Szeroka i równa droga w Krośniewicach w pewnym momencie ostro skręca. Nie ostrzegają o tym znaki, a linie na drodze wręcz prowadzą w stronę urwanej jezdni i rowu. Kierowca rozbitego tam auta chce pozwać miasto Krośniewice, a urzędnicy spierają się, kto za drogę odpowiada.
- Jechałem dawną krajówką, która w pewnym momencie się po prostu urywa. Z boku była inna droga, ale o zakręcie nikt nie informował - denerwował się Stanisław Adler z Łodzi.
Mężczyzna podkreśla, że droga kończy się nagle. A w miejscu, gdzie się rozbił można było jechać nawet 90 km/h.
- Nie ma znaku informującego o nagłym zakręcie. Co gorsza, oznakowanie poziome prowadzi "prosto w przepaść". Przecież to jest jak pułapka - denerwuje się i zapowiada, że będzie domagał się od zarządcy drogi zwrotu kosztów naprawy pojazdu.
Droga-widmo
Kto jest zarządcą, który może spodziewać się pozwu? Odpowiedź na to - z pozoru proste - pytanie nie jest łatwa.
Jerzy Borzuchowski, podinspektor ds. drogownictwa w urzędzie miejskim w Krośniewicach twierdził, że miasto wystąpiło do GDDKiA o przekazanie zarządu nad drogą.
Julianna Barbara Herman, burmistrz Krośniewic przedstawiła nam nieco inną wersję. Stwierdziła, że droga, z której spadł pan Stanisław jest co prawda zarządzana przez miasto, ale kierowcy tam po prostu nie powinno być.
- Droga nie jest włączona do systemu komunikacyjnego miasta. Obecnie to po prostu dojazd do jednej z posesji - tłumaczy.
Formalnie więc, droga-widmo jest zarządzana przez miasto. Ale tylko w połowie. Druga część - dochodząca do niej pod ostrym kątem - była kiedyś jezdnią techniczną. Dziś dzięki niej okoliczni mieszkańcy mogą dostać się do centrum. - Jezdnia powstała na terenach rolnych. Nie została nam przekazana. Wystąpiliśmy o to do GDDKiA kilkanaście miesięcy temu - mówi burmistrz.
Dodaje, że już w listopadzie droga ma formalnie należeć do miasta
- Już dzisiaj utrzymujemy tę jezdnię. Zimą odśnieżamy i posypujemy solą, chociaż teoretycznie nie powinniśmy tego robić. Kiedy będziemy dysponować już całym odcinkiem, droga będzie włączona do systemu komunikacji miasta. Wokół ma powstać strefa ekonomiczna - mówi burmistrz.
Dlaczego ta sprawa wciąż nie jest załatwiona, mimo że od otwarcia obwodnicy minęło siedem lat?
- Mieliśmy inne, bardziej priorytetowe sprawy - kończy Herman.
„Po co tam wjechał?”
Burmistrz Krośniewic jest zaskoczona wypadkiem pana Stanisława z Łodzi. Informuje, że na wjeździe na drogę-widmo jest informacja o tym, że jest ona bez wylotu.
- Nie wiem, dlaczego ten człowiek tam wjechał - mówi burmistrz i dodaje, że "to jedyny przypadek w tym miejscu".
Co innego jednak mówią przed kamerą TVN24 okoliczni mieszkańcy. - Nawigacja czasem kierowców tak kieruje, że ci po prostu wpadają do rowu - przyznaje Jan Pieniążek, który korzysta z "drogi-widmo", żeby dojechać do centrum miasta.
- Tu bardzo często są wypadki na tym zakręcie, bo po prostu nie ma znaków - dodaje Paweł Zwierzchowski.
Zaskoczeni urzędnicy
- Jeżeli faktycznie dochodzi do incydentów w tym miejscu, to pojawią się stosowne oznaczenia - zapewnia burmistrz. Dodaje przy tym, że "wielokrotnie jeździła samochodem w tym miejscu". Nie zauważyła żadnych nieprawidłowości.
- Kierowca powinien patrzeć na drogę. Uważam, że każdy jest w stanie w odpowiednim momencie zareagować - zaznacza Herman.
Na drodze nie ma żadnych znaków ostrzegających przed ostrym zakrętem. Wprawne oko doszuka się żółtych linii, które kierują pojazdy w prawą stronę. Niestety, są gorzej widoczne, niż białe pasy prowadzące w stronę urwanej jezdni.
- Czy nie uważa pani, że te linie powinny zostać odmalowane?
- Mam wątpliwości, czy jest to konieczne - kwituje burmistrz.
Droga-widmo była kiedyś niezwykle istotna. W końcu Krośniewice to miejsce, gdzie krzyżowała się droga krajowa nr 1 z drogą krajową nr 2. Ulicą Kutnowską codziennie setki tirów wyjeżdżały na Kutno i dalej - na Warszawę. Wszystko zmieniło się siedem lat temu. Wtedy w mieście pojawiła się nowoczesna obwodnica, a ul. Kutnowska została dosłownie przecięta.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź