Chłopiec zmarł pod opieką niani. Kobieta opiekowała się kilkorgiem dzieci w tzw. domowym żłobku, który nie był zarejestrowany. Sprawę bada prokuratura.
Do zdarzenia doszło w prywatnym mieszkaniu. 9 stycznia rodzice, jak zawsze rano, zostawili pod opieką 28-letniej kobiety swojego syna. Koło południa otrzymali od niej SMS z informacją, że dziecko dziwnie się zachowuje. Gdy chcieli odebrać syna po godzinie 15, już nie żył.
- Przeprowadziliśmy sekcję zwłok dziecka, jednak zleciliśmy dodatkowe badania. Pełne wyniki będą znane za dwa miesiące. Nie wykluczamy tzw. "śmierci łóżeczkowej" - mówi Jolanta Kosztubajda-Michniewicz z Prokuratury Rejonowej Wrocław Krzyki-Zachód. - Przesłuchaliśmy już, w charakterze świadków, opiekunkę i rodziców - dodaje.
- Sprawa jest rozpatrywana pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Dodatkowo będzie sprawdzane, czy niania prawidłowo zapewniała świadczenia medyczne oraz w jakich warunkach sprawowała opiekę nad dziećmi - dodaje zastępczyni prokuratora rejonowego Justyna Dubańska.
Kobieta jest nianią i już wcześniej opiekowała się dziećmi w swoim mieszkaniu. Nigdy nie było żadnych niepokojących sygnałów. Prokuratura ze względu na dobro śledztwa nie udziela na razie więcej informacji.
Autor: gdem/gp / Źródło: TVN 24 Wrocław, rmf24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu