- Łódź to miasto umarłe, miasto meneli - powiedział Bogusław Linda dziennikarzom i ściągnął na siebie (i całą ekipę, która kręci film) wściekłość łodzian. - Wyzywają nas, puszczają muzykę. Masakra - mówią filmowcy. A producent powstającego filmu komentuje wprost: Boguś, co ty wygadujesz?!
Linda gra Władysława Strzemińskiego w najnowszym filmie Andrzeja Wajdy. Zdjęcia realizowane są w ścisłym centrum Łodzi - wśród starych kamienic. Kilka metrów od miejsca, gdzie znany aktor wykonuje kolejne ujęcia, ktoś niedawno wymalował farbą: "J.... Lindę". Przed wejściem na plan spotykamy Radka, ochroniarza.
- Linda? Ja mu ręki nie podam. Plan ochraniam, ale człowieka już nie szanuję - mówi zdenerwowany.
Po chwili włącza się Mietek z jednej z okolicznych bram.
- Powiem tak: ten facet nie ma czego tutaj szukać. Niech pan mu powie, że filmy niech sobie kręci w Warszawie. Tam ponoć meneli nie ma - zaciąga się papierosem.
Czym aktor aż tak bardzo popadł mieszkańcom?
- Łódź to jest miasto wymarłe. Miasto meneli, no sorry - powiedział w rozmowie z dziennikarzem Radia Łódź. Wywołał tym prawdziwą burzę.
Persona non grata
Dotknięci poczuli się prezydent Łodzi Hanna Zdanowska i łódzcy członkowie ekipy.
- Inaczej się pracuje. Wie pan, każdy się stara, a tu pan gwiazdor beszta nasze miasto - kręci głową pan Zdzisław, statysta w powstającym właśnie filmie.
Nie smutkiem, ale prawdziwą wściekłością zareagowali za to mieszkańcy miasta. Na domiar złego dla filmowców zdjęcia realizowane są w okolicy, która nie cieszy się dobrą sławą.
Okrzyki pełne wulgaryzmów - zazwyczaj skierowane w stronę Bogusława Lindy - padają tu prawie tak często jak komendy "akcja" i "stop" wykrzykiwane przez kierownika planu.
- No popsuł się nastrój. Ale nie jest tak, że ktoś się boi czy mamy jakoś dużo pracy. Po prostu jest nieprzyjemnie - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl inny ochroniarz.
Bywa też złośliwie - w środę ekipa musiała pracować przy dźwiękach muzyki disco polo.
- Kiedy rozpoczynaliśmy ujęcie, to muzyka robiła się głośniej. W końcu ubłagaliśmy mieszkańców o ciszę - dodaje ochroniarz.
"Boguś, co ty?!"
Bogusław Linda nie chciał dzisiaj z nami rozmawiać. Do zamieszania, które wywołał aktor, odniósł się za to producent filmu Michał Kwieciński.
- Pomyślałem sobie: Boguś, co ty wygadujesz! Przecież my kochamy Łódź. To jedno z najlepszych i najbardziej przyjaznych miejsc do kręcenia filmów - przekonuje.
Dodaje przy tym, że "Linda coś palnął", a jego wypowiedź nie tyczyła się mieszkańców, tylko upadku wytwórni filmowych.
- Pozostaje mi przeprosić wszystkich łodzian. Głupia sprawa - kwituje Kwieciński.
- A czy Bogusław Linda osobiście planuje przeprosić? - dopytujemy.
- Na razie nie. Twierdzi, że nie chodziło mu o obrażanie innych i został po prostu źle zrozumiany - odpowiada.
Premiera w Łodzi?
Bogusław Linda w filmie "Powidoki" wciela się w postać Władysława Strzemińskiego. Reżyser filmu Andrzej Wajda mówił, że zrealizowanie opowieści o "najbardziej doświadczonym artyście socrealizmu" było jednym z jego zawodowych marzeń, które "chciał zdążyć zrealizować".
- Strzemiński to ważna postać w historii miasta. Chcemy, żeby premiera filmu odbyła się właśnie w Łodzi. Mamy nadzieję, że do tego czasu, nikt już nie będzie pamiętał tej niezręcznej historii - kończy producent filmu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź