- Z pewnością przyczyną tragedii nie było uszkodzenie nowego gazociągu, bo ten nie był jeszcze napełniony gazem. Specjalna komisja oceni, czy doszło do uszkodzenia mechanicznego, czy też do awarii technologicznej - powiedziała na antenie TVN24 Małgorzata Polkowska z Gaz-Systemu.
- Dopiero kiedy pożar będzie ugaszony miejsce zdarzenia będzie sprawdzone przez komisję techniczną, która jednoznacznie stwierdzi co było przyczyną tragedii - zapowiedziała rzeczniczka Gaz-Systemu, Małgorzata Polkowska. - Nowe gazociągi budowane są w 12 metrowych pasach montażowych; 6 metrów z jednej, 6 z drugiej gazociągu. Sprawdzimy, czy mimo to, pracownik mógł się pomylić przy prowadzeniu prac - dodała rzeczniczka.
Według niej, gaz zaczął się ulatniać z rury o średnicy 50 centymetrów. To właśnie obok tego starego gazociągu, była kładziona nowa nitka. Decyzję w sprawie ustalenia przebiegu gazociągu na terenie Wielkopolski wydał w lutym 2011 roku wojewoda.
Przedstawicielka właściciela gazociągu podkreślała na antenie TVN24, że "odległości pomiędzy budowanymi gazociągami są bezpieczne i zgodne z polskim prawem".
Kontrolowane wypalanie
Sytuacja na miejscu zdarzenia jest już opanowana. Trwa kontrolowane wypalanie gazu z uszkodzonego gazociągu. - Pomiędzy jedną, a drugą zasuwą techniczną jest 30 metrów. Na tym odcinku gaz musi się wypalić na uszkodzonym gazociągu - poinformowała Polkowska.
W piątek rzeczniczka firmy sprostowała swoją wypowiedź, dodając, że zasuwy techniczne znajdują się w odległości 30 kilometrów, a nie metrów. Gaz-System informuje, że na miejscu tragedii jest m.in. przedstawiciel zarządu właściciela gazociągu i techniczny z poznańskiego oddziału firmy.
Co zawiniło?
Na miejscu tragedii prace prowadziła firma zewnętrzna wynajęta przez Gaz-System. - Nie jest możliwe, żeby pracownicy nie mieli informacji o istniejących już gazociągach. Wszystkie nitki są szczegółowo zaznaczane nie tylko w dokumentach, ale też w specjalnym elektronicznym systemie - informuje rzeczniczka. Przypomniała też, że przed rozpoczęciem wszystkich prac związanych z budową sieci przesyłowej obecny jest nadzór budowlany. Polkowska przyznała, że to pierwsza tak duża tragedia w historii firmy. - Nasza sieć przesyłowa liczy ponad 200 tys. gazociągów. Wszystkie są dokładnie monitorowane i sprawdzane. Cała sieć jest pod kontrolą służb eksploatacyjnych - zapewniła przedstawicielka Gaz-Systemu. - Krajowa Dystrybucja Gazu zorganizowała dostawy gazu w taki sposób, że nie dojdzie w pozostałych miejscach przerw w dostawach gazu - zapewniła na koniec Polkowska.
Do pożaru w Jankowie Przygodzkim doszło w czwartek po południu. W wyniku eksplozji zginęły dwie osoby, kilkanaście innych zostało rannych. W płomieniach stanęło kilkanaście budynków. W akcji gaśniczej uczestniczyło ponad 150 strażaków.
Autor: bż/iga/par / Źródło: TVN24 Łódź