- Nie ma powodów, aby tworzyć klimat bezpośredniego zagrożenia Polski. Polska jest krajem relatywnie bezpiecznym - powiedział Bronisław Komorowski po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zaapelował o "zachowanie umiaru w formułowaniu radykalnych sądów".
Prezydent odniósł się m.in. do słów Romualda Szeremetiewa, byłego szefa MON, który stwierdził rano w "Jeden na Jeden" w TVN24, że "Rosja musi zaatakować Polskę, jeśli chce odbudować imperium, a mówi wyraźnie, że chce". W jego opinii Polska powinna zbudować system militarny, który będzie wystarczająco sprawny, aby zniechęcić Rosję do ataku, a nie tylko wydawać pieniądze na "różnego rodzaju zabawki wojskowe".
"Bezpośrednie zagrożenie to gruba przesada"
Bronisław Komorowski powiedział na konferencji prasowej, że ma świadomość, iż "okres kampanii wyborczej stanowi zachętę do formułowania radykalnych, a czasami wręcz panicznych opinii, takich jak bezpośrednie zagrożenie wojną". Podkreślił jednak, że Polska jest krajem relatywnie bezpiecznym.
- Zmieniło się środowisko bezpieczeństwa na wschód od Polski, reagujemy na to właściwie, wzmacniając Sojusz Północnoatlantycki, jego flankę wschodnią, której jesteśmy cząstką i wzmacniając finansowanie własnych sił zbrojnych - mówił prezydent.
Dodał, że "Polska odpowiada na to, udzielając także poparcia dla procesu modernizacji Ukrainy, utrzymania jej niepodległości oraz jej kursu prozachodniego".
- Nie ma żadnych powodów, aby tworzyć klimat bezpośredniego zagrożenia Polski, i to militarnego zagrożenia - przekonywał Bronisław Komorowski, nazywając to "grubą przesadą".
- Straszenie Polaków wizją bezpośredniej wojny w moim przekonaniu jest czymś wyjątkowo złym - dodał.
Wcześniej słowa Szeremietiewa o możliwości rosyjskiej agresji na Polskę skomentował także minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Stwierdził, że "żyjemy w wolnym kraju, więc każdy może mówić, co uważa, zwłaszcza, jeśli nie sprawuje żadnej funkcji".
Dopytywany o pozycję Szeremietiewa jako szefa Biura Inicjatyw Obronnych, stwierdził: - Biuro działa przy Akademii Obrony Narodowej i zajmuje się działalnością naukową.
Apel o zachowanie umiaru
Prezydent Komorowski zaapelował, żeby zachować umiar w formułowaniu daleko idących sądów i opinii, jeśli nie chcemy krzywdzić własnego społeczeństwa. Zaznaczył, że sprawa stosunku do konfliktu rosyjsko-ukraińskiego "wymaga tyle samo odwagi, co rozwagi" .
- Polakom należy się poczucie bezpieczeństwa w takim samym stopniu, jak poczucie tego, że nie jesteśmy bezradni i ślepi na zagrożenia. Że przygotowujemy się do nich i nigdy w historii Polski nie potrafiliśmy zagrożeniom, które są faktem, przeciwstawić tak zdecydowanych i tak mocnych nie tylko argumentów, ale i narzędzi - stwierdził.
Ocena sytuacji na Ukrainie
W środę z udziałem prezydenta odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Głównymi tematami spotkania były szczyt NATO, który odbędzie się w 2016 roku w Warszawie oraz sytuacja na Ukrainie.
Bronisław Komorowski zaznaczył na konferencji prasowej, że rozmawiano m.in. o "wykonywaniu czy też nie wykonywaniu" postanowień drugiego porozumienia z Mińska, a także o perspektywach na pokojowe rozwiązanie kryzysu militarnego na wschodzie Ukrainy.
Powiedział, że podpisane w Mińsku porozumienie "jest zagrożone w wyniku praktyki m.in. związanej z kontynuowaniem walk w Debalcewe, co może zagrozić procesowi (pokojowemu)". - Miejmy nadzieję, że ten proces będzie kontynuowany - dodał.
- Wszyscy (sobie - red.) życzą, aby ta umowa weszła w życie w pełni, bo wszyscy z niepokojem obserwują to, że w tym konkretnym rejonie to porozumienie nie działa tak, jak wszyscy się tego spodziewali - mówił prezydent.
Jego zdaniem interpretacja, czy wydarzenia w rejonie Debalcewe stanowią "złamanie czy zagrożenie zawartego porozumienia o zawieszeniu broni, należy w pierwszych rzędzie do stron, które podpisały tego rodzaju porozumienie, a przede wszystkim do strony ukraińskiej".
"W sprawie sankcji Węgry zachowały się jednolicie"
Bronisław Komorowski, pytany o jedność świata zachodniego wobec konfliktu na Ukrainie w kontekście wizyty Władimira Putina w Budapeszcie, odpowiedział, że "sprawą dla Unii Europejskiej i dla całego świata zachodniego, którego jesteśmy cząstką, najważniejsza jest jedność w realnych zachowaniach".
Zwrócił uwagę, że Węgry i pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej (Słowacja i Czechy) "w kwestiach sankcji z tytułu agresji rosyjskiej na Ukrainę zachowały się jednolicie i to jest najważniejsze". - W języku gestów, w słowach można dopatrzeć się pewnych niepokojących zjawisk, ale najważniejsza jest realna polityka - dodał.
- Chciałoby się, by i w tej warstwie była zapewniona jedność świata zachodniego, ale pewne oczekiwania czy przestrogi trzeba adresować też do siebie samych. Jeszcze nie tak dawno niektórzy politycy w Polsce traktowali Budapeszt jako wzorzec, chcieli, by w Warszawie był Budapeszt. Może warto zweryfikować te opinie dzisiaj i powiedzieć, że to był kiepski pomysł, niesłużący polskim interesom" - mówił prezydent.
Polska nie zapowiadała dostaw uzbrojenia dla Ukrainy
Bronisław Komorowski był również pytany o to, czy w związku z napiętą sytuacją na Ukrainie, polityka zagraniczna nie powinna być wyłączona ze sporu wewnątrz kraju. - To byłaby idea, do której warto dążyć, ale realizm podpowiada i doświadczenie, że jest to wręcz niemożliwe - ocenił.
- Ale to, co wydaje się być możliwe i o co - nie ukrywam - prosiłem i co sugerowałem, także na posiedzeniu RBN, to powściągnięcie nadmiernych pokus, by dla potrzeb walki politycznej czy walki wyborczej w sposób pochopny i szkodliwy dla państwa polskiego kwestionować politykę państwa polskiego w sprawach, które wydawały się do momentu rozpoczęcia kampanii przedmiotem niepisanego, ale rzeczywistego politycznego konsensusu - podkreślił.
Jak dodał, wcześniej koncepcja polskiej pomocy dla Ukrainy była "powszechnie akceptowana"
Prezydent ocenił, że w "okresie stanu gorączkowego", jakim jest kampania wyborcza, pojawiają się "dziwne sugestie", by poważnie rozważyć wysłanie polskich żołnierzy do Donbasu. Według Komorowskiego takie pomysły "odbiegają daleko od polskiej praktyki politycznej" ws. Ukrainy, wobec której - jak dotąd - nie słyszał sprzeciwu.
Zaznaczył, że z niepokojem przyjmuje też próby "wymuszania na państwie polskim korekty jasnej deklaracji dotyczącej kwestii tak delikatnej i trudnej jak kwestia broni".
Przypomniał, że Polska nie zapowiadała dostaw uzbrojenia dla Ukrainy, a jeśli chodzi o jej sprzedaż, to nie istnieją żadne formalne ograniczenia.
Dodał, że oficjalna linia polskiego państwa zakłada wspieranie Ukrainy, wspomaganie jej na arenie międzynarodowej i poszukiwanie możliwości pokojowego rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
W środę kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda mówił podczas briefingu w Warszawie, że brakuje naszej aktywności ws. Ukrainy, a Polska płynie w głównym nurcie polityki europejskiej zamiast nadawać jej kierunek. Dodał, że oczekuje większej aktywności m.in. prezydenta w tej sprawie
Szczyt podkreśli rolę Polski w NATO
Prezydent Komorowski odniósł się też do przygotowań do przyszłorocznego szczytu NATO. - Dla nas będzie to bardzo istotny szczyt, bo pozwalający także na potwierdzenia roli Polski jako wiarygodnego sojusznika i partnera w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego - podkreślił.
Przypomniał, że jednym z elementów naszych oczekiwań wobec NATO było wzmocnienie poziomu finansowania sił zbrojnych krajów Sojuszu. Jak dodał, Polska zadeklarowała co najmniej 2 proc. PKB na obronność od roku 2016.
- Z ogromną satysfakcją odnotowuję fakt, że rząd polski podjął odpowiednie decyzje, o tym, że taka ustawowa regulacja będzie miała miejsce i że Polska będzie dobrym przykładem dla innych krajów NATO, jeśli chodzi o relatywnie solidny poziom finansowania polskiego systemu obronnego - zaznaczył Komorowski.
Przeznaczenie co najmniej 2 proc. PKB na obronność zakłada projekt nowelizacji ustawy przyjęty we wtorek przez rząd. W 2016 r. ma to być dodatkowo ok. 800 mln zł więcej. Premier Ewa Kopacz zapewniła, że skorzysta na tym krajowy przemysł zbrojeniowy.
Autor: js//rzw / Źródło: TVN24, PAP