Nie jest głupi, tylko chory. Nie mógł nauczyć się tabliczki mnożenia, bo jego matka piła przez całą ciążę i ma FAS. O tym jak miało być, a jak jest, rozmawiamy z zastępczą mamą 13-letniego dziś Michała.
- Ciociu. Ja jestem na to za głupi – kilkuletni Michał mówi smutno patrząc na kartkę z tabliczką mnożenia.
”Ciociu” mówi do pani Agnieszki tylko w domu, przy najbliższych. Wszędzie indziej jest ona „mamą”.
- Nie jesteś głupi. Nigdy tak nie mów. I nie myśl tak. Kochamy cię – odpowiada.
Pęka jej serce, bo już wie, że nastolatek nie ma głowy np. do matematyki. Wie, kto jest za to odpowiedzialny.
- Mama Michała (biologiczna) jest alkoholiczką. Piła w czasie ciąży. Urodziła dziecko z alkoholowym zespołem płodowym, czyli FAS – mówi nam, kiedy Michała nie ma w pobliżu.
Chłopiec nie wie, że jest chory. Że jego mózg został uszkodzony tak bardzo, że nigdy nie będzie miał zdolności zapamiętywania – przynajmniej w takim zakresie, jakiego wymaga szkoła od zdrowych dzieci.
Michał nie zaliczył czwartej klasy. Stracił dawną radość i pewność siebie.
Ona, adopcyjna mama już wie, że przed jej synkiem nie ma „normalnej” przyszłości. Nawet nie pójdzie do gimnazjum. Nigdy nie będzie tym, kim chciałby być.
Odrzucony
Michał trafił do rodziny zastępczej jako czterolatek. FAS był u niego ukryty – chłopiec nie ma charakterystycznych zmian na twarzy, jakie występują u dzieci pijących matek.
Nie ma też innych cech, często spotykanych u dzieci z alkoholowym syndromem płodowym. Nie jest agresywny, lubi towarzystwo innych. Serca nowych rodziców zdobył błyskawicznie. Małymi gestami.
- Jako mały szkrab przyszedł rano do naszej sypialni. Przyniósł nam do łóżka śniadanie. Skromne, ale gest ujął nas mocno za serce. To zresztą stało się takim naszym weekendowym rytuałem – opowiada pani Agnieszka.
Przez pierwszych kilka lat było idealnie. Pokochał nowych rodziców i sam był kochany. Był też lubiany – przez rówieśników. Jednak im dalej, tym gorzej.
- Problemy zaczęły się w szkole. Syn uczył się wieczorem tabliczki mnożenia. Rano już nic nie pamiętał. Uczyliśmy się więc znowu. I znowu następnego dnia była pustka. Szybko posypały się złe oceny. Nauczyciele zaczęli narzekać, że się nie uczy. A on się uczył, tyle że niczego nie mógł zapamiętać.
Pani Agnieszka obserwowała, jak Michał zaczyna odstawać od kolegów. Na podwórku, w szkole, wszędzie. Było coraz gorzej, bo „niektórzy rówieśnicy zaczęli go traktować jak głupka”.
- Niby się z nim jeszcze bawili, ale jego pozycja w hierarchii zaczęła dramatycznie spadać. W końcu zostanie odrzucony. Serce mi się kraje, bo Michał jest bardzo wrażliwy. Bardzo to przeżywa – opowiada.
Zaczęły się wizyty u lekarzy – psychologów dziecięcych, neurologów, psychiatrów. W końcu diagnoza: FAS.
Okradziony
Michał trafił do szkoły z klasami integracyjnymi. Wokół ma dzieci, które też nie mogą się uczyć.
- Jest mu tam trochę lepiej. Inni już go tak często nie ranią – opowiada jego mama-ciocia.
Po ukończeniu szóstej klasy pójdzie do szkoły, która ma przystosować go do samodzielnego życia. To taki substytut gimnazjum dla tych, którzy by sobie w nim nie poradzili.
Bo Michał by sobie nie poradził, chociaż nie jest opóźniony w rozwoju. Wokół uszkodzonych obszarów mózgu są te całkowicie sprawne. Chłopiec zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Kiedyś wymarzył sobie, że zostanie lekarzem. Już wie, że nic z tego.
„To moja wina. Przepraszam” – powiedział niedawno swoim rodzicom.
Winni
Michał nie pamięta swojej biologicznej mamy. Pani Agnieszka wie o niej tylko tyle, że nałogowo piła i od kilku lat nikt nie ma z nią kontaktu. Wiadomo za to, gdzie mieszka ojciec jej syna.
- Raptem kilka kilometrów od nas – mówi.
Od adopcji minęło dziewięć lat. Przez ten czas Michał ani razu nie widział ojca na oczy. Podobnie zresztą jak swojej przyrodniej, starszej siostry.
- Oni wiedzą, gdzie szukać Michałka. Nie robią jednak tego, widocznie mają swoje powody – kręci głową pani Agnieszka.
Co by chciała powiedzieć biologicznym rodzicom?
- Chcę tylko, żeby wiedzieli, co zrobili niewinnemu dziecku. Zniszczyli mu życie, zanim się w ogóle zaczęło – kończy.
Michał jest podopiecznym fundacji „Daj Nadzieję” w Toruniu.
Michał ma dziś trzynaście lat. Ze względu na jego dobro chronimy jego tożsamość: nie podajemy jego nazwiska i nie pokazujemy jego twarzy, ani rodziców.
Autor: Bartosz Żurawicz/i / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź