Koszmarny wypadek przy wykopkach. Na polu była cała rodzina: 26-latka z mężem i jej rodzicie. Traktor prowadził ojciec. Córka nachyliła się nad maszyną do kopania ziemniaków, by wyciągnąć z niej trawę i wtedy wał napędowy wciągnął jej włosy. Krótka chwila i oderwany płat skóry z włosami i fragmentem ucha. W tym samym dniu doszło do dwóch innych tragicznych wypadków z udziałem traktora.
We wtorek około godz. 17.30 na polu w Lędzinach pod Bieruniem na Śląsku lądował helikopter ratunkowy. Zabrał 26-letnią mieszkankę do szpitala wojewódzkiego w Sosnowcu. - Miała zerwany płat skóry głowy wraz z włosami i fragmentem ucha. Była przytomna - mówi Szymon Jeleń z bieruńskiej policji.
Do wypadku doszło w trakcie wykopków na polu przy ul. Goławieckiej w rolniczej dzielnicy Goławiec. Maszyna do kopania ziemniaków wciągnęła włosy młodej kobiety.
Miała szczęście, że się nie wykrwawiła
Na polu, zgodnie z informacjami policji, pracowała cała rodzina 26-latki: jej mąż i rodzice. Wszyscy byli trzeźwi. Ojciec prowadził traktor, który ciągnął tzw. kopaczkę, maszynę do kopania ziemniaków.
W pewnym momencie maszyna zapchała się. 26-latka pochyliła się nad nią, by wyciągnąć trawę z wału przekazu napędu. - Włosy miała spięte w kok - zaznacza Jeleń.
Traktor stał, ale maszyna cały czas pracowała. Wał wciągnął włosy kobiety. Jeleń: - To był moment. Ojciec natychmiast wyłączył maszynę i wezwał pogotowie.
- Życiu kobiety nie zagraża niebezpieczeństwo. Miała duży ubytek skóry głowy. Miała szczęście, bo skóra jest tam bardzo ukrwiona, mogła się wykrwawić. W tym samym dniu została przetransportowana do Gliwic - mówi Mirosław Rusecki, rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Sosnowcu.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w Instytucie Onkologii w Gliwicach udało się doszyć skórę.
- Możemy tylko potwierdzić, że jest u nas taka pacjentka i odbył się zabieg – mówi Magdalena Markowska, rzecznik Instytutu Onkologii w Gliwicach.
Ojciec syna, brat brata
Również we wtorek doszło do dwóch wypadków z udziałem traktora w innych województwach. Niestety, tragicznych. Oba zdarzyły się pod domem ofiar.
Godz. 19.25, wieś Roszki pod Krotoszynem w Wielkopolsce. Dwóch mężczyzn na podwórzu własnej posesji próbuje podłączyć przyczepę do przodu ciągnika - tak wynika ze wstępnych ustaleń policji. Zaczep przyczepy trzyma 19-latek, traktorem kieruje jego ojciec.
- Młody mężczyzna nie żyje. Kierowca podjeżdżał do przyczepy i prawdopodobnie nie trafił bolcem w zaczep. Wskutek tego przygniótł syna, ale to ustali dopiero sekcja zwłok - mówi Teresa Walkowiak z krotoszyńskiej policji.
11.45, wieś Księżomierz Dzierzkowska pod Kraśnikiem na Lubelszczyźnie. 17-latek manewruje ciągnikiem na podwórzu. Zjechał właśnie z pola, jak opowiedział później policji. Cofa. Pod tylne koło na rowerze podjeżdża mu nagle jego 15-letni brat.
- Miał ograniczoną widoczność. Ciągnik był ogromny, a młodszy brat wyjechał nagle zza budynku gospodarczego. Nie było szans na reanimację. Zmarł na miejscu - mówi Janusz Majewski, rzecznik policji w Kraśniku.
Jeżdżą na przyczepach, zdejmują osłony
Wszystkie wypadki bada prokuratura. Posiadanie prawa jazdy przez 17-latka z Księżomierzy, jak mówi Majewski, nie jest jednak przedmiotem dochodzenia. - Nie trzeba mieć uprawnień do kierowania pojazdem, jeśli nie prowadzimy maszyny rolniczej na drodze publicznej, tylko na polu czy własnej posesji - mówi policjant.
Ale trzeba przestrzegać instrukcji obsługi maszyn, a z tym rolnicy często są na bakier. Nie stosują się nawet do oznakowań umieszczonych na maszynach. - Jeżdżą na przyczepach, załadowanych balami słomy i spadają pod koła. Zdejmują osłony, żeby łatwiej czyścić maszyny bez przerywania pracy, co skutkuje wciąganiem ubrań - wylicza Majewski.
- Te urządzenia są bezpieczne i nawet komfortowe - dodaje policjant. - Ale i tak teraz, w okresie intensywnych prac polowych często dochodzi do wypadków. Główną przyczyną jest nieostrożność.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice