl Andrzej Seremet, prokurator generalny.

Poseł PiS został wezwany na przesłuchanie 12 marca, do warszawskiej siedziby Centralnego Biura Śledczego Policji.

Wezwanie, które otrzymał Maks Kraczkowski
Wezwanie, które otrzymał Maks Kraczkowski

- To przesłuchanie na wniosek jednego z pokrzywdzonych w śledztwie w sprawie nielegalnego nagrywania polityków i biznesmenów - tłumaczy naszym dziennikarzom prokurator Hopfer. Nie chce ujawnić, na wniosek której z nagranych przez kelnerów osób odbędzie się przesłuchanie posła PiS. - Pokrzywdzeni mogą składać takie wnioski - dodaje Hopfer. Z kolei prokurator generalny zapewnia, że wezwanie Kraczkowskiego nie ma żadnego związku z jakimikolwiek podsłuchami.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jednego z pokrzywdzonych interesują ewentualne związki posła z dziennikarzem Piotrem Nisztorem, który był współautorem tekstów w tygodniku "Wprost", ujawniających treść nagranych rozmów polityków. Kraczkowski potwierdza, że zna Nisztora.

Afera podsłuchowa

Tzw. afera podsłuchowa wybuchła w połowie czerwca 2014 r. Tygodnik "Wprost" zaczął wtedy publikować nielegalnie zarejestrowane rozmowy wysokich urzędników państwowych i biznesmenów. Jednym z "bohaterów" afery był ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Prokurator Hopfer zarzuciła biznesmenowi Markowi Falencie zlecenie nagrywania. O nagrywanie podejrzani są - byli już - dwaj kelnerzy topowych, warszawskich restauracji.

Autor: Maciej Duda, Robert Zieliński, dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: