Autorzy planu ochrony Tatrzańskiego Parku Narodowego postulują, by małe dorożki zastąpiły fasiągi wożące turystów do Morskiego Oka - informuje "Gazeta Krakowska". Miałoby to odciążyć konie i zwiększyć liczbę miejsc pracy. Pomysł nie podoba się jednak góralom.
Pomysł pojawił się w trakcie prac nad wprowadzeniem tzw. planu ochrony TPN. Dyrekcja TPN kilka miesięcy temu zleciła jego opracowanie krakowskiej firmie Krameko - informuje "Gazeta Krakowska".
Krameko postuluje, by 12-osobowe fasiągi, które obecnie jeżdżą na odcinku Palenica - Włosienica (7 km), znacznie skróciły swoje kursy. Wozy miałyby jeździć tylko do Wodogrzmotów Mickiewicza. Dalej turyści kontynuowaliby wyprawę pieszo albo jechali w górę 4-osobową bryczką.
Takie rozwiązanie miałoby być korzystne, bo odciążyło by konie. Zwiększyłoby też liczbę miejsc pracy, bo bryczkami jeździłoby więcej górali, niż fasiągami.
Górale na "nie"
Pomysł nie spodobał się góralom. - Gdyby weszło w życie, wielu z nas straciłoby pracę – mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Stanisław Chowaniec, prezes stowarzyszenia fiakrów z Morskiego Oka.
Teraz fiakrzy wożą ludzi i pobierają opłatę 40 zł (w górę) i 30 zł (w dół). - Jeśli będziemy mogli wziąć do bryczki tylko 4 osoby to ceny za bilet wzrosną. Nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na taką wyprawę. Z czego utrzymamy rodziny? Dla wielu z nas praca tu to jedyne źródło utrzymania - zauważa.
- Projekt planu ochrony TPN, jaki dostaliśmy, został odesłany przez nas do poprawek - mówi "Gazecie" Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN. - Dotychczas gotowego dokumentu nie ma. Nie chcę więc komentować sprawy.
Autor: mmw/r / Źródło: Gazeta Krakowska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków | Magdalena Więsek