47-letnia Monika Witkowska jest dziesiątą Polką i 37. osobą polskiej narodowości, która zdobyła najwyższą górę świata - Mount Everest (8848 m). Warszawianka, z zawodu dziennikarka, z zamiłowania podróżniczka, jest uczestniczką międzynarodowej ekspedycji.
- Na szczyt dotarłam 23 maja, w 50 dniu wyprawy. Tego dnia zeszłam do obozu IV. Po odpoczynku - droga do obozu II - poinformowała w sobotę na swym blogu Witkowska. Liderem ekspedycji był 53-letni Daniel Lee Mazur (w skrócie: Dan). Jak zaznaczyła Witkowska, narodowościowo trudno mu się określić. Urodził się w USA, ale jego rodzina pochodzi po części ze Złotowa, miejscowości w północnej Wielkopolsce, a po części z Bristolu w Wielkiej Brytanii. "Mama była Brytyjką, ojciec Polakiem. Żartowniś - trudno wyczuć kiedy mówi serio. Facet z bardzo dużym doświadczeniem wspinaczkowym - był na większości z himalajskich ośmiotysięczników, na Evereście - kilka razy". Głośno o Danie (zwłaszcza w mediach amerykańskich) było w roku 2006, kiedy to zrezygnował z wejścia na Everest, bo sprowadził (wraz z jeszcze trzema innymi osobami) pozostawionego na pewną śmierć na wysokości 8600 m australijskiego alpinistę Lincolna Halla. Kilka dni wcześniej umarł podczas wspinaczki Brytyjczyk David Sharp, którego minęło 40 osób i nikt mu nie pomógł.
Wyruszyła w kiepskim nastroju
Witkowska, miłośniczka gór, nurkowania i sportów powietrznych, która odwiedziła prawie 150 krajów przyznała, że z bazy (5300 m) wyruszyła w kiepskim nastroju. "Niestety, znowu śmierć, a tych już było tu kilka. Zginął jeden z najwybitniejszych rosyjskich alpinistów Aleksiej Bołotow. Tym razem bardziej mnie to dotknęło niż wcześniejsze przypadki, bo w końcu nie tak dawno gadaliśmy przy herbacie, robiliśmy sobie wspólne foty, a teraz chłopaka nie ma. Na dzień dobry dostałam na ucho nieoficjalną jeszcze wiadomość - widziano spadającego ze skał człowieka. Nie mogłam wysiedzieć, pognałam do ich obozu. Po drodze wpadłam na Słowaka Petera Hamora, który często wspina się z Polakami. Był partnerem Piotrka Morawskiego, kiedy Piotrek zginął. Pytam Petera - kto? Nie chciał od razu powiedzieć. W końcu potwierdził" - wspomniała warszawianka.
"Jego ciało, bo dusza na pewno zostanie w górach"
Aleks (tak naprawdę to Alosza) miał jechać wkrótce z polską ekipą na Nanga Parbat (8126 m). "Spokojny, raczej cichy chłopak, palący się do wspinania. Po jego ciało przyleciał helikopter. Patrzyliśmy wraz z naszymi Szerpami z daleka, ze wzgórza nad naszym obozem, jak Aleks odlatuje... Jego ciało, bo dusza na pewno zostanie w górach" - dodała Witkowska. Bołotowowi pękła lina. Wypadek zdarzył się na wysokości 5600 m. Lina przetarła się na ostrej krawędzi skały i Rosjanin poleciał w dół. Miał 50 lat, był absolwentem politechniki, osierocił żonę i dwoje dzieci. W 2007 roku wyznaczył nową drogę na zachodniej ścianie K2 (8611 m), dwa razy nagradzany prestiżowym Złotym Czekanem. W ubiegłym roku wraz z członkami wyprawy Polskiego Związku Alpinizmu nieudanie atakował szczyt Lhotse (8516 m).
Everest? "Trochę przez przypadek"
Witkowska wielokrotnie twierdziła, że nie ma ambicji wspinania się na Everest, bo nie jeździ w góry dla sławy, chwały, bicia rekordów, tylko dla siebie i możliwości obcowania z górami. Zaznaczała, że jest tyle gór niższych, ładniejszych, ciekawszych, trudniejszych, no i mniej komercyjnych. "Nie zmieniłam zdania - moim marzeniem jest na przykład przepiękny Ama Dablam, który mija się w drodze do nepalskiej bazy pod Everestem. Góra sięgająca 'tylko' 6812 m, a mająca w sobie to 'coś', co od lat mnie fascynuje i ku niej ciągnie" - przyznała. Dlaczego jednak Everest? "Właściwie trochę przez... przypadek. Jesienią mieliśmy w kilka osób zdobywać Cho Oyu (8201 m). Dwa tygodnie przed wylotem wyprawa została anulowana. Powód? Chiny zamknęły Tybet, a wejście na Cho Oyu miało być od strony tybetańskiej. Zostało mi uczucie zawodu, bilet lotniczy, którego nie można oddać, ale można przełożyć w ciągu roku na inny termin, wytrenowana kondycja (bo już na wiele tygodni przed Cho Oyu biegałam i ćwiczyłam) i trochę zgromadzonych pieniędzy" - wyjaśniła.
"Trzeba kuć żelazo póki gorące"
Podkreśliła, że kto ją zna, wie, że jeśli już się za coś poważnie zabiera, nie rezygnuje tak łatwo. "Decyzja była szybka - skoro nie Cho Oyu, to pozostaje właściwie tylko Everest. Dochodziła też świadomość, że młodsza przecież nie będę, zniszczone górami i nartami nogi zdaniem ortopedy wykazują zmiany zwyrodnieniowe, trzeba więc kuć żelazo póki gorące i nie czekać z pewnymi pomysłami. Za Everestem przemawiało też to, że w maju tego roku przypada 60. rocznica pierwszego wejścia".
Książka o Evereście
Warszawianka wymieniła jeszcze jeden ważny powód - książka. "Po trzech żeglarskich, postanowiłam dla odmiany przerzucić się na góry. Byłam kilka razy na szlaku do bazy pod Everestem, prowadziłam trekkingi w charakterze przewodnika, no i postanowiłam napisać, jak się ten rejon Himalajów zmienia, jakich ludzi się tam spotyka - mowa zarówno o turystach, wspinaczach, ale też, a może przede wszystkim, o lokalsach". Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego zaznaczyła, że nie będzie to książka w stylu "jestem dzielna, bo się wspinam na Everest". "Takich książek napisano mnóstwo. Bohaterką ma być najwyższa góra i cała jej otoczka. Moim zadaniem będzie przedstawić obiektywną prawdę o Evereście, pokazać fakty, obalić mity. Tylko że mogę to zrobić jedynie pod warunkiem, że jestem tam, na miejscu, sama uczestniczę w akcji górskiej, sprawdzam wszystko na sobie, bo jeśli samemu się czegoś nie przeżyje, to się tego nie zrozumie".
Nie tylko góry
Witkowska poza górami mam też inne, liczne pasje, m.in. nurkowanie, windsurfing, narty, snowboard, sporty powietrzne. Dużo też żegluje, a jej ulubione akweny to te związane z lodami - Antarktyda i Arktyka. W dorobku ma także żeglarski "Everest" - 10 lat temu, 29 marca, opłynęła przylądek Horn jako członek załogi jachtu "Stary". "Na liczniku" ma ponad 25 tys. przepłyniętych mil morskich zarówno na małych jachtach, jak i żaglowcach - "Dar Młodzieży", "Fryderyk Chopin", "Pogoria" czy "Zawisza Czarny". Mieszka wraz z mężem Pawłem na warszawskim Czerniakowie, choć jak napisała na swym blogu, częściej można spotkać ją w podróży aniżeli w domu.
Kilka dni wcześniej szczyt zdobył Cieszewski
23 maja na Mount Everest wszedł także niespełna 40-letni Piotr Cieszewski, urodzony w Gdańsku, a od 10 lat mieszkający w Warszawie. Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego 27 marca zawarł związek małżeński w Gdyni, dwa dni przed odlotem do Katmandu, dokąd się wybrał w podróż poślubną z żoną Eweliną. Po kilkunastu nieudanych i często tragicznych wyprawach, 29 maja 1953 roku na wierzchołek Czomolungmy (z tybetańskiego Bogini Matka Ziemi) wspięli się jako pierwsi na świecie Nowozelandczyk Edmund Hillary i Szerpa z Darżylingu Tenzing Norgay. Pierwszą osobą z Polski była 16 października 1978 roku Wanda Rutkiewicz, pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie.
Autor: kde/tr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org