Dr Michał Beim, specjalista ds. transportu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu nie zostawia suchej nitki na infrastrukturze dla rowerzystów w stolicy Wielkopolski. Jego zdaniem pokutuje głównie to, że dotychczas powstawała ona głównie po to, by upłynnić ruch samochodowy a nie, by rowerzystom jechało się bezpieczniej i wygodniej.
W zeszłym tygodniu prezydent Jacek Jaśkowiak przewrócił się na rowerze i ma usztywnioną rękę. Jego wypadek zbiegł się z powołaniem w Poznaniu oficera rowerowego, o którego od miesięcy zabiegali poznańscy rowerzyści. Tym samym stało się to pretekstem, by ocenić poznańską infrastrukturę rowerową.
Przygotowaliśmy zestawienie najbardziej kuriozalnych rozwiązań jakie można znaleźć na poznańskich drogach i należałoby jak najszybciej poprawić. Teraz o całościową ocenę poprosiliśmy dr Michała Beima, specjalistę ds. transportu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Poznań nie jest miastem przyjaznym rowerzystom. Infrastruktury jest bardzo dużo, ale często utrudnia ona poruszanie się rowerzystom zamiast ułatwiać - podsumowuje.
Zobacz materiał Faktów TVN:
W Poznaniu myślano o kierowcach, nie o rowerzystach
Skąd taki stan rzeczy? Zdaniem Beima, pokutuje archaiczne myślenie poznańskich urzędników. Istniały bowiem dwa podejścia do planowania infrastruktury rowerowej. - Pierwsze podejście ma wyeliminować rowerzystę z jezdni i poprawić płynność ruchu samochodowego. Drugie, dominujące na Zachodzie, polega na uczynieniu całej przestrzeni ulicznej przyjaznej rowerzystom - jeśli się nie da tak zorganizować ruchu na jezdni, by rowerzysta czuł się bezpiecznie, dopiero potem maluje się pasy rowerowe czy buduje drogi rowerowe. Pierwszą filozofię zaproponował zjazd NSDAP (nazistowska partia, na której czele stał Hitler - przyp. red.) w 1936 r. Utrzymywała się ona w wielu miastach europejskich do połowy lat 80. a w Poznaniu niestety dopiero teraz się kończy, wraz ze zmianą polityczną - ocenia Beim.
Infrastruktura? "Nie ma jej tam, gdzie jest najbardziej potrzebna"
Nowy prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, podkreślał, że w przypadku wygranej w wyborach, do urzędu będzie dojeżdżał rowerem. Słowa dotrzymał. Co więcej, jednym z jego zastępców został inny rowerzysta - Maciej Wudarski. Odpowiada on za transport, zieleń i politykę przestrzenną.
- To bardzo czytelny sygnał dla mieszkańców, że rower jest normalnym środkiem lokomocji w nowoczesnym mieście i można z niego korzystać niezależnie od pełnionego stanowiska. Jest to też sygnał dla urzędników, że z infrastruktury rowerowej korzystają nie tylko niedzielni rowerzyści, ale też osoby, które codziennie chcą bezpiecznie i wygodnie dotrzeć do pracy - zwraca uwagę Beim.
Jaśkowiak namawia urzędników nie tylko do zmiany myślenia w projektowaniu ale także do zamiany samochodu na rower. Stąd decyzja o likwidacji parkingu przy urzędzie miasta. Działać będzie on tylko do końca stycznia. Potem urzędnicy albo będą musieli opłacać parkowanie w strefie albo dojeżdżać do pracy komunikacją miejską lub rowerem.
Prezydent i jego zastępca doskonale zdają sobie sprawę z problemami, z jakimi muszą borykać się cykliści. - Podstawowym błędem jest brak infrastruktury rowerowej tam gdzie jest ona najbardziej potrzebna, gdzie kierowcy jeżdżą ponad 50 km na godzinę, jak na przykład na ul. Grunwaldzkiej. Z drugiej strony wciskana jest ona tam gdzie jest zupełnie niepotrzebna, jak na ulicach Szamarzewskiego i Dmowskiego - tłumaczy.
Długa lista błędów
Tą pierwszą Beim uznaje za jeden z największych absurdów w mieście. - Wydzielono ją z wąskiego chodnika, jest niezgodna z przepisami i prowadzi do licznych konfliktów na linii piesi-rowerzyści. Spokojnie można było poprowadzić tam ruch rowerowy jezdnią. Ponadto drogę rowerową wykonano z kostki brukowej i są tam wysokie krawężniki. To największy bubel obok ścieżki rowerowej na ul. Przybyszewskiego - ocenia Beim.
Inne błędy, jakie Beim wytyka miejskim inżynierom, to stosowanie na drogach rowerowych niewygodnej kostki brukowej, wysokich krawężników czy niedostosowanie sygnalizacji świetlnych do potrzeb rowerzystów. W wielu przypadkach zielone światło nie włącza się automatycznie i rowerzysta musi zatrzymać się i nacisnąć przycisk. Ponadto podkreśla, że w wielu miejscach nadal brakuje stojaków rowerowych. - Powstały one na przykład na węźle Junikowo, ale jest ich tam za mało, o czym świadczy po kilka rowerów poprzypinanych do jednego stojaka czy rowery poprzypinane na barierkach - kończy.
Autor: FC/ec / Źródło: TVN 24 Poznań