Prokuratorskie zarzuty usłyszało pięciu dzierżawców kempingów, którzy nielegalnie powiększali plaże na Półwyspie Helskim. Prace spowodowały duże zniszczenia. O sprawie alarmowali mieszkańcy, ale sytuacją nie interesowały się lokalne władze, twierdząc, że dopóki dzierżawcy płacą czynsz, nie ma powodu, by ich kontrolować.
Jak informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku gospodarze kempingów przez kilka lat nielegalnie nawozili ziemię na teren działek, które dzierżawili.
– Osoby te prowadziły prace budowlane bez wymaganego zezwolenia, których celem było powiększenie plaż przylegających do kempingu. Spowodowały one zniszczenia znacznych rozmiarów w świecie roślin i zwierząt – tłumaczy.
Dzierżawcom grozi teraz do pięciu lat więzienia.
Zdjęcia lotnicze na dowód
Śledztwo w sprawie nielegalnego powiększania plaż wszczęto dzięki Jarosławowi Jaszewskiemu, kierownikowi Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.
Mężczyzna już od 13 lat alarmował, że gospodarze kempingów bez niczyjej zgody je powiększają, do tej pory jednak nikt się tym nie zainteresował. Dopiero zdobyte przez niego zdjęcia lotnicze tego samego pola namiotowego, robione w odstępie kilku lat pozwoliły mu udowodnić, że kempingi niemal puchną w oczach, a ich brzegi coraz bardziej wdzierają się w morze.
"Milion złotych w sezonie"
Jaszewski zwrócił też uwagę, że powiększanie plaż zwiększyło również zarobki dzierżawców obiektów. – Ustawia się dwa rzędy dodatkowych przyczep, a od każdej z nich jest określona stawka razy dwa miesiące. Rachunki są proste – to daje setki tysięcy złotych, czy nawet milion złotych za sezon – zauważa.
"Zniszczyli dno i roślinność"
Twarde dowody na to, że to nie Bałtyk wyrzucał na brzeg tony piasku, lecz robiły to buldożery, zdobyła ochrona środowiska. Jak się okazuje, piasek do zasypywania morza przywożono nawet z głębi kraju.
Jak wskazuje Hanna Dzikowska, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gdańsku, poprawiano naturę, ale tak naprawdę ją niszczono. – Nastąpiło całkowite zniszczenie dna i roślinności – podkreśliła.
Nienaturalny wypoczynek
Reporterowi "Faktów" nie udało się zdobyć komentarza podejrzanych. Wcześniej tłumaczyli, że tylko naprawiali szkody wyrządzone przez sztormy, a piasek do odbudowy dostawali legalnie od Urzędu Morskiego.
Ten jednak tłumaczy, że nie był w stanie pomierzyć, czy plaża po takich pracach się zwiększała. – W wielu miejscach mamy naturalne poszerzanie brzegu. Ja nie wiem z jakiej przyczyny ten brzeg akurat tam się powiększał – mówiła Anna Stelmaszyk-Świerczyńska z Urzędu Morskiego w Gdyni.
Sytuacją na kempingach nie interesowały się też lokalny samorząd, będący właścicielem gruntów. Dziś mówi, że dopóki dzierżawcy płacą czynsz nie widzi powodu, by ich kontrolować. Władze Władysławowa nie widzą też powodu zrywać umów z dzierżawcami przed wyrokiem sądu, z obawy o wypłatę gigantycznych odszkodowań.
Tymczasem ochrona środowiska nakazała już zlikwidować sztucznie nasypane plaże.
Autor: dp/mz / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN