Sytuacja na Ukrainie będzie się zaostrzać - zgodzili się goście "Faktów po Faktach": b. szef kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, Andrzej Urbański oraz doradca prezydenta Komorowskiego Tomasz Nałęcz. - Musimy się przygotować na niedobry scenariusz. Nie sądzę, żeby "zielone ludziki" na Krym weszły, a potem wyszły - mówił ten drugi.
Nałęcz kontynuował: - Możemy oczekiwać zaostrzenia sytuacji. Powinniśmy manifestować stanowisko niepozostawiające wątpliwości, że w ciągu dalszego zaostrzenia konfliktu reakcja Unii Europejskiej będzie zdecydowana.
"Żeby prezydent huknął na Europę"
Tu zabrał głos Urbański, który zgodził się, że konflikt ukraiński postępuje, w związku z czym Polska - jako sąsiad Ukrainy - powinna przyjąć w Europie "rolę zwiadowcy, który informuje, w którym kierunku się udać". - Nie widać, aby pan prezydent monitował przywódców europejskich o tym, że po aneksji Krymu na Ukrainie teraz następuje kolejny "posiłek" (...). Byłbym wdzięczny prezydentowi, jakby huknął na tę Europę. Reakcja Europy nie jest dostateczna - ocenił Urbański.
Zauważył również, że realnym scenariuszem jest dla Ukrainy powrót do władzy prezydenta Janukowycza. - Putin rozgrywa scenariusz dzielenia, wyciągania z Ukrainy kolejnych smakowitych kąsków. Nie objawił się żaden kandydat proputinowski w wyborach (prezydenckich - red.) na Ukrainie, więc może wróci ten stary - ocenił.
"Atutem jeden wspólny głos Europy"
Nałęcz kontrował, że rząd polski nie może podejmować sam radykalnych kroków. - Atutem jest nie kakofonia europejskich głosów, a jeden wspólny głos Europy. Polska musi uważać, żeby nie przypominać pierwszego oddziału, który tak daleko się wyrwie przed armię, że go odetną - mówił doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Prezydent i premier co mogą, to robią. Gdyby od prezydenta i premiera zależał nurt polityki europejskiej, to na pewno byłby on bardziej stanowczy - ocenił.
B. szef kancelarii prezydenta krytykował Unię Europejską, która - na podstawie wstępnej umowy stowarzyszeniowej z tym krajem - jest zobowiązana do wspierania politycznego Ukrainy. - Miliard euro to nie jest rozwiązanie - podkreślił. Apelował o wysłanie na Ukrainę - podobnie jak w lutym b.r. delegacji trzech ministrów dyplomacji - Polski, Francji i Niemiec. - Musimy doczekać ogłoszenia wyników prezydenckich - wskazał. - My Europy nie zastąpimy. "Pokrzykiwaniami" niewiele się osiągnie. Polski prezydent, polski premier nie chce być w roli Kasandry woli jednak wzmocnić determinację Trojan - argumentował Nałęcz.
Usprawiedliwienie egzorcysty
Prezydencki doradca odniósł się też do egzorcyzmów odprawionych w rocznicę katastrofy smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim przez księdza Stanisława Małkowskiego. Ksiądz wzywał m.in. do tego, aby złe duchy opuściły Polskę.
Nałęcz pytany, czy duchy byłych prezydentów nadal są w Pałacu, odpowiedział twierdząco. Przyznał, że nadal wyczuwa w nim obecność m.in. Lecha Kaczyńskiego. - Nie trzeba ich (duchów - red.) w żadnym wypadku stamtąd wypędzać - żartował. Nałęcz zaznaczył, że ani prezydent, ani on sam nie mają za złe tego księdzu Małkowskiemu. - Prezydent pamięta tego egzorcystę z czasów Solidarności. I takiego woli tego księdza w pamięci zachować - powiedział. - Kapłan ma tyle zasług, że wszystko co powie jest naznaczone piętnem spojrzenia z daleka - zgodził się Urbański.
Autor: AP//kdj,tr/zp / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24