76 lat temu Niemcy zaatakowały Polskę - tak rozpoczęła się II wojna światowa, będąca najkrwawszym konfliktem w dziejach ludzkości. W trakcie porannych uroczystości na Westerplatte głos zabrali m.in. prezydent Andrzej Duda i premier Ewa Kopacz, która powiedziała, że "nie można w imię wewnętrznych, politycznych rozgrywek obrażać własnego kraju, obniżać jego wiarygodności".
Państwowe obchody 76. rocznicy wybuchu II wojny światowej rozpoczęły się na Westerplatte o 4.45. Odegrany został hymn państwowy.
"Westerplatte to symbol obowiązku"
Gospodarzem uroczystości był prezydent miasta Gdańska Paweł Adamowicz.
Pierwsza głos zabrała premier Ewa Kopacz, która przypomniała w swoim przemówieniu, że w II wojnie światowej "straciliśmy 6 milionów obywateli, a każde miasto, miasteczko i wieś spłynęły krwią rodzin. II wojna światowa na życiu każdej polskiej rodziny wybrzmiała i pozostawiła piętno, o którym pamiętamy do dziś".
- Z tego miejsca musi wybrzmieć to głośno: Polacy nie byli narodem sprawców, ale jako pierwsi padli ofiarą. Westerplatte to symbol obowiązku, patriotyzmu i odwagi, by stanąć w obronie wartości, które są najważniejsze - mówiła Kopacz.
- Warto pamiętać, że każdy z nas ma dziś swoje własne Westerplatte. Wtedy w życiu prywatnym i publicznym będzie musiał stanąć między dobrem a złem i wybrać. Całe szczęście, że rzadko jest to wybór ostateczny, tak jak ten, przed którym stanęli żołnierze majora Sucharskiego - przypominała powołując się na słowa Jana Pawła II, które wypowiedział w tym miejscy w 1987 roku.
Szefowa rządu mówiła - nawiązując do obecnej sytuacji politycznej - że "II Rzeczpospolita targana była konfliktami wewnętrznymi podobnie jak teraz. Dopiero „obca ręka” (...) te podziały zatrzymała".
- Polska jest wartością najcenniejszą i nie ma partii politycznej i nie ma ambicji żadnego polityka, którą warto byłoby postawić ponad to, co najcenniejsze - wolność i niepodległość Rzeczpospolitej - powiedziała Kopacz.
Jej zdaniem dziś Polska jest w bardzo stabilnej sytuacji. - Wtedy zostaliśmy sami. Dziś już tak nie jest, bo Polska jest wiarygodnym partnerem. W imieniu rządu chylę czoła bohaterom i składam hołd ich ofierze. Pamiętajmy o niej, bo nie ma innej drogi, która by prowadziła ku bezpiecznej i nowoczesnej Europie - mówiła.
- Wtedy w 1939 roku zostaliśmy sami, mimo deklaracji i podpisanych traktatów pozwolono na to, by samotna Polska padła pod ciosami hitlerowskiego totalitaryzmu. Dziś sytuacja jest inna - jesteśmy ważną częścią Unii Europejskiej i bardzo ważnym partnerem w Pakcie Północnoatlantyckim. Mądrą polityką zagraniczną budujemy naszą wiarygodność, dlatego, że jesteśmy wiarygodni, stabilni i przewidywalni. Najsilniejsze państwa świata, takie jak Stany Zjednoczone nie wahają się umacniać w naszym regionie swojej militarnej obecności - mówiła szefowa rządu. Jak podkreśliła, dzisiaj "nie jesteśmy sami i jesteśmy bezpieczni, bo Polska budzi zaufanie, bo Polska jest wiarygodnym partnerem". - Historia jest nauczycielką życia i historia musi nas uczyć, że bezpieczeństwo Polski nie ma ceny - nie można w imię wewnętrznych, politycznych rozgrywek obrażać własnego kraju, obniżać jego wiarygodności. Polska jest wartością najcenniejszą i nie ma partii politycznej, i nie ma ambicji żadnego polityka, którą warto byłoby postawić ponad to, co najcenniejsze - wolność i niepodległość Rzeczpospolitej - podkreśliła Kopacz.
"Tamte dni to nie była tylko tragedia naszego narodu"
Po Ewie Kopacz głos zabrał prezydent. Andrzej Duda rozpoczął swoje przemówienie od przypomnienia, że Pierwsze bomby spadły 76 lat temu na Wieluń o 4.40. - Tam Niemcy zamordowali śpiących niewinnych ludzi. Ale pierwsze strzały padły tu, na Westerplatte, pięć minut później. I to miejsce pozostanie symbolem bohaterstwa żołnierza polskiego - mówił prezydent.
- 17 września stało się jasne, że Polska się nie obroni. Została zaatakowana przez drugi straszny totalitaryzm - przez totalitaryzm stalinowski, Armię Czerwoną - przypominał. - Tamte dni to nie była tylko tragedia naszego narodu. To była tragedia Estończyków, Łotyszy, Litwinów, Finów i Rumunów - mówił Andrzej Duda.
Przemówienie prezydenta miało wymiar mocno historyczny. Andrzej Duda wspominał, że zakończenie wojny w 1945 roku nie oznaczało dla Polski wolności. - Zwycięstwo z maja 1945 roku nie oznaczało dla Polski końca okupacji, tylko początek jednej - mówił. - My możemy być dumni, również przed sojusznikami. My zawsze staliśmy po właściwej stronie, u nas nie było rządu kolaboracyjnego. My musimy z tego być dumni. Nasz naród miał zostać zniszczony, ale przetrwał. Przetrwał, tak jak przetrwał i wcześniej - dodał.
Z ust prezydenta usłyszeliśmy także, że Polska ma oparcie w silnym sojuszu (NATO) oraz przyjacielskie relacje z sąsiadami. - Trzeba przyjąć, że Polska nie ma odwiecznych wrogów. Popatrzmy na nasze relacje z Niemcami, które są relacjami przyjacielskimi. Wierzę w to, że możemy takie budować z wszystkimi, a zwłaszcza z naszymi sąsiadami - mówił. - Porządek musi być jednak budowany na twardej postawie. Nie można się zgadzać na to, by były naruszane granice, nie można pozwalać na naruszanie suwerenności państw - wyjaśniał.
- Wierzę w to głęboko, że NATO i UE w każdej chwili będą umiały przeciwstawić się agresji i łamaniu prawa międzynarodowego. To również nasz obowiązek jako członków obu tych organizacji - mówił.
- Ale przede wszystkim trzeba dbać o własne bezpieczeństwo. Dlatego naszym najważniejszym zadaniem jest budowanie silnego państwa, silnej armii i zapewnienia bezpieczeństwa naszym obywatelom - dodał prezydent.
- Trwały pokój nie może być budowany tylko na słowach, ale także na twardej, zdecydowanej, niezłomnej postawie w obronie porządku międzynarodowego - dodał prezydent.
- Nie można się zgadzać na to, by były naruszane granice. Nie można się zgadzać na to, by była naruszana suwerenność państw. Takie działania wymagają zawsze stanowczej postawy i stanowczej reakcji, niezależnie od tego, czy było to dawniej, czy dzieje się to dzisiaj. Tego trzeba oczekiwać od wspólnoty międzynarodowej, aby stanęła na wysokości zadania, aby broniła słabszych przed silnymi, którzy nie wahają się próbować podporządkować sobie narody - mówił Duda. Jak podkreślił, jeżeli chodzi o "budowanie trwałego pokoju, to nie może on być budowany tylko i wyłącznie na słowach". - On musi być budowany także na twardej, zdecydowanej, niezłomnej postawie w obronie porządku międzynarodowego, w obronie prawa międzynarodowego, w obronie podstawowych zasad, jakie mają obowiązywać pomiędzy państwami i pomiędzy narodami - podkreślił. - Wierzę w to głęboko, że dziś na świecie, w tej przestrzeni euroatlantyckiej takie silne sojusze są, chociażby Sojusz Północnoatlantycki, chociażby Unia Europejska, które będą umiały w każdej chwili przeciwstawić się w sposób zdecydowany agresji, przeciwstawić się w sposób zdecydowany łamaniu prawa międzynarodowego. To także nasz obowiązek jako członków zarówno Paktu Północnoatlantyckiego, jak i Unii Europejskiej - powiedział Duda.
Po prezydencie głos zabrał arcybiskup Gdańska Sławoj Leszek Głódź. Następnie rozpoczął się apel pamięci, a po nim pod pomnikiem na Westerplatte kwiaty złożyły delegacje.
Pierwszy był Wieluń
Również w Wieluniu, który stał się pierwszym celem ataku nazistów 1 września 1939 r., około 4.40 rozpoczęły się obchody upamiętniające początek wojny. Na miejscu w imieniu rządu był obecny m.in. szef MON, wicepremier Tomasz Siemoniak.
- Te obchody są szczególne dla Polaków. One przypominają, że z naszej historii powinniśmy wyciągać wnioski: nigdy nie zostawać sami w obliczu zagrożeń, mieć silne Wojsko Polskie, przekazywać młodzieży wiedzę o historii, pamiętać o naszych bohaterach - mówił Siemoniak. - Historia się zmienia, ale nie zmienia się to, że powinniśmy być zawsze gotowi, zawsze skoncentrowani - dodał.
Głos w trakcie uroczystości zabrał także wicepremier Janusz Piechociński.
- Przychodzimy tu co roku, aby temu światu, naszej Europie i nam samym przypomnieć tamten zły czas, w którym kazano strzelać do drugiego człowieka i nienawidzić go tylko dlatego, że był w innym mundurze, był innej religii lub narodowości - powiedział Piechociński. - To był czas, którego nie wolno zapomnieć - podkreślił.
Co dalej?
O 10.00 goście będą się modlić oraz złożą kwiaty w Viktoriaschule przy tablicy upamiętniającej Polaków torturowanych i zamęczonych w pierwszych dniach II wojny światowej. Dwie godziny później pod Pomnikiem Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku odbędzie się uroczysta msza w intencji poległych Pocztowców.
Prezydent Duda obiecał również wziąć udział w obchodach we Wieluniu. Ma się tam pojawić o 16.00. Do miasta, które Luftwaffe w trakcie barbarzyńskiego i nieuzasadnionego strategicznie bombardowania zniszczyli w 75 procentach, przyjechać mają też m.in. ambasador Stanów Zjednoczonych oraz goście z miast partnerskich z Niemiec - z Adelebsen i Osterburga.
Zaskoczenie i atak
Działania zbrojne rozpoczęły się 1 września 1939 r. o świcie. O godz. 4.45 pancernik "Schleswig-Holstein" rozpoczął ostrzał Westerplatte. W świadomości społecznej był to początek II wojny światowej. Zdaniem większości historyków pierwszy cios Niemcy zadali jednak we Wieluniu, który został zbombardowany przez samoloty Junkers Ju 87 Stuka kilka minut wcześniej, o czym często się zapomina.
Tak czy inaczej, losy kampanii wrześniowej były przesądzone praktycznie w chwili jej rozpoczęcia. Strona niemiecka przystępując do wojny z Polską wystawiła 1 850 tys. żołnierzy, 11 tys. dział, 2800 czołgów i 2000 samolotów. Wojsko Polskie dysponowało dwukrotnie mniejszą liczbą żołnierzy (950 tys.), ponad dwukrotnie mniejszą liczbą dział (4,8 tys.), czterokrotnie mniejszą liczbą czołgów (700) i pięciokrotnie mniejszą liczbą samolotów (400). Przewaga niemiecka na głównych kierunkach uderzeń była jeszcze większa.
Plan ataku na Polskę przewidywał wojnę błyskawiczną, której celem miało być przełamanie polskiej obrony, a następnie okrążenie i zniszczenie głównych sił przeciwnika. Wojska niemieckie miały wykorzystać długą granicę między oboma krajami 9ik. 1600 km) i przeprowadzić koncentryczne uderzenie ze Śląska, Prus Wschodnich i Pomorza Zachodniego w kierunku Warszawy. Niemieckie plany zakładały osiągnięcie w ciągu tygodnia linii Narwi, Wisły oraz Sanu i zniszczenia armii polskiej.
Wojska agresora od samego początku walk odnosiły sukcesy. Luftwaffe po zdobyciu panowania w powietrzu rozpoczęło bombardowanie szlaków komunikacyjnych, zgrupowań polskich wojsk, a także dokonywało nalotów na miasta. Wojska pancerne wspierane przez piechotę przełamywały polskie linie obrony i wychodziły głęboko na tyły. Strona niemiecka miała nie tylko przewagę liczebną, ale dysponowała również nowocześniejszym uzbrojeniem i sprzętem. Ogólnej sytuacji nie mogły zmienić pojedyncze punkty oporu, takie jak Westerplatte czy Oksywie. Szczególnie od 17 września, gdy ze wschodu zaatakował Związek Radziecki.
Autor: iwan,ts//gry / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24