Ksiądz opublikował informację kto i jakimi kwotami wsparł parafię św. Rocha w Osieku. Na listach są ulice i nazwiska osób, które przyjęły księdza i wręczyły - lub nie - ofiarę. Niektórych mieszkańców to oburzyło. - Wszyscy mieli prawo zastrzec, by ich nazwisko nie pojawiało się na liście - przekonuje kuria.
Nazwiska są ułożone zgodnie z adresem zamieszkania. Oprócz rubryki "ofiara kolędowa" jest jeszcze "wpłata na konto". Już na pierwszy rzut oka widać, że parafianie pieniędzy nie żałowali, co potwierdza również opublikowane w gazetce podsumowanie: "Kwota łączna ofiar na dzwony do Kościoła parafialnego: z kolędy 44 930 zł i 30 euro; z wpłat na konto 86 350 zł. Razem 131 280 zł i 30 euro".
Wiadomo też, że księdza przyjęły w tym roku 454 rodziny, co w porównaniu z ubiegłym rokiem daje spadek o 13. Gorsza okazała się też statystyka dotycząca tego, ile rodzin nie przyjęło kolędy: 22 czyli o cztery więcej, niż rok wcześniej. Za to do kasy wpłynęło prawie dwa razy więcej pieniędzy.
Po 600 zł na dzwony
Sumy mieszkańcom nie przeszkadzają, ale niektórym zdecydowanie nie podoba się, że taka lista w ogóle powstała. Mówią, że czują się napiętnowani i naciskani, by dać więcej, niż mogą.
- Ksiądz powiedział, że każda rodzina ma wpłacić po 600 zł na remont dzwonów. Ludzie biorą na poważnie i ciułają każdy grosz, żeby dać księdzu, "bo inaczej nas nie pochowa" - mówi jedna z mieszkanek Osieka, która woli zachować anonimowość.
- Nie wszyscy mają pracę, nie wszyscy mają pieniądze, a to, co robi ksiądz sprawia, że są oceniani właśnie pod tym kątem. On chce, żeby jeden drugiego pilnował – dodaje inna parafianka.
"Pretensje kierować do organisty"
Metoda kontrowersyjna, ale skuteczna - wydanie "Tygodnika św. Rocha" z listą rozeszło się jak ciepłe bułeczki. - Jeszcze chyba nigdy tak nie było, żeby wszystkie egzemplarze zniknęły w jeden dzień – zwraca uwagę jedna z naszych rozmówczyń.
Samo powstanie listy i jej opublikowanie jest dla parafian sporym zaskoczeniem. - Ksiądz nikogo nie pytał, czy może ich dane w ten sposób ujawnić. U nas na kolędzie był i słowem nie pisnął. Kopertę wziął, nie była podpisana, a i tak nasze nazwisko i kwota jest na liście - skarżą się wierni.
Na nic zdają się też protesty. - Proboszcz powiedział, że on to robi w dobrej wierze. Ja do niego nawet nie poszłam, koleżanka mówiła, że jak była, to jej odparł, że pretensje ma kierować do organisty, bo to on listę tworzył – dodaje Łucja.
"Musimy stać przed ludźmi w prawdzie"
Ksiądz proboszcz Zdzisław Ossowski przekonuje, że trzy tygodnie przed kolędą na jednej z mszy świętych zapowiadał, że taka publikacja pojawi się w parafialnej gazetce. Jak stwierdził w rozmowie z TVN24 Kościół "musi stać przed ludźmi w prawdzie".
- Nie ma innej możliwości rozliczania się względem finansów, które w tym Kościele funkcjonują, czy na który parafianie się składają, bez wyjaśnienia kto ile dał na Kościół - tłumaczył proboszcz.
Wewnętrzna sprawa parafii
W postępowaniu księdza niczego złego nie widzi rzecznik pelplińskiej kurii, której podlega parafia.
- To lista stworzona na wewnętrzne potrzeby parafii. Wszyscy zostali o tym uprzedzeni, bo ksiądz mówił o tym podczas mszy. Wszyscy mieli prawo zastrzec, by ich nazwisko nie pojawiało się na liście i kilkanaście osób z tej możliwości skorzystało – zapewniał w rozmowie z tvn24.pl ks. prał. Ireneusz Smagliński. - Jest to działanie w ramach wewnętrznej grupy, jaką jest wspólnota parafialna - dodał.
Według rzecznika, na tym przykładzie widać, jak dobrzy i życzliwi są ludzie dla parafii.
Tutaj jest Osiek:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md,dp/roody / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24