Lokaty na kilkanaście procent, "z pełną gwarancją zwrotu zysku" i bilety lotnicze po cenach niższych niż przejazd pociągiem. Marcin P. oferował swoim klientom świetne produkty. Szkoda, że wszystkie okazały się bajką. Na opowieściach o cudownych lokatach w złoto Amber Gold Polacy stracili ponad 400 mln zł. P. nie ma z czego oddać, dlatego w areszcie czeka na koniec śledztwa. Po drodze oberywa się politykom, samorządowcom i przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości.
Lista ofiar gdańskiego biznesmena Marcina P. jest bardzo długa. To nie tylko osoby, które na jego piramidzie potraciły oszczędności życia (rekordzista wpłacił ponad 3 mln zł), ale też osoby i instytucje, które "oberwały" rykoszetem. Politycy, chwalący interesy Marcina P., znane osoby ze świata kultury, których przedsięwzięcia miały powstawać m.in. za pieniądze P. (Andrzej Wajda i jego film o Lechu Wałęsie), a nawet kościół i para gibonów z gdańskiego ZOO – Gryzelda oraz Filip. Jest też sam premier Donald Tusk, którego syn - jak się okazało - współpracował z liniami lotniczymi P.
Jest pięknie. I krótko
Przez długie miesiące wszyscy żyli złudzeniami. Kiedy spółka OLT Express, której właścicielem była Amber Gold, rozpoczynała rejsy nad Polską, klienci przecierali oczy ze zdumienia, ale bilety – tańsze, niże te na przejazd koleją – kupowali chętnie. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz nazywał wtedy interes "innowacyjnym", co zresztą później wytknęła mu opozycja.
Ale już 26 lipca, po czterech miesiącach od pierwszego rejsu, władze OLT Express poinformowały, że od następnego dnia zawieszają wszystkie regularne połączenia. Pięć dni później w sądzie leżał już wniosek o upadłość spółki. Od tego momentu wszystko działo się błyskawicznie.
ABW na tropie. Piramida upada
Już kilka tygodni przed bankructwem OLT Express ABW wszczęła śledztwo w sprawie wprowadzenia w błąd klientów Amber Gold co do zabezpieczenia ich lokat zakupem złota oraz podejrzenia "prania brudnych pieniędzy".
Marcin P. stanął w pierwszym rzędzie podejrzanych i musiał – choć wcześniej unikał tego jak ognia – pokazać swoją twarz. Oskarżył ABW, że swoimi działaniami chce wykończyć jego biznes. Miała być to zemsta za działalność OLT, która "zagroziła pozycji rynkowej LOT-u i pokrzyżowała plany jego prywatyzacji". Jednocześnie P. poinformował, że problemy z wypłacaniem pieniędzy klientom z ich wygasłych lokat wzięły się z kłopotów technicznych z rachunkami bankowymi ale – poza tym faktem – sytuacja spółki „jest stabilna”.
Ale już 13 sierpnia spółka ogłasza swoją likwidację. Klienci próbują odzyskać pieniądze, kolejne osoby zgłaszają się do prokuratury. Do połowy listopada to ponad 10 tysięcy osób.
Koniec snu. Z zarzutami
Jeszcze w sierpniu prokuratura stawia prezesowi Amber Gold pierwsze sześć zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej oraz posłużenia się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu na kwotę 50 mln zł. 29 sierpnia pojawia się kolejny zarzut: oszustwa znacznej wartości. P. grozi za to do 15 lat więzienia. Następnego dnia sąd decyduje, że biznesmen musi trafić do aresztu.
Miesiąc później łódzka prokuratura, do której sprawa zostaje przeniesiona z Gdańska, stawia zarzuty żonie Marcina P. W sumie osiem. Grozi jej do trzech lat więzienia, kobieta nie przyznaje się do winy.
W międzyczasie na jaw wychodzą kolejne zaniedbania urzędników. W listopadzie kontrolerzy resortu finansów stwierdzają, że rażąco zaniedbać obowiązki w sprawie Amber Gold mogło aż 28 pracowników organów skarbowych w Gdańsku. Pod koniec miesiąca prokuratorzy, z doniesienia wiceministra finansów, wszczynają śledztwo w tej sprawie.
Głowy lecą też w gdańskim wymiarze sprawiedliwości, który przez lata bezradnie przyglądał się kolejnym działaniom Marcina P. (okazuje się, że P. miał przed Amber Gold na swoim koncie już kilka wyroków za przestępstwa gospodarcze).
Cenna nauczka?
Według sądu, łączna liczba wierzycieli Amber Gold wynosi co najmniej 15 tys., a wartość wymagalnych zobowiązań to ok. 700 mln zł. Cały czas trwa odzyskiwanie ich pieniędzy. Ostatnio kupca znalazła luksusowa limuzyna Marcina P., którą sprzedano podczas licytacji za prawie 320 tys. zł. Ale to i tak kropla w morzu potrzeb.
Według prokuratury Amber Gold mogła pozyskać z lokat ponad 500 mln zł, ale inwestycje w złoto, którymi kusiła klientów, sięgały tylko dziewięciu milionów. Pozostały majątek spółki szacowany jest na ok. 90 milionów zł.
Autor: ŁOs//bgr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24