Do tej pory na krótsze połączenie dworca z przystankami tramwajowymi przy ulicy Matyi poznańscy urzędnicy zgodzić się nie chcieli. Teraz zmienili zdanie - zgodzą się, jeśli zgodę dadzą... inni poznańscy urzędnicy.
Do końca roku w rejonie dworca zmieni się organizacja ruchu. Pasażerowie będą mogli skorzystać z nowych przystanków tramwajowych przy ul. Matyi. By dostać się z nich do hali głównej dworca, pokonać będą jednak musieli prawie 450 metrów, trzy różnice poziomów i przejść przez galerię handlową. Takie rozwiązanie zaproponował Zarząd Dróg Miejskich.
Na problem społecznicy zwracali uwagę już w sierpniu zeszłego roku, kiedy trwały konsultacje społeczne. Mimo to urzędnicy z przejścia podziemnego nie zrezygnowali.
Zdaniem działaczy stowarzyszeń My-Poznaniacy i Inwestycje dla Poznania dojście do dworca będzie absurdalne. W dodatku - według nich - drogę da się skrócić do nieco ponad 200 metrów, z jednym łagodnym podejściem.
"Tak, ale..."
Poznański magistrat zareagował sceptycznie, ale zamówił dodatkową analizę u ekspertów z Politechniki Krakowskiej. Ci poparli rozwiązanie poznańskich społeczników.
W efekcie ratusz zmienił front. Wiceprezydent Mirosław Kruszyński stwierdził, że da zgodę na prostsze rozwiązanie, o ile zgodzą się na nie członkowie Komisji Bezpieczeństwa Ruchu. W jej skład, oprócz policji, wchodzą... urzędnicy z ZDM.
- ZDM ma obiekcje, bo w naszym projekcie przejście na końcu przystanku będzie za wąskie, czyli niebezpieczne - mówi Paweł Sowa ze stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania. Jednocześnie zwraca uwagę, że w mieście jest wiele przystanków, a nawet chodników, które są równie wąskie.
Spotkanie Komisji Bezpieczeństwa Ruchu w sprawie połączenia dworca z przystankami ma się odbyć jeszcze w maju.
Autor: mm, fc//mz / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Inwestycje dla Poznania | Dawid Nowak