Reżyser Jan Klata, młody gniewny polskiej sceny teatralnej, dyrektorem Starego Teatru w Krakowie. - Funkcję obejmie od stycznia 2013 roku - poinformował rzecznik ministerstwa kultury, Maciej Babczyński. W konkursie na to stanowisko Klata pokonał czterech konkurentów. Wygrała jego propozycja "prowadzenia teatru swoich czasów i bez rewolucji".
Jan Klata w walce o zwalniane przez Mikołaja Grabowskiego stanowisko dyrektora Starego Teatru pokonał: dyrektora TR Warszawa Grzegorza Jarzynę, Bartosza Szydłowskiego (szefa krakowskiej Łaźni Nowej i festiwalu Boska Komedia), reżysera Michała Zadarę i Tadeusza Bradeckiego (dyrektora artystycznego Teatru Śląskiego w Katowicach).
Wygrała jego koncepcja teatru, w którym chce "budować jakość poprzez badanie, co kryje się za hasłami naród, tradycja i sztuka". Jak wynika z przedstawionej koncepcji, nie planuje rewolucji w krakowskiej placówce. Wraz ze swoim wieloletnim współpracownikiem Sebastianem Majewskim przygotował plan na pięć sezonów: od 2013-14 do 2017-18. Każdy z nich ma być zbudowany wokół nazwiska reżysera istotnego dla Starego Teatru: Konrada Swinarskiego, Tadeusza Kantora, Krystiana Lupy, Jerzego Jarockiego i Andrzeja Wajdy.
Klata planuje osiem premier w sezonie, których autorami mają być artyści polscy i zagraniczni. To ma być "teatr swoich czasów", gdzie tradycyjne formy mają się przeplatać z awangardą. Wszyscy są pewni, że na pewno będzie nowocześnie.
Jak podaje PAP, nominację dla 39-latka minister kultury Bogdan Zdrojewski podpisze w lipcu, po powrocie reżysera z Drezna, gdzie 18 czerwca zaczęły się próby do jego najnowszego przedstawienia "Titus Andronicus". Do tamtego czasu artysta nie chce się publicznie wypowiadać na temat swojej nowej funkcji.
"Nie zaplanowałem, że pokażę wszystkim język"
Jan Klata studiował reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie i w Krakowie, gdzie pracował z Krystianem Lupą, Jerzym Grzegorzewskim i Jerzym Jarockim. Po studiach był m.in. copywriterem w agnecji reklamowej i dziennikarzem muzycznym. W teatrze zadebiutował w 2003 roku, gdy wyreżyserował "Rewizora" Gogola w Wałbrzychu.
Od tamtej pory specjalizuje się w spektaklach odważnych, kontrowersyjnych i obrazoburczych, które dzielą publiczność i krytyków. Znany jest z zainteresowania historią współczesną. Aktualna sytuacja społeczno-polityczna często staje się u niego ciekawym kontekstem dramatu - tak było m.in. w jego "Szewcach u bram", a także spektaklach "Fantasy", "Transfer", "Koprofagi, czyli znienawidzeni, ale niezbędni" czy "Weź przestań".
Niepokorny reżyser słynie z ostrych ocen wystawianych współczesnej moralności, polskiemu patriotyzmowi i kompleksom, fasadowemu katolicyzmowi i narodowym mitom, a także zachłysnięciu się kapitalizmem. - Z takim felerem się urodziłem i z takim żyję. Nie wymyśliłem strategii marketingowej, która nazywa się: drażnić ich! Nie zwęszyłem nagle, że na teatralnym rynku jest nisza, którą omijają nijacy, ulizani i grzeczni. Nie zaplanowałem, że wcisnę się w tę dziurę, wczołgam i pokażę wszystkim język - szczerze wyznał w jednym z wywiadów.
Jego prowokację i nonkonformizm docenili inni. W 2006 roku został laureatem Paszportu Polityki "za nowatorskie i odważne odczytywanie klasyki, za pasję i upór, z jakim diagnozuje stan polskiej rzeczywistości i bada siłę narodowych mitów". Dostał też najważniejsze nagrody teatralne w kraju, m.in. tę im. Konrada Swinarskiego dla najlepszego reżysera sezonu 2007-2008, czy przyznawaną przez ministra kultury.
"Bez Klaty polski teatr byłby mdły"
Jest o nim głośno. Sam tę popularność tak ocenia: - W niektórych miejscach jest moda na Klatę, a w innych nie ma. Są seanse w teatrze, są też seanse nienawiści. Klepią mnie po plecach, ale równocześnie otaczają zimną pogardą.
Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, broni go. - Łatwo wziąć na celownik buntownika, który budzi skrajne emocje. Ale bez takich wyjątkowych zjawisk, jakim jest Klata, polski teatr byłby mdły - tłumaczy.
Prywatnie reżyser, który paraduje w mundurze szwajcarskiej armii i z irokezem na głowie, jest spokojnym mężem i ojcem dwóch córek.
Autor: am / Źródło: PAP, tvn24.pl