30-letnia kobieta została brutalnie zgwałcona na terenie dworca kolejowego w Pile. Przeżyła jedynie dzięki szybkiej interwencji lekarzy. Podejrzanego zatrzymano kolejnego dnia. Sprawę prowadzi prokuratura.
Do gwałtu doszło w nocy z 24 na 25 czerwca. Kobieta miała wracać z jednego z pilskich klubów. Została zaatakowana w jednym z opuszczonych budynków na terenie dworca PKP. Tam miało dojść do brutalnego gwałtu.
Kobietę zobaczyła pracownica kolei. To ona wezwała pomoc. Gdyby karetkę wezwano później, ofiara gwałtu mogłaby umrzeć wskutek poniesionych ran. Poszkodowana od razu została przetransportowana do Szpitala Specjalistycznego w Pile.
- Miała sporo szczęścia, ponieważ cała sytuacja mogła się zakończyć nawet śmiercią - mówi dyrektor pilskiego szpitala, Rafał Szuca.
30-latek zatrzymany na drugi dzień
Na miejsce zdarzenia natychmiast wezwano policję. Ta - przy udziale psów tropiących - rozpoczęła poszukiwania sprawcy.
- Dzień po zdarzeniu policjanci zatrzymali mężczyznę podejrzanego w tej sprawie. Decyzją sądu został aresztowany. Usłyszał zarzut doprowadzenia drugiej osoby do obcowania płciowego - mówi Magdalena Roman z pilskiej prokuratury.
Kobieta nadal przebywa w szpitalu. - Jest już po leczeniu chirurgicznym oraz ginekologicznym. Jej stan jest dobry, ma zostać wypisana pod koniec tygodnia - mówi Szuca.
Nie będzie mogła mieć dzieci?
Za gwałt mężczyźnie grozi kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. Prawdopodobnie jednak zarzuty wobec 30-latka zostaną zaostrzone. Jak podaje Radio Merkury, kobieta w wyniku gwałtu prawdopodobnie nie będzie mogła mieć dzieci. - Czekamy na opinię biegłego medyka sądowego co do charakteru obrażeń - powiedziała Roman. To on orzeknie czy mężczyzna będzie odpowiadał za gwałt ze szczególnym okrucieństwem. W takim przypadku mężczyźnie groziłoby co najmniej 5 lat więzienia.
Autor: FC//ec / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View