Bianka ma dwa lata. Niedawno zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy oczu. Lekarze z USA dają dziewczynce 70 procent szans na zachowanie wzroku. Na kurację potrzeba jednak aż 1,5 mln złotych. Trwa zbiórka, ale czas szybko ucieka. Stan dziecka jest poważny. Według lekarzy leczenie Bianki powinno się rozpocząć w ciągu dwóch tygodni.
Bianka urodziła się w maju 2014 roku. Od początku była pod stałą kontrolą pediatrów. Gdy miała miesiąc dziewczynce wykonano badanie dna oka. Nic wtedy nie wykryto.
- Kilka miesięcy później Bianka trafiła do szpitala. Dostała pokrzywki niewiadomego pochodzenia. Pół roku później sytuacja się powtórzyła - mówi Katarzyna Socik-Drewnowska, mama dziewczynki. I dodaje, że lekarze nie znaleźli przyczyny pogorszenia się stanu zdrowia jej córki. - Mówiono nam, że dzieci tak mają. Jednak mamy też syna. On tak nie miał - opowiada kobieta.
Bianka była regularnie badana. Wyniki były w normie.
Błysk jak w oku domowego kota
Niedawno jej mama zauważyła coś czego wcześniej nie widziała. W oku dziewczynki pojawił się dziwny błysk. Pani Katarzyna stwierdziła, że wygląda to zupełnie, jak u ich domowego kota. Wspomniała o tym rodzinie. Początkowo wszyscy zbagatelizowali sprawę. Myśleli, że błysk był tylko przewidzeniem. Jednak pod koniec lipca to samo zauważyła ciocia dziewczynki. Rodzice pojechali do lekarza.
Diagnoza? - Retinoblastoma, siatkówczak. Nowotwór złośliwy. Na obu oczkach naszej Bianki widać guzy. Nasz świat się zawalił - mówi Socik-Drewnowska.
"Powiedzieli, że szansa jest, ale nie wiadomo jaka"
Z prywatnego gabinetu Bianka trafiła do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu. Tam zapadła decyzja, że rodzice powinni pojechać do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy.
- Powiedziano, że to jedyne miejsce w Polsce, gdzie mogą nam pomóc. Tam usłyszeliśmy, że o ile uda się zachować gałki oczne, to Bianka będzie niewidoma albo będzie bardzo słabo widzieć - opowiada mama dziewczynki.
Nikt nie potrafił powiedzieć ile czasu zostało jej córce. Badanie dna oka wykazało, że stan jest bardzo poważny. Lekarze stwierdzili, że trzeba zrobić chemię i rezonans, by sprawdzić, czy nie doszło do przerzutów.
Zbierają na leczenie za oceanem
Rodzice nie chcą żyć w niepewności. Postanowili walczyć o wzrok swojej córki i zwrócili się o pomoc do lekarzy z USA. Ci dają dziewczynce 70 proc. na zachowanie widzenia, ale działać trzeba jak najszybciej.
- Powiedzieli, że guzy są tak poważne, iż trzeba działać błyskawicznie i że jeśli jesteśmy w stanie przyjechać w ciągu dwóch tygodni, to musimy to zrobić - mówi mama Bianki. Przez fundację Rycerze i Księżniczki oraz przez zrzutka.pl zbierają pieniądze na leczenie za oceanem.
W sumie potrzeba 1,5 mln złotych. Do tej pory udało się zebrać niemal 200 tys. złotych. - Żeby przyjechać do Stanów potrzebujemy 165 tys. dolarów, by wpłacić depozyt. Na pierwsze leczenie potrzebne jest z kolei 39 tys. dolarów - wylicza mama dziewczynki. I dodaje, że wierzy w to, że uda się zebrać pieniądze. Wierzy też, że oczy jej córki uda się uratować.
FUNDACJA RYCERZE I KSIĘŻNICZKI UL. ZAGÓJSKA 2/4 /85 04-101 Warszawa PKO Bank Polski SA 90 1020 1042 0000 8902 0324 4142 tytułując przelew: „DAROWIZNA DLA BIANKI” By pomóc Biance pieniądze można wpłacać na specjalne konto
Bianka z rodzicami mieszka we Wrocławiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/WiankiDlaBianki