Zabił staruszkę, która chciała mu pomóc. "Miałem ochotę na piwo"

Zabił staruszkę, bo miał ochotę na piwo
Zabił staruszkę, bo miał ochotę na piwo

Chciała mu pomóc wrócić do życia. 88-letnia łodzianka dawała mu pieniądze i żywiła. On robił jej zakupy, chodził z nią do lekarza i... w końcu zabił. - Byłem skacowany, chciałem coś wypić, potrzebowałem pieniędzy - przyznał śledczym 39-letni Sebastian G. Grozi mu dożywocie.

Staruszka z Łodzi kilka miesięcy temu odwiedziła wnuczka, który pracował na budowie w Niemczech. Jego kolegą z pracy był 39-letni Sebastian G. - późniejszy oprawca starszej kobiety.

Mężczyzna próbował jakoś zarobić na życie. Jako osoba, która rok wcześniej wyszła z więzienia po śmiertelnym pobiciu nie cieszył się zaufaniem pracodawców w kraju.

Zaufała mu 88-latka. Razem z nim wracała do kraju. - Pomożesz mi wnieść walizki? - poprosiła, kiedy dojechali do Łodzi. Sebastian G. pomógł. Przez półtora miesiąca był w mieszkaniu starszej łodzianki wiele razy. Przynosił zakupy, pomagał pójść do lekarza.

- Dawała mi po 10, 30 złotych. Wracałem, bo liczyłem na zarobek - przyznał już po zbrodni 39-latek.

Kac, piwo, śmierć

Z każdą kolejną wizytą 88-latka dawała Sebastianowi G. coraz mniej pieniędzy. Zamiast tego częstowała go zupą, robiła kanapki, rozmawiała. Jak morderca tłumaczył policjantom, domyślał się, że staruszka przywiozła pieniądze z Niemiec. Miała, ale nie dawała.

W zeszłą niedzielę obudził się z kacem. Wtedy w głowie 39-latka zrodził się pomysł: zabić.

Kiedy przyjechał do mieszkania przy ul. Tamki w Łodzi, starsza kobieta wpuściła go do środka. Była miła. Dała mu coś do jedzenia. Mężczyzna poprosił o pieniądze. Staruszka dała mu sześć złotych. - Wyszedłem, kupiłem fajki na sztuki - relacjonował chłodno.

Wrócił następnego dnia. W rozmowie z policją pamiętał, że pojechał do niej, bo "chciał coś wypić, miał ochotę na piwo". Długo siedział u 88-latki. W końcu staruszka stwierdziła, że powinien już iść. Wracać do konkubiny.

Sebastian G. zeznał, że kobieta stała w pokoju stołowym. "Coś we mnie wstąpiło" - wyznał prokuratorom.

Złapał staruszkę za szyję. Dusił kilka minut.

Zabił, ukradł cztery rzeczy

Sekcja zwłok wykazała, że staruszka do ostatnich chwil życia próbowała się bronić. Nieskutecznie. Jej leżące w mieszkaniu ciało zauważyli dzień później sąsiedzi. Mieli klucze, bo starali się jej pomagać. Co jakiś czas sprawdzali czy wszystko w porządku.

Sąsiedzi zorientowali się, że w mieszkaniu brakuje kilku rzeczy. - Zniknęła bransoletka, łańcuszek, odtwarzacz DVD i karta bankomatowa - wylicza Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.

Policja szybko wytypowała potencjalnego sprawcę. Sebastian G. przyznał się do winy. W czwartek usłyszał zarzut zabójstwa, grozi mu dożywocie. Dzisiaj sąd rozpatrzy wniosek o areszt.

"A co ona komu zrobiła?"

Większość mieszkańców przy ul. Tamka jeszcze w czwartek nie wiedziała, co wydarzyło się w mieszkaniu na szóstym piętrze. - Przyjechał karawan. Wiedziałam, że chodziło o tą panią. Myślałam, że po prostu przyszedł jej czas... - mówi z niedowierzaniem jedna z sąsiadek.

- Zabita? Ale przecież ona nikomu nic nie zrobiła! Okradziona? Ale z czego?... Ona nic nie miała - sąsiadka z piątego piętra ma łzy w oczach.

Czytaj także: