Po sześciu latach budowy Syn Antares - ogromny gazowiec - został ochrzczony w Stoczni Gdańsk i w końcu wypłynie na szerokie wody. Lech Wałęsa przekonuje, statek jest szansą na uratowanie kolebki "Solidarności". Mówi, że gdańska stocznia ma potencjał do budowania statków i "trzeba wszystko zrobić, żeby były kolejne".
Po sześciu latach od rozpoczęcia budowy statek w środę został ochrzczony. Matką chrzestną została krewna jednego z głównych akcjonariuszy firmy Synergas. Na uroczystości obecny był również Lech Wałęsa, który w ostatnim czasie jest mocno zaangażowany w negocjacje na temat pomocy dla gdańskiej stoczni. Uczestniczył w rozmowach między Agencją Rozwoju Przemysłu, Ministerstwem Skarbu Państwa i ukraińskim inwestorem Siergiejem Tarutą, szefem Gdańsk Shipyard Group.
- Zawsze starałem się wspierać stoczniowców. Był taki okres, kiedy wszystko umierało, więc trudno być przy umieraniu. Ale ponieważ stocznia żyje to ja tutaj jestem - mówił były prezydent.
Wcześniej Wałęsa na swoim blogu opublikował zdjęcie projektu Syna Antaresa i napisał, że statek jest nadzieją na uratowanie kolebki Solidarności. - To może w końcu jakaś szansa na uratowanie kolebki Solidarności jest. Pożyjemy, zobaczymy. Gdzie można pomóc, jestem i będę. Trzeba zrobić wszystko, żeby były kolejne statki - napisał Wałęsa.
Cztery lata na pochylni
Budowę rozpoczęto w 2008 roku. Nikt wówczas nie przypuszczał, że jednostka będzie musiała tak długo czekać na dokończenie. Wszystko przez światowy kryzys i problemy finansowe, a w efekcie - bankructwo włoskiego klienta Cantiere Navale di Pesaro.
Prace przy budowie gazowca miały zakończyć się już w 2009 roku. Stocznia wykonała kadłub, dotarły też wtedy zbiorniki do transportu gazu, każdy ważący 500 ton. Ostatnim etapem miało być wstawienie silnika głównego. Po jego zamontowaniu statek byłby gotowy do wodowania. Niestety budowa stanęła i od tego czasu gazowiec przez blisko cztery lata stał na pochylni B3 i… cieszył oczy Gdańszczan. W pewnym momencie był to jeden z punktów wycieczek po stoczni.
Niedługo po bankructwie włoskiego kontrahenta o prawo do własności jednostki zaczęła walczyć inna firma z Włoch - Synergas. Starania trwały dwa lata, a gdy w końcu jej się udało, we wrześniu 2012 roku gdańska stocznia podpisała z nią kontrakt na dokończenie budowy statku. W październiku 2012 roku na statek ponownie weszły ekipy stoczniowców. W końcu listopada 2012 na statku zamontowano silnik główny o wadze 42 ton.
Będzie transportował etylen
Mierząca 123 metry długości i 19 metrów szerokości jednostka przeznaczona do transportu etylenu została zwodowana w połowie grudnia 2012 roku. Potem zaczął się etap jej wyposażania. Statek będzie mógł przewozić dziewięć tysięcy metrów sześciennych skroplonego etylenu w dwóch zbiornikach, o pojemności trzech olimpijskich basenów. Syn Antares może też zabrać załogę złożoną z 21 osób. Jest wyposażony w 4 agregaty prądotwórcze, silnik główny oraz prądnicę wałową, która zasilona z agregatów i może pracować jako napęd awaryjny.
Wodowanie końcem stoczniowej pochylni
Wodowanie pomarańczowego kolosa oznaczało dla Stoczni koniec pochylni B3, która miała być zamknięta już w 2009 roku. Wtedy bowiem zakład dostał pomoc z Komisji Europejskiej, ale warunkiem było wyłączenie dwóch pochylni. Co miało ograniczyć moce produkcyjne.
W związku z opóźnieniem budowy, pochylnię B3 zamknięto po odholowaniu statku na nabrzeże.
Taruta pochłonięty wydarzeniami na Ukrainie
W uroczystości nie wziął udziału ukraiński właściciel stoczni Siergiej Taruta, do którego należy 75 proc. akcji spółki.Na chrzcie reprezentowała go córka.
Trudna sytuacja gdańskiej stoczni
Od kilku miesięcy Stocznia Gdańsk jest w trudnej sytuacji finansowej, pracownicy w ostatnich miesiącach dostawali pensje w ratach. W stoczni dochodziło do strajków. Pomocy w rozwiązaniu trudnej sytuacji ukraiński właściciel początkowo szukał u drugiego współudziałowca - Agencji Rozwoju Przemysłu, która kontroluje 25 procent akcji.
Mimo prowadzonych negocjacji i przedstawionego przez stocznie biznesplanu, wiadomo, że ARP nie zaangażuje się w pomoc. - Udział ARP na zaproponowanych warunkach mógłby skutkować decyzją Komisji Europejskiej o konieczności zwrotu przez Stocznię całości pomocy publicznej (555 mln zł) - poinformowało ARP.
Zdaniem ARP radykalną i szybką poprawę sytuacji stoczni może zapewnić jedynie kapitałowe zaangażowanie nowego inwestora.
Norwescy inwestorzy zainteresowani współpracą
Szansą dla Stoczni może być jej przejęcie przez Norwegów.Według Jacka Łęskiego rzecznika Gdańsk Shipyard Group obecnie stocznia prowadzi rozmowy z Grupą Kleven z Norwegii i z "kilkoma poważnymi partnerami", którzy długofalowo są zainteresowani współpracą ze stocznią. Jednak na razie wciąż nie ma decyzji o kupnie zakładu.
Stocznia uzyskała także rentowne kontrakty na wieże wiatrowe i konstrukcje stalowe na pierwszy kwartał tego roku z opcją ich przedłużenia do połowy roku 2014.
Miasto pomoże?
O przyszłości stoczni rozmawiali też niedawno prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i minister skarbu Włodzimierz Karpiński. Prezydent Gdańsk miał wtedy zadeklarować pomoc miejską dla Stoczni. Chodzi o tzw. "projekty infrastrukturalne".
Urzędnicy z gdańskiego magistratu potwierdzają, że taka rozmowa była. Jednak wciąż nie ma konkretów, bo władze miasta zastanawiają się jak miałaby wyglądać pomoc dla Stoczni, żeby uniknąć posądzenia o udzielenie nieuprawnionej pomocy publicznej
Zobacz zdjęcia z budowy statku:Tu znajduje się Stocznia Gdańsk:
Autor: ws/zp / Źródło: TVN24 Pomorze