W czwartek rano zmarła jedna z córek bliźniaczek Bartłomieja Bonka - Julia. Dziewczynka urodziła się z poważnym niedotlenieniem mózgu, dlatego rodzina sztangisty - brązowego medalisty ostatnich mistrzostw świata - wytoczyła w ub. roku proces o odszkodowanie przeciw opolskiemu szpitalowi położniczemu.
Wiadomość o śmierci dziecka potwierdził trener Budowlanych Opole i Bonka, Ryszard Szewczyk. Poinformował, że Julia zmarła o godz. 5 rano w domu, gdzie od wielu miesięcy miała zapewnioną opiekę. - O przyczyny trudno było dziś Bartka pytać, gardło ścisnęło mnie i jemu. Wiem tylko, że on i jego żona serca i dusze włożyli w to, by uratować to dzieciątko - dodał Szewczyk.
Bartłomiej Bonk nie chciał o sprawie rozmawiać.
Medal dla córeczki
W listopadzie 2012 r. żona Bartłomieja Bonka urodziła bliźniaczki - Maję i Julię. W czasie porodu lekarze popełnili jednak szereg błędów, które spowodowały poważne niedotlenienie mózgu Julii. Dziewczynka dostała zaledwie jeden punkt w oceniającej stan zdrowia noworodka 10-punktowej skali Apgar, w badaniu tuż po przyjęciu porodu. Maja urodziła się zdrowa.
Placówka przeprowadziła śledztwo, którym kierowała wewnętrzna komisja. W raporcie stwierdzono, że winni bardzo złego stanu zdrowia Julii są lekarze.
Po narodzinach córeczek sztangista, który w lipcu 2012 r. w Londynie podniósł sztangę zdobywając brązowy medal (zadedykował go żonie będącej wtedy w 5. miesiącu ciąży), przerwał karierę. Pozwał szpital za błędy w sztuce. Wrócił do treningów dopiero późną wiosną 2013 roku, chcąc walczyć dla swej chorej córeczki w czasie mistrzostw świata we Wrocławiu. 27 października 2013 r. zdobył brąz.
"Gdyby ci ludzie mieli trochę odwagi"
Bonk mówił też, że powrotu do sportu sobie nie wyobrażał, ale w pewnym momencie musiał wrócić do ciężarów, żeby "coś ze sobą zrobić". - Różne miałem myśli. Musiałem iść gdzieś na czymś się wyżyć. Gdyby nie ciężary, mogłoby tak być, że skończyłbym w więzieniu. Nie wiem, co bym zrobił. Ciężko mi było i wciąż ciężko jest mi się pogodzić z tym, co ci ludzie zrobili z moim dzieckiem. Nigdy się z tym nie pogodzę. Ta sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca. Jedna decyzja jednego z tych lekarzy, którzy byli przy porodzie, i wszystko mogłoby się potoczyć inaczej.
O lekarzach i wytoczonym procesie mówił: - Proces może trwać latami, nie spodziewam się, żeby to szybko się zakończyło. Gdyby ci ludzie mieli trochę odwagi, honoru, to by przyznali się do swojego błędu. Tylko że oni nawet tego nie potrafią. Nadal uważają, że nic się nie stało. A przecież nawet komisja z tego szpitala wytknęła im wiele błędów, ale lekarze uważają, że nic się nie stało. No tak, im się nic nie stało, ale moje dziecko przez nich cierpi już prawie rok.
Julia miała 15 miesięcy. Bezpośrednią przyczyną jej śmierci było zapalenie płuc.
Oskarżony szpital, wielka pomoc sportowców
Na początku ub. roku rodzina Bonków złożyła pozew cywilny o odszkodowanie przeciw opolskiemu szpitalowi domagając się 2 mln zł zadośćuczynienia i 200 tys. zł odszkodowania, 10 tys. zł miesięcznie renty dla córki oraz ustalenia odpowiedzialności za skutki błędu lekarskiego. Proces w tej sprawie ruszył pod koniec lipca 2013 roku. Sprawa toczy się w wydziale cywilnym opolskiego sądu, który już na początku - w lipcu - zobowiązał szpital do comiesięcznego płacenia na rzecz córki sztangisty renty w wysokości 8,5 tys., uwzględniając tym samym tzw. wniosek o zabezpieczenia powództwa.
Rodzinę Bonków w walce o zdrowie Julii wspierały środowiska sportowe. Np. cały dochód ze sprzedaży biletów na październikowe mistrzostwa świata IWF w podnoszeniu ciężarów, które odbyły się we Wrocławiu, został przekazany na rehabilitację dziewczynki. Julia była też jednym z trójki dzieci, dla których zbierano pieniądze na X Opolskiej Gali Żużla na Lodzie – charytatywnej imprezie, która odbyła się w styczniu. Pieniądze z tej ostatniej imprezy – jak informowali jej organizatorzy – Bonkowie zdecydowali się jednak przekazać innym dzieciom tłumacząc, że otrzymują już wsparcie z innych źródeł i fundacji.
Autor: adso/ja / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24