- Narodziny dziecka powinny następować w akcie miłości, tej pełnej - powiedział w TVN24 ks. Kazimierz Sowa, którego zdaniem "metoda in vitro jest nie do przyjęcia dla katolika z punktu widzenia moralnego". Nie zgodził się z nim prof. Jan Hartman, dla którego dyskusja o sztucznym zapłodnieniu jest "polem, na którym Kościół może zaznaczać swoją symboliczną przewagę".
Ks. Kazimierz Sowa w TVN24 przyznał, że metoda in vitro jest nie do przyjęcia dla katolika z punktu widzenia moralnego. - Narodziny dziecka powinny następować w akcie miłości, tej pełnej (...) Pewne przesłanki natury moralnej zderzają się z tym, co jest najbardziej mocne w sercu: pragnieniem posiadania potomstwa. Ale dziecko nie jest taką rzeczą, którą za wszelką cenę należy posiadać - twierdzi Sowa.
Kolejnym argumentem jaki podniósł duchowny było tłumaczenie stosowania in vitro jako metody leczenia bezpłodności. - Nie wyleczy się nikt przez in vitro z bezpłodności. Można tylko przekazać życie w taki sposób: w szkle, poza aktem miłości małżeńskiej, poza aktem seksualnym - powiedział w TVN24.
Jednocześnie podkreślił, że nie potępia osób, które zdecydowały się na taką metodę zapłodnienia.
Symboliczna przewaga Kościoła
Zdaniem prof. Jana Hartmana zapłodnienie in vitro rzeczywiście może "wytwarzać problemy natury etycznej" jak np. możliwość posiadania dzieci przez dziewice. - Poza tym jest to zawsze jakieś pole, na którym Kościół może zaznaczać swoją symboliczną przewagę. Wymuszać na rządach zakazy, a tym samym pokazywać swoją władzę - uważa profesor.
Bulwersujący jest dla Harmana fakt, iż Kościół używa argumentu zakazującego metody in vitro twierdząc, że "metoda ta niesie za sobą zwiększone ryzyko obciążeń genetycznych". - Oczywiście Kościół nie nazywa swoich poglądów eugenicznymi, ponieważ słowa "eugenika" używa w krytyce sowich przeciwników, natomiast argumentacja, którą stosuje, jest eugeniczna - stwierdził.
W odpowiedzi na zarzuty Hartmana Sowa krótko stwierdził, że "profesor chyba nie jest zorientowany w temacie". Powtórzył, iż podstawowym problemem jest zderzenie wymagań moralnych stawianych przez Kościół swoim członkom". - Nikt nikogo nie zmusi do tego, by moralnie postępować, gdyż na końcu zawsze jest ludzka wola i wolność - stwierdził.
Kościół nie może wywierać nacisku na państwo
Hartman wyjaśniał przebieg sztucznego zapłodnienia. - Stosowanie metody in vitro nie prowadzi do większej liczby utraconych zarodków - z reguły - niż ma to miejsce w przypadku leczenia metodą typową hormonalną. Przy czym w przypadku leczenia hormonalnego te zarodki mają miliony komórek, a w przypadku in vitro mają ich kilkadziesiąt czy sto kilkadziesiąt. Pod tym względem nie ma różnicy - stwierdził.
Dodał, że wątpliwości moralne budzi zamrażanie zarodków, co w Polsce wciąż nie jest uregulowane prawnie. - Ale absolutnie nie można zgodzić się, że zachodzą ogólnoetyczne przesłanki, które wskazywałyby, że metoda in vitro jest niemoralna (....) Ten kto twierdzi, iż jest to w ogóle niemoralne, dopuszcza się nadużycia - powiedział Hartman.
- Kościół zgodnie z Polskim konkordatem nie ma prawa wywierać jakichkolwiek nacisków na suwerenne, niezależne państwo polskie, by stanowiło prawo zakazujące in vitro. Nie ma też prawa powstrzymywać rządu suwerennej RP przed uregulowaniem prawnym kwestii in vitro - podkreślił.
Jego zdaniem sytuacja, gdy w kraju kwestia in vitro jest całkowicie nieregulowana, jest zawiniona przez Kościół, "który odmawia państwu prawa do uregulowania tej metody oczekując całkowitego jej zakazu". - Polska jest suwerennym państwem i ma prawo oraz obowiązek uregulować kwestię etyczną niezależnie, czy podoba się to Kościołowi czy nie. Nie oglądając się na katolickie dogmaty - dodał.
Sowa przyznał rację profesorowi stwierdzając, że "w Polsce panuje pod tym względem wolna amerykanka, a pojawienie się jakiejkolwiek ustawy nt. in vitro byłoby bardziej uczciwe od tego, co jest dziś".
"Biskupi są w pewnym sensie obywatelami polskimi"
Hartman stwierdził, że biskupi jako przedstawiciele Kościoła powinni przestrzegać konkordatu, który zakazuje im wywierania wpływu na państwo. - Biskupi w pewnym sensie są jeszcze obywatelami polskimi, choć nie podlegają tej samej kontroli i nadzorowi państwa co inni obywatele, nie płacą w Polsce podatków...
Nie było mu dane dokończyć myśli, gdyż duchowny zarzucił Hartmanowi kłamstwo. - Uważam, że taka opinia wypowiedziana przez profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego trochę nie licuje - powiedział.
Mimo to filozof nie wycofał się ze swoich słów. - Przez ich specjalny status biskupi powinni unikać wywierania wpływu na stanowione w Polsce prawo. Gwarantuje to nam konkordat, ale w Polsce dzieje się oczywiście inaczej - powiedział Hartman.
- No tak, konkordat jako pałka do bicia biskupów. Bardzo ciekawa konstatacja i puenta zaskakująca - ironizował na koniec ks. Sowa.
Autor: zś//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24