Były detektyw i były poseł Krzysztof Rutkowski został zatrzymany w piątek wieczorem - dowiedział się portal tvn24.pl. Policja podejrzewa, że razem ze swoimi detektywami fabrykował dowody w sprawie zaginionej Ewy Tylman. Sam były detektyw - który został puszczony przez policjantów - twierdzi, że materiały przeciwko niemu i jego ludziom zostały "spreparowane".
Nakaz zatrzymania Rutkowskiego wydała prokuratura. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, policjanci już od kilku dni pracowali nad wyjaśnieniem roli, jaką odgrywał w tej głośnej sprawie.
Policji nie chodziło jednak o formalne problemy, bo Rutkowski już dawno został pozbawiony licencji detektywa. - Sprowadzał śledztwo na ślepe tory. Jego ludzie posunęli się do fabrykowania dowodów - powiedziała nam jedna ze znających sprawę osób.
"Wyznał, że wziął pieniądze od dwóch detektywów"
Chodzi o sprawę pewnego świadka, który sam zgłosił się do poznańskiej policji przed kilkoma dniami. Twierdził, że feralnej nocy, gdy zniknęła Ewa Tylman, był na moście św. Rocha w Poznaniu. - Świadek mówił, że widział mężczyznę wrzucającego coś dużego do wody. Nie miał wątpliwości, że to właśnie Adam Z., bo rozpoznał go po wzroście, sylwetce, a w końcu charakterystycznej kurtce - relacjonował nasz rozmówca.
W tym czasie funkcjonariusze mieli już zeznania kolegi Ewy Tylman, który przyznał, że widział tonącą dziewczynę, choć początkowo tłumaczył, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Podczas wizji lokalnej pokazał, że nie byli na moście, a pod mostem, skąd dziewczyna miała stoczyć się do wody.
- Wróciliśmy do świadka. Wyznał, że wziął pieniądze od dwóch detektywów. Instruowali go, jak ma zeznać - słyszymy od prokuratora.
Detektywi mieli go wyciągnąć z tłumu gapiów i zaoferować około 10 tys. złotych za złożenie fałszywych zeznań, obciążających Artura Z. Do ręki otrzymał 1000 złotych - resztę miał dostać później. Do tego się przyznał i usłyszał już zarzuty w prokuraturze. Rozpoznał również jednego z detektywów, który też usłyszał zarzuty.
Śledczy będą wyjaśniać, dlaczego detektywi przekupili świadka i czy działali na zlecenie Rutkowskiego.
Rutkowski: to spisek
Krzysztof Rutkowski swoje zatrzymanie sam opisywał na Facebooku. "Niestety podróż na urodziny Juniora przerwało mi zatrzymanie na autostradzie policji ... dokładnie wydziału kryminalnego z Poznania" - napisał w nocy z piątku na sobotę.
Jak udało nam się ustalić, z trzech zatrzymanych osób, detektyw, który oferował świadkowi pieniądze, został zatrzymany na dłużej. W sobotę usłyszał zarzut nakłaniania do kłamstwa jednego ze świadków.
Rutkowski i drugi detektyw zostali zwolnieni, jednak zostały zatrzymane ich telefony, co przyznaje sam Rutkowski. "Zostały zabezpieczone 3 telefony i 1 ipad, w tym jeden telefon należący do mojej klientki do której kierowane były groźby" - napisał były detektyw.
Jak twierdzi Rutkowski, jego zatrzymanie było "spiskiem". "Ktoś spreparował przeciwko moim ludziom informacje jakoby mieli nakłaniać "świadka" do składania fałszywych zeznań" możemy przeczytać we wpisie byłego detektywa. "SPISEK - tylko tyle mogę powiedzieć na ten moment" - dodaje.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24