Marynarze, płetwonurkowie i hydrografowie wyruszyli w poniedziałek wieczorem w stronę Morza Północnego. Załoga Marynarki Wojennej wypłynęła z misją zbadania wraku statku zlokalizowanego przez polskich i brytyjskich hydrografów. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że na dnie spoczywa polski okręt podwodny ORP „Orzeł”.
- Jeśli misja się powiedzie, a na dnie faktycznie będzie spoczywał ORP „Orzeł”, będzie to nie lada okrycie – tłumaczy kmdr por. Bartosz Zajda, rzecznik Marynarki Wojennej. Jak dodaje, wszystkie dotychczasowe wyprawy kończyły się fiaskiem.
Zaginiony bez wieści
Zaginięcie okrętu jest największą zagadką dotyczącą historii polskiego wojska podczas II Wojny Światowej. W maju 1940 roku jednostka nie wróciła z patrolu na Morzu Północnym. Okręt przepadł bez wieści z całą załogą. Los okrętu, który był jednym z symboli Marynarki Wojennej II Rzeczpospolitej, do dzisiaj pozostaje nieznany.
W poniedziałek wieczorem załoga okrętu ratowniczego ORP „Lech”, złożona z marynarzy, płetwonurków i hydrografów, wyruszyła z portu wojennego w Gdyni w stronę Morza Północnego. Jednostka wyposażona jest w nowoczesny sprzęt sonarowy.
Nie wiadomo, gdzie dokładnie okręt płynie, bo lokalizacja wraku jest ścisłe tajna. Wiadomo tylko, że wrak leży na dnie na głębokości 70 m.
- Nie podajemy na tym etapie nawet zbliżonej pozycji – tłumaczy rzecznik. – Nie mamy pewności co tam dokładnie leży na dnie. Bazujemy na danych z brytyjskiej hydrografii, gdzie spośród kilkuset wraków spoczywających na dnie Morza Północnego, nasi hydrografowie wyselekcjonowali ten jeden obiekt, którego charakterystyki sonarowe są zbliżone do Orła, zwłaszcza jeśli chodzi o kształt tego obiektu, jak i o jego długość – wyjaśnia.
Będą badać wrak
Załoga dotrze na miejsce, gdzie leży wrak, w ciągu trzech dni. Hydrografowie wykonają szczegółowe badania sonarem, po czym pod wodę zejdzie specjalny pojazd, dzięki któremu specjalici będę mogli jeszcze dokładniej przyjrzeć się wrakowi. Po tych działaniach pod wodę zejdą nurkowie.
Rozpoczynająca się właśnie ekspedycja jest już kolejną wyprawą w poszukiwaniu wraku zaginionego w 1940 r. polskiego okrętu podwodnego. Poszukiwania prowadziły zarówno okręty Marynarki Wojennej, jak i ekspedycje cywilne. Dotychczasowe wyprawy kończyły się fiaskiem.
- W 2012 r. Anglicy udostępnili naszym hydrografom swoją bazę danych dotyczącą wraków. Specjaliści wytypowali wśród nich jeden szczególnie wart zbadania: wrak ten leży w pobliżu trasy, którą pokonywał ORP "Orzeł" w momencie zaginięcia, poza tym wykonany przez Anglików sonarowy obraz wraku wskazywał, że zatopiona jednostka może być okrętem podwodnym i ma wielkość zbliżoną do ORP "Orzeł" - tłumaczy zastępca rzecznika prasowego dowódcy Marynarki Wojennej kmdr ppor. Piotr Adamczak.
Wstępnych "oględzin" wraku dokonał już w maju b.r. niszczyciel min ORP "Czajka". Wracając do Polski z misji przeciwminowej NATO na Atlantyku dotarł on na miejsce spoczynku wraku. Badanie przy wykorzystaniu pojazdu podwodnego, nie pozwoliło jednak rozstrzygnąć, czy wrak to zaginiona polska jednostka.
Podwodny cmentarz?
Co się stanie jeśli misja się powiedzie, a na dnie będzie leżał „Orzeł”? – Na razie nie ma mowy o próbie wydobycia, ta ekspedycja ma przynieść odpowiedzi na pytanie, co tam dokładnie leży. Zresztą jeśli nasze założenia okażą się prawdziwe, to Marynarka Wojenna dołoży wszelkich starań, by wrak objąć specjalną klauzulą ochronną, aby było to cmentarzysko podwodne, bo przecież to jest miejsce spoczynku marynarzu – tłumaczy Zajda.
Historyczny "Orzeł"
Wyposażony w 12 wyrzutni torpedowych, jedno podwójne działko przeciwlotnicze oraz podwójny przeciwlotniczy karabin maszynowy okręt zawinął do portu w Gdyni 10 lutego 1939 roku. Gdy wybuchła II wojna światowa, ORP "Orzeł" operował na południowym Bałtyku, gdzie był atakowany m.in. bombami głębinowymi z niemieckich samolotów. 15 września 1939 r. wszedł do estońskiego portu w Tallinie, gdzie został internowany. Władze estońskie, naciskane przez Niemców nakazały rozbrojenie okrętu. Został on także pozbawiony map morskich i pomocy nawigacyjnych. W nocy z 16 na 17 września, 74 lat temu ORP "Orzeł" rozpoczął słynną, trwającą 27 dni ucieczkę. Operacja ta uznawana jest za największe na świecie osiągnięcie w działaniach i taktyce okrętów podwodnych. Załodze udało się dopłynąć do portu Rosyth w Wielkiej Brytanii po wielu trudnych sytuacjach, pomimo braku map, które nawigator okrętowy odtwarzał z pamięci i na podstawie świateł latarni morskich. Po dotarciu do Wielkiej Brytanii jednostka działała u boku aliantów, walcząc z hitlerowską Kriegsmarine. Okręt patrolował akweny Morza Północnego. Wsławił się m.in. zatopieniem niemieckiego transportowca "Rio de Janeiro" transportującego wojska niemieckie zmierzające do inwazji na Norwegię. W ostatni swój rejs ORP "Orzeł" wyszedł 23 maja 1940 roku. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach nie powrócił z morza.
W czasie zaginięcia okrętu, żadna ze stron konfliktu nie zgłaszała zatopienia na tym obszarze wrogiego okrętu podwodnego. Wobec tego najbardziej prawdopodobną wersją wydarzeń jest to, że "Orzeł" wpadł na minę, którymi było usiane podczas wojny Morze Północne. Silna eksplozja mogła zatopić okręt błyskawicznie, uniemożliwiając wysłanie wezwania ratunku lub ucieczkę członków załogi.
Autor: aja/roody / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24