Informację o zatrzymaniu mężczyzny podejrzewanego o podłożenie ładunku wybuchowego w autobusie komunikacji miejskiej z Wrocławia potwierdził minister spraw wewnętrznych i administracji. Mężczyzna, który był poszukiwany od czwartku, został zatrzymany prawdopodobnie po policyjnej obławie na wrocławskim Tarnogaju.
Policyjna akcja na jednym z wrocławskich osiedli rozpoczęła się przed godziną 14. Dopiero po kilku godzinach informację o zatrzymaniu potwierdził Mariusz Błaszczak, minister spraw wewnętrznych i administracji.
- Polska policja zatrzymała podejrzewanego o podłożenie ładunku wybuchowego w autobusie we Wrocławiu. To jest niewątpliwie sukces. Trwają czynności procesowe. Dziękuję i gratuluję - powiedział minister, który przebywa z wizytą w Macedonii.
Policyjna akcja
- Na miejscu jest kilkanaście radiowozów, straż pożarna i trzy karetki pogotowia - mówił na antenie TVN24 Wojciech Bojanowski. Reporter podkreślał też, że miejsce, w którym prowadzona jest policyjna akcja, widać na początku nagrania opublikowanego kilka dni temu przez policję. Tuż obok znajduje się przystanek, na którym mężczyzna z żółtą reklamówką wsiadał do autobusu.
W związku z obławą policyjną na ul. Tarnogajskiej, Klimasa, Gazowej i Pięknej wyłączono prąd. W mieszkaniach nie było też gazu. Jak informowała reporterka TVN24, która była na miejscu, okoliczni mieszkańcy nie mogli wrócić do swoich domów. Z kolei inni nie mogli z nicy wyjść Ulica została zamknięta dla ruchu.
Jak podawała "Gazeta Wrocławska", zatrzymany mężczyzna nie stawiał oporu. Policja przeszukała mieszkanie, w którym przebywał zamachowiec. Na miejsce sprowadzono pirotechników.
Mógł się wzorować na bombach z Bostonu
- Został zatrzymany mężczyzna w wieku 21-25 lat - powiedziały nam osoby zbliżone do śledztwa.
Wcześniej pojawiały się informacje, że może być to mężczyzna pochodzący z terenu Rosji. - To nieprawda. To było błędne typowanie - usłyszeliśmy.
Według informacji portalu tvn24.pl, podejrzewany studiował chemię. Kupił jeszcze kilka "szybkowarów" i chciał je wszystkie wykorzystać.
W Bostonie bracia Carnajew (mieszkańcy USA, pochodzenia czeczeńskiego) podrzucili specjalny garnek - szybkowar - wypełniony materiałem wybuchowym a także metalowymi elementami. Tak, aby podczas wybuchu raniono jak najwięcej osób. Eksplozja, na mecie odbywającego się w tym czasie maratonu, zabiła trzy osoby, 15 trafiło w stanie krytycznym do szpitala, a 264 zostały ranne.
- Najprawdopodobniej chodziło o to, by jak najwięcej osób zostało ranionych - mówili nasi rozmówcy.
To był jeden z tropów, który policjantów doprowadził do zatrzymania podejrzanego.
- Miejsce wskazane do przekazania okupu było nierealne. To jeden z najmniej dostępnych dla człowieka punktów na globie - mówią nasi rozmówcy.
To, jaki jest związek między eksplozją a tym telefonem, będzie dopiero wyjaśniać policyjne śledztwo.
W Prokuraturze Krajowej poinformowano nas, że całość informacji zostanie przekazana na wieczornej konferencji prasowej ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz Marka Pasionka, szefa pionu ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
Czwartkowa eksplozja
Do eksplozji doszło w czwartkowe popołudnie, nieopodal Dworca Głównego, przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. O podejrzanym pakunku pozostawionym w autobusie linii 145 kierowcę poinformował pasażer. Kierowca zatrzymał autobus przy przystanku i wyniósł paczkę na chodnik, gdzie wybuchła. Jedna osoba została poszkodowana, ale nie wymagała hospitalizacji. W pojemniku były śruby i niezidentyfikowana substancja. Po oględzinach policjanci potwierdzili, że był to ładunek domowej roboty.
Eksperci podkreślali, że gdyby do wybuchu doszło w autobusie, nikt nie wyszedłby bez szwanku.
Mężczyzna z żółtą reklamówką
Policjanci wytypowali osobę, którą podejrzewali o pozostawienie ładunku w autobusie. Podali też rysopis mężczyzny i opublikowali nagrania z kamer monitoringu umieszczonego w autobusie i w okolicach Dworca Głównego.
Na filmie widać, jak na przystanku czeka mężczyzna z żółtą reklamówką. Jest ubrany na ciemno, ma kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Środkowymi drzwiami wsiada do autobusu i stawia torbę na ziemi, prawdopodobnie kasuje bilet. Na filmie widać też, że mężczyzna często spogląda na zegarek, prawdopodobnie dlatego, że przygotowany przez niego ładunek miał zapalnik czasowy.
Po eksplozji na przystanku do Wrocławia skierowano dodatkowych 400 mundurowych, a polskich funkcjonariuszy wspierali niemieccy. Śledztwo w tej sprawie prowadzi wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Jak informują prokuratorzy, postępowanie prowadzone jest w kierunku "popełnienia kilku przestępstw".
Pokazujemy nowe nagranie z monitoringu. Widać na nim, jak mężczyzna z żółtą reklamówką wychodzi z budynku, w pobliżu którego jest przystanek linii 145. Nagranie jest z czwartku, 19 maja z godziny 13.24. Ładunek eksplodował przed godziną 14. Nie wiadomo jednak, czy osoba na nagraniu ma związek z tym zdarzeniem.
Do wybuchu doszło w centrum Wrocławia:
Autor: Tamara Barriga, Maciej Duda, Robert Zieliński/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24