Maile o rzekomych podłożeniach bomb w szpitalach, prokuraturach i budynkach użyteczności publicznej były podpisane tak, by wskazywać na ruch "Anonimowych" - dowiedział się nieoficjalnie portal tvn24.pl. Czy to jednak oni stoją za dzisiejszą akcją? To sprawdza policja i ABW.
Wcześniej powołując się na nieoficjalne źródła w policji informowaliśmy, że pod mailami podpisała się grupa "Anonimo". Teraz mamy dokładniejsze informacje.
Większość maili rozesłanych do prokuratur z informacjami o ładunkach wybuchowych jest podpisana anon.pl. Osoba lub osoby ukrywające się pod tym pseudonimem odgrażały się kolejnymi, przygotowywanymi akcjami.
Podszywają się pod "Anonimowych"?
Po wejściu na stronę anon.pl ukazuje się informacja o zakazie dostępu. Anon to skrót używany także przez polski odłam ruchu "Anonymous". Polscy "Anonimowi" to m.in. hakerzy, którzy atakowali rządowe strony w proteście przeciwko "ACTA" Nad ustaleniem, kto się rzeczywiście kryje pod tym pseudonimem, pracuje ABW razem z policją.- Wcale nie ma pewności, że to faktycznie polski odłam "Anonimowych" rozesłał maile z nieprawdziwymi informacjami. Nie wykluczamy, że ktoś się podszył - mówi nam jeden z funkcjonariuszy pracujących nad sprawą.Jak poinformował na konferencji prasowej szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, w związku z fałszywymi alarmami bombowymi "zatrzymano jedną osobę i niewykluczone są kolejne zatrzymania".Dodał, że sprawdzane są serwery, prosimy też o pomoc partnerów zagranicznych, m.in. w USA, Francji i Niemczech.Akcja protestacyjna?Nasze źródła twierdzą, że w mailach mają padać m.in. oskarżenia pod adresem polskich władz. - Wygląda to tak, jakby masowe wysyłanie maili było protestem także przeciwko działaniom policji, a także wprowadzeniu zaostrzonych przepisów pozwalających ścigać sprawców fałszywych zawiadomień o podłożeniu bomb – mówi w rozmowie z nami policjant zajmujący się sprawą, pragnący zachować anonimowość.
"Bardzo głupi żart"
Według pierwszych ustaleń policji, a także ekspertów Agencji Bezpieczeństwa Wewnetrznego maile nie były wysyłane z polskich serwerów. W opinii policjantów zajmujących się sprawą taka "akcja" to "bardzo głupi żart".
Niejasna treść maili
– Z treści maili wynika, że rozesłanie informacji o bombach to m.in. forma protestu przeciwko namierzaniu osób, które fałszywie zawiadamiają o podłożeniu bomb – twierdzi w rozmowie z nami funkcjonariusz policji zajmujący się sprawą. Dodaje, że w mailach "cyberprzestępcy" podali dane osoby, przez którą - ich zdaniem – policja namierza tych, którzy są sprawcami fałszywych zawiadomień o podłożeniu ładunków wybuchowych.
Kosztowne sprawdzenia
Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji mówił, że w skali kraju to co najmniej kilkadziesiąt obiektów, do których dotarła drogą mailową informacja o możliwym podłożeniu ładunku wybuchowego. W sumie ewakuowano 22 budynki.
- Sprawdzenie pirotechniczne nawet średniego budynku to koszt ok. kilkadziesiąt tysięcy złotych - dodał na antenie TVN24 Sokołowski.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl)/iga//mat / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu